Autorem wpisu jest: Marian Jeżewski

„Georgia”, to „wiecznie zielony” hit Raya Charles’a. Georgia, to po angielsku Gruzja, kraj z zielonymi polami winogron na południowych stokach Wielkiego Kaukazu. Winorośla uprawiane są tutaj od dziewięciu tysiącleci – prawdopodobnie najdłużej na ziemi. Kto wie, czy słowo wino nie pochodzi właśnie od gruzińskiego „gvino”? Gruzini mają aż 500 odmian winogron. To tradycje, które powinny robić wrażenie!

„Zdrowia, miłości i trochę szczęścia, a jeśli będą pieniądze, to pomożemy temu szczęściu” – zaczął, jakżeby inaczej, gruzińskim toastem, David Gamtsemidze. Wina, które prezentował, to Marani, marka producenta Telavi Wine Cellar, czyli „Telawskiej Piwnicy Win”, powstałej w 1915 roku. Pochodzą z najlepszego regionu Gruzji – Kachetia. Umiarkowany klimat, dolina rzeki Alazani, wysokość 200-500 m n.p.m. i przeważające gleby gliniasto-kamieniste, to warunki winnych upraw. W większości szczepy winorośli miejscowych oraz niewielka ilość popularnych w świecie Cabernet Sauvignon, Merlot czy Chardonnay.

Gruzja, to niespełna 5-milionowe państwo „po przejściach”. Planowa gospodarka Kraju Rad nie dała możliwości rozwinąć się kulturze gruzińskiego winiarstwa. Dosładzane, gęste, czerwone, podobne do siebie, byle jakie wina miały rynek zbytu (i tak jest jeszcze dzisiaj) głównie w Rosji i na Ukrainie. Rok 1991 przywiał, na szczęście, świeże powietrze również do winnic. „Nasz biedny, malutki kraj z nowoczesnymi kadziami” – jak stwierdził David. (Niedawno jeszcze kadzie były glinianymi czarami, z podwójnymi ściankami, jak termos, zakopywanymi w ziemi.) Podkreślił za to, jak bardzo przestrzegane są wprowadzone na wzór francuski, apelacje.

Poznaliśmy siedem win:

  • białe:

1. Mstvane (Grand Prix 2006 Magazynu Wino) – mocno cytrusowe z nutami kwiatowymi (32 zł).
2. Tisinandali – bardziej złożone, zaokrąglone beczką, dwuszczepowe (38 zł).
3. Tvishi – na pograniczu słodyczy i wytrawności, z nutami papierówki i niebieskiego sera, dobre do shusi (51 zł).

  • czerwone:

4. Kondoli (z 15% Cabernet Sauvignon) – lekko owocowe i lekko goryczkowe, o pięknej, żywej czerwieni (57 zł).
5. Mukuzani 2004 (100% Saperavi) – miękkie, aksamitne, 9 miesięcy we francuskim dębie, ze złożonymi aromatami jeżyn, bardzo dojrzałych wiśni, nuty tytoniu, ziemiste (54 zł). To wino polecam. Jest takim winem, do którego chętnie się wraca i przyjemnie pije. Nawet David nie zdążył profesjonalnie wypluć, tylko przełknął, tłumacząc się, że „lepiej być znanym pijakiem, niż anonimowym alkoholikiem!”
6. Pirosmani – stołowe, półwytrawne, dla lubiących słodkawe, nieagresywne czerwone wina (36 zł).
7. Akhasheni – półsłodko-półwytrawne, stonowane aromaty wiśniowe, podane schłodzone, na aperitif (46 zł).

Energia, swada i poczucie humoru Davida zostaną wszystkim uczestnikom degustacji głęboko w pamięci. Zwłaszcza to, jaki był szczodry w toastach. („Szczodry”, to również tłumaczenie jego nazwiska!) Bo jak sam powiedział „gdy pijesz bez toastu, to nie jesteś rozgrzeszony”, a „wydłużone toasty, dają czas na utlenienie wina!”

Zatem na koniec podzielę się jeszcze dwoma. Pierwszy, by nas sobie zjednać: „Za Polskę, której emigracja uszlachetnia świat!” Drugi za zwycięstwo: „Niech znikną nasi wrogowie, tak jak znika wino!” – tutaj trzeba koniecznie zostawić jedną kroplę. Po co? „Dla czujności!”

Degustacja win gruzińskich odbyła się 4 marca 2007 roku w katowickiej winiarni „Burgundia”.


Foto: Marian Jeżewski

Na zdjęciu: prowadzący degustację, David Gamtsemidze