Co facet lubi zjeść jak jest upał i nikt nie ma ochoty na gotowanie? Coś prostego. A co to może być, jeśli to nie kiełbasa z grilla? Bób.
Gotowany w wodzie z kuflem zimnego piwa. Tanio (kupiłem kilo za 6,50 zł), szybko i wygodnie. Człowiek się naje, nie namęczy, dodatkowo bób jest zdrowy o czym wiedział nawet Annibale Carracci – włoski artysta, malarz, rysownik, grafik i freskant okresu wczesnego baroku. Dzięki Carracciemu czuję się dziś jak „Zjadacz bobu” z jego obrazu. Podobieństwo fizyczne jest nikłe, ale od tyłu można by mnie było pomylić.
Bób jedzony w ten sposób nie jest na pewno daniem restauracyjnym. Żona na mnie psioczy, że zajadam jak wieśniak (nie chodzi o pochodzenie). Naprawdę, teraz to już jest zdecydowanie w sposób cywilizowany. Kiedyś jadłem z papierowej tytki biegając po podwórku.
Swoją drogą, ciekawe czy u nas są jakieś budki gdzie serwują gotowany bób z piwem? Amerykanie mogą sprzedawać kukurydzę gotowaną i hot dogi z wózka na ulicy, w GB zajadaja się fish and chips – tradycyjnie podaje się je w kawałku gazety. Więc co złego w bobie z tytki z piwem? Jak dotąd nie spotkałem, a szkoda.
Jeśli zaś kto chce bób podany w bardziej cywilizowany sposób, to polecam „Proste dania Nigela Slatera”. Recept z bobem jest u niego sporo. Ta na mozarellę z bobem i fasolką szparagową jest prosta jak drut, w sam raz na upały. Jak nie ma mozarelli można użyć fety.
kumak43
Wielu ludzi właśnie nie docenia tej fajnej rośliny, jaką jest bób, a szkoda bo faktycznie jest smaczna.
Mr. Knife
Prawda?