Autorem wpisu jest: Marian Jeżewski

To nieprawda, że nie ma brzydkich kobiet. „Rysiu, ja już nie dam rady więcej pić, a ona ciągle taka okropna” – skarżył się jegomość przy barze. Spojrzałem – rzeczywiście, natura nie była łaskawa dla tej pani. Potwierdzeniem każdej reguły są  wyjątki. Precedens, którego byłem świadkiem nie napawał optymizmem. To niesprawiedliwe, poświęcamy się, nierzadko kosztem zdrowia, a spodziewany efekt nie nadchodzi. Może przyczyna leży w nieodpowiednim gatunku wódki? Mnie to nie przekonuje, alkohol to alkohol.

W jakim więc celu pochłaniamy różnego rodzaju trunki? No chyba nie po to, żeby krzywić się przy przełykaniu i potrząsać głową. Jaki więc był zamysł Stwórcy w chwili obdarowywania nas procesem fermentacji? Dar to dar. Z dobrodziejstwem inwentarza. A co mamy z tym począć? Każde bydle ma swój rozum – mawiał Zagłoba, pociągając z gąsiorka. Pesymiści widzą już pustą połowę butelki, a optymiści?…
Ileż złotych myśli wyzwolił produkt pracowitych drożdży? Ileż ciemnych zakamarków szarych komórek rozjaśnił? Ileż ważnych spraw dokończono przy zakrapianej wieczerzy? Wcześniej mowy nie było.
Ileż wydarzeń wymagało wypicia? Nowy odbiornik nie miałby ostrości jak trzeba, meblościanka mogłaby rozeschnąć się przypadkiem, a pępkowe (przepraszam, becikowe) – tak oczywiste, że przemilczymy. Ileż dokonano czynów heroicznych? Jeszcze jedna setka – i budzić kota!… Iluż młodzieńców nigdy nie podeszłoby do wybranki swojego serca, a zmęczonych przyzwoitością panien, nie zrobiłoby pierwszego kroku? Iluż wielkich ludzi nie narodziło by się przez to w ogóle…?
Ileż uczuć i opinii nie ujrzałoby światła dziennego? Iluż oratorów siedziałoby nadal cicho? Ile dzieł sztuki byłoby ciągle nie odkrytych, a koneserów nienasyconych? Ilu życiorysów nie mielibyśmy szansy przeżyć, iluż niezwykłych i skromnych znajomych poznać? Iluż ponuraków nie okazałoby się równymi gośćmi i na odwrót? Ileż napiętych sytuacji nie miałoby okazji odpłynąć, a przyjaźni na nowo rozkwitnąć? Ileż sympatycznych twarzy znalibyśmy tylko oficjalnych i spiętych? Ileż mniej byłoby empatii dnia następnego…?

Czy wypierając się konsumpcji napojów wyskokowych nie upodabniamy się do zwierząt pijących tylko wodę? I tak już stanowi ona większą część nas samych. Czy dobrowolna abstynencja nie jest siostrą dobrowolnego celibatu? Można pełnię życia ograniczyć do deszczówki i korzonków na pustkowiu. Czemu nie? Mniej pragnień, mniej problemów. Pewien chłop już prawie oduczył konia jeść…
Jesteśmy gotowi pojąć defekty i wybryki natury, ale jak rozumieć próby jej oszukania? Weźmy taki aromat identyczny z naturalnym, czy produkt czekoladopodobny. Zastanawiam się, jaki to chyży umysł wykoncypował bezalkoholowe piwo? Sztuczna inteligencja? Proszę o coś mocniejszego…