Autorem wpisu jest: Marian Jeżewski

Zastanówmy się, czy rzeczywiście na kortach tenisowych potrzebna jest knajpa? Czy amatorowi „białego sportu" potrzeba czegoś więcej ponad drugą osobę do przebijania piłeczki? Czy po intensywnym wysiłku fizycznym ktokolwiek myśli o jedzeniu? Wątpię.

Sam należę do anonimowych (już nie…) ofiar uzależnionych od biegania z rakietą po korcie, więc wiem co mówię. Po godzinie gry z trenerem nadaję się wyłącznie na statystę grającego zmaltretowane przez ciężarówkę zwłoki. Widzieliście kiedyś zwłoki pędzące do pubu? Zamawiające sałatkę z kurczaka, schabowego, pieczone ziemniaki, zestaw surówek, deskę serów i lody? Właśnie! A później, po intensywnej reanimacji, jestem w stanie przyjąć do ust co najwyżej niewielką łyżeczkę wody. Sama myśl o jakiejś potrawie może wywołać palpitacje żołądkowe lub nawet myśli autodestrukcyjne.

Co w takim razie na kortach jest potrzebne? Tak naprawdę, to odwodniony organizm żąda uzupełnienia płynów wzbogaconych o sole mineralne, mikro- oraz makroelementy itp. Wystarczy więc stoisko z napojami dla sportowców. Chociaż znam wielu takich, co uważają, że wszystko to, a nawet jeszcze więcej, znajdziemy w produktach każdego browaru. Jednakże zważywszy na zwiększoną wchłanialność wycieńczonego ciała oraz fakt, że zwykle trzeba w drodze powrotnej siadać za kółkiem, wchodzą w rachubę wyłącznie te drinki, które nie powodują niebezpiecznych wypadków drogowych. Są też tacy gracze, którzy płyny uzupełniają profilaktycznie przed wyjściem na kort. Uważają, że „jedno, dwa małe" wcześniej i tak się wypoci, więc można. No nie wiem… Trzeba by kiedyś sprawdzić odpowiednim przyrządem. A najlepiej za każdym takim razem indywidualnie, bo jak mawiają lekarze, jest to sprawa osobnicza. Nie ma reguły, nie ma mądrych.

Czego jeszcze oczekuje tenisista od organizatorów klubu? Z pewnością możliwości odświeżenia się. Prysznica z ciepłą wodą nie zastąpi żaden pub. Choćby uprzejmi kelnerzy podgrzaną wodę podawali w kryształowych wiaderkach!

Dla wytchnienia po szalonej gonitwie za seledynową piłeczką niezbędne jest też czyste powietrze. Zadymiona pubowa atmosfera łapana przez trzy razy szybciej pracujące płuca wywołać może: a – oddanie hołdu naturze nie tą stroną co trzeba, b – kłopot dla obsługi związany z uprzątnięciem zemdlonego tenisisty, c – spadek obrotów spowodowany absencją osób, u których zdiagnozowano śmiertelne zatrucie nikotynowe.

Czyli pub na kortach tenisowych jest zbyteczny. Co należało dowieść. Chociaż z drugiej strony patrząc…
Wyjść spod prysznica, usiąść w wygodnym fotelu, dopić getorejda, poprosić o espresso z ciasteczkiem i szklaneczką mineralki – poczuć ten wspaniały kawowy aromat! Dać chwilę ukojenia rozedrganym mięśniom i rozklekotanym stawom. Przeglądając tenisowy magazyn posłuchać relaksującej muzyki! Zapaść się w błogie, fantastyczne lenistwo!… A potem, kiedy już dobrze wypoczniemy i zauważymy nagle, że całe mnóstwo naszych bezcennych kalorii zostało brutalnie spalonych podczas chaotycznego miotania się po korcie, nie musimy w panice szukać gastronomicznego lokalu. Wystarczy otworzyć menu! – Poprosić regeneracyjny zestaw: „Mistrz Wimbledonu"! I już za chwilę sympatyczna kelnerka wnosi sałatkę z kurczaczka, kotlecika schabowego, pieczone ziemniaczki, zestaw suróweczek, deseczkę serków… i lody!

P.S.
Odrobina dobrego, czerwonego wina na lepsze trawienie, też nikomu jeszcze nie zaszkodziła – zawsze można wracać taksówką.