Autorem wpisu jest: Marian Jeżewski
Tego dnia drinki musiały być nieźle wstrząśnięte. Uczeń piątej klasy nie dotarł do szkoły, ale nie z powodu choroby. Zaspał. Zaspał po Sylwestrze i Nowym Roku. Jedenastolatek. Gdy przyszedł do mojego syna po zeszyty, wcale nie był zmieszany. Przewiduję już kolejne powody absencji typu: niespodziewany telefon, brak notatki o jutrzejszych zajęciach, zawieszenie się gry komputerowej, czy chociażby, ważne spotkanie pod trzepakiem. Widać imprezy sylwestrowe obejmują swoją intensywnością coraz młodsze grupy wiekowe. A my, jak bawiliśmy się w tę noc?
Przebrzmiały już echa noworocznych petard, przyszedł czas refleksji. Wyczytałem informację, że w tym roku w mniejszym stopniu korzystaliśmy z ofert restauracji i pubów. Główną przyczyną były wywindowane ceny. Bo za co właściwie płacimy? Za ile jesteśmy w stanie zjeść i wypić, a ile życzą sobie organizatorzy? Chyba często rzeczywiście przesadzają. Dorzućmy do tego jeszcze koszt kreacji – i wyjdzie nam równowartość tygodniowego pobytu w Słowacji na nartach. A wszystko to, bo chcemy poszaleć, w tę noc, w tę jedną noc.
Jakie są atrybuty udanej imprezy? Najważniejsze jest dobre samopoczucie. Tak, ale wiemy, że takie poczucie nie bierze się samo z siebie. Decyduje towarzystwo, muzyka, trunki (może trunki powinny być na pierwszym miejscu?), jedzenie, miejsce, pogoda czy jakość parkietu. Ale to jeszcze mało, a właściwie małoistotne. Najważniejszym problemem dla nas jesteśmy my sami. Myślimy o rezerwacji odpowiedniego miejsca dużo wcześniej, gdzieś w okolicach końca letnich wakacji. Już wtedy zaczynamy nastawiać się na super zabawę. I jak przyjdzie co do czego, wystarczy mały zgrzyt, jakiś niespodziewany dyskomfort i czar pryska, a wyłażą humorki. Ulatują wygórowane oczekiwania. (A miało być tak pięknie!) Dlaczego tak się dzieje? Bo ubaw w Sylwestra musi być niesamowity, ekscytujący i wspaniały! Ale dlaczego? Z racji nadejścia kolejnego roku? Czy to jest taki powód? Kto powinien cieszyć się z faktu, że przybyło mu lat? No, może kobiety przez pierwsze osiemnaście lat życia i mężczyźni przez kolejne lata po osiągnięciu sześćdziesiątki piątki! Czyli mamy dowód, że zdecydowana większość nie ma powodu do ekstazy. Jest pretekst do rozrywki i tyle. Ważne, by jak w bitwie pod Grunwaldem „na polu zostało więcej nieboszczyków niż przyszło”.
A’propos – zastanawiam się dlaczego „w pewnym wieku” nie należy pytać kobietę o wiek? Im starsza tym gorsza? Czy co? Czy jest coś nienaturalnego w osiąganiu kolejnych lat? Starzejemy się przecież od urodzenia! Nie zauważyłem na Sylwestrze zmartwionej, starszej o rok, pani. Wręcz przeciwnie. Brak konsekwencji? A czy to nie jest otóż tak, że z każdą sekundą mija kolejny rok od tamtej chwili sprzed dwunastu miesięcy?…
Cóż, czas płynie, to żadne odkrycie. Nie da się tego oszukać, zmienić kierunku. Pewna kobieta myślała, że przechytrzy los i w powojennej zawierusze, gdy zaginęły jej wszystkie dokumenty, odjęła sobie pięć lat. Nagle stała się młodsza od swojej młodszej siostry! Nie pomyślała o jednym – musiała potem pięć lat dłużej pracować do emerytury…
Nasuwa się pytanie: czyż nie jest nieważne ile lat mamy, lecz jaka jest ich jakość? Żyjemy godnie czy wygodnie? Czy restaurator przygotowując się do Sylwestra myśli o tym ile zarobi, czy jak będą bawić się jego goście? Czy DJ gra, by zaimponować swoją płytoteką, czy dla obecnych? Czy kucharz robi byle jak, byle szybko, czy wyobraża sobie przy tym rozanielone twarze smakoszy? Czy powitamy kolejny rok z kacem, czy z kacem moralnym?…