Autorem wpisu jest: Marian Jeżewski

Minął rok – przeżyliśmy, a mogło być gorzej. Z kulinarnego punktu widzenia, to tylko ileś tam kolacji, bo ze śniadaniami i obiadami, to bywa różnie. Śniadanko w drodze do samochodu, lunch na jednej nodze. Dopiero o wieczornej porze coś bardziej po ludzku – w domu, przed telewizorem, przy TVN24…

Zdarzają się czasem kolacje szczególne – przy świecach, w wyjątkowym miejscu, czy momencie życia. Lecz zwykle są to posiłki, jakich wiele. Bez uniesień, wyznań, dzwonów Zygmunta i paparazzich.  Mijają niezauważone, jak kadencja posła, który nigdy nie był na mównicy. Ot, trzeba, to jest. Z pulsującej nijakości, chcąc nie chcąc, wyrywają nas tylko doroczne okazje. Od urodzin dziadka Józka, poprzez ósmomarcowy kwiatek i wszystkich możliwych świętych, na Sylwestrze kończąc.

Sylwester spędzony przed momentem, to już historia, za chwilę będzie następny. Trzeba by pomyśleć gdzie go zorganizować. Jak co roku, hukiem petard i strzelających korków od szampanów identycznych z naturalnymi, daliśmy światu znać, jak bardzo cieszymy się z postępującej starości. Impreza miała być odjazdowa i szałowa. I co, udała się? Nie? Nie chciała sama się udać. Bardzo, bardzo śmieszne…

Chociaż kolacja jest okazją do zjednoczenia się rodziny i scalania jej więzów, do pobycia razem, to bardziej przypomina zakładową stołówkę – każdy przychodzi kiedy chce i siada gdzie mu się podoba. Doznania smakowe pozostają indywidualną tajemnicą, albo przemijają niezauważone, jak zimowy sen nietoperza mopka w Jaskini Wierzchowskiej. Nie jesteś w stanie przypomnieć sobie co jadłeś przedwczoraj na kolację, choćbyś w nagrodę miał dostać autograf ministra edukacji. No chyba, że coś ci zaszkodziło! Tylko co?

Cykliczność kolacji, tygodni, miesięcy, pór roku, czy wreszcie lat, ma pewną zaletę. Daje możliwość pozbycia się balastu. Czegoś, co ciąży nieznośnie, co się nie udało, z czego nie jesteśmy dumni. Jak psujący wrażenie zapachowe, przylepiony do podeszwy buta, ślad psiej toalety, który przyschnie i wszędzie za nami łazi. Uwolnić się od takiej nieprzyjemności raz na zawsze! To logiczna decyzja i obietnica poprawy, że tym razem będzie lepiej, będę uważać. W miejscach podejrzanych zachowam czujność – ostrożnie będę stawiał kroki. Nie będę myślał o głupotach, tylko się lepiej skoncentruję. Bo bujamy w obłokach, lub uciekamy w przyszłość wyobrażając sobie przerażające sceny – skutki podjęcia, albo niepodjęcia decyzji, czy też rozpamiętujemy minione nieszczęścia, a nie czujemy smaku kolacyjnej pyszności.