Przełamały się lata, może warto spytać o nasze tu i teraz – gdzie jesteśmy? Jako niepoprawny optymista, który na stwierdzenie, że gorzej być nie może, odpowiada: może, może! – muszę zauważyć, że jest gorzej niż myślałem. A to wszystko przez promocje…
Mądrala dopyta: gdzie byliśmy i dokąd zmierzamy? Bawiąc to tu, to tam, w krajach od bardzo dawna uznawanych za europejskie, zauważyłem, że inkryminujemy sobie zaściankowość i ciemnogród – niesłusznie. Polak jest bystry i zaradny, wszędzie potrafi zachować się, jak trzeba. A wielu rzeczy, to oni mogliby uczyć się od nas, a nie na odwrót.
Weźmy promocje w marketach. W tym zakresie świat zostawiliśmy hen, hen, albo jeszcze dalej za sobą. Takie konwersacje z hostessami – toż to szczyty asertywności. W okresie świąteczno-noworocznym każdy z nas przerobił ich na pęczki. Ja tym razem zastosowałem technikę „klapki na oczach”. Wykonując slalom specjalny, omijałem kolejne, „wystawiające się” panie przy: ciastach, serach, wędlinach, chrupkach, podpaskach, proszkach, jogurtach, makaronach, coli, tuszu do rzęs dla sznaucerów miniaturowych czarnych, a nawet przy piwie (już w kuchni, przedpokoju i łazience brakuje mi miejsca na firmowe szklanki) – parłem, nieczuły na ich (hostess) umizgi – prosto, zygzakiem do stoiska z winami!
Zanim zdążyłem ochłonąć i zerknąć na półki – już miałem obok siebie ubraną w czerwony kubraczek, z czapką mikołajową na głowie, uśmiechniętą i rozgadaną jejmość hostessę. W czym mogę panu pomóc? – usłyszałem. Już chciałem powiedzieć, że auto mam do odkurzenia, ale ugryzłem się w język (w tym szkopuł, że nie mam pojęcia w czym mogłaby młoda, atrakcyjna kobieta pomóc facetowi). Spytałem więc, co ma do zaoferowania. Zaprowadziła mnie do win bułgarskich. To dobrze, że się promują – pomyślałem – już czas pokazać coś więcej, niż wiemy co!
Wskazała na jedno, drugie wino czerwone, potem białe słodkie za 11 zł… Wiem, powinienem nie mówić nic, tylko potakiwać głową z uznaniem. Ale ja nie, musiałem otworzyć japę i dopytać dlaczego ten kupaż merlota z kabernetem jest taki wyjątkowy! Stało się – czar prysł. Dowiedziałem się, że kupaże, to coś niebywałego, zjawiskowego, po prostu cudo, że normalnie, to robi się tylko i wyłącznie wina jednoszczepowe. A tu – taka okazja…
Ja rozumiem, że pan Kwacho i Borygo mogą nie wiedzieć, że są inne winne kupaże poza jabłkiem z siarką, ale przeszkolony prezenter!?… Jeszcze dodała, patrząc na mnie z wyrzutem, że ma nadzieję, że ja nie jestem silny wyłącznie w teorii, ale również piję.
Nie wiem czyj świat potem bardziej gruchnął z łomotem – mój czy jej, bo wyglądała na bardzo przygnębioną. W każdym razie udało jej się nadszarpnąć mój wrodzony optymizm. Zaskakująco i brutalnie. By ukoić układ nerwowy zakupiłem sobie na wieczór hiszpańską crianzę. Trzyszczepową!