W ramach buntu na utarte schematy obiadowe zrobiła mi się pizza. Pomidory, które miały iść na pomidorową, posłużyły za sos do pizzy. A wszystko przez seksi Zesty Pana z reklamy.
Kto to ten Zesty Pan? A to miły seksowny mężczyzna, który mógłby czasem wpaść do mojej kuchni i coś ugotować. Choćby pizzę. Mógłby być robotem, którego włączam w razie potrzeby. Dzięki temu, nie miałabym z nim kłopotów, powiedzmy wychowawczych, bo kto go tam wie, co to za jeden tak w realu.
Pan reklamuje nowy dressing Kraft. Od razu powiem, że nie korzystam z tych dressingów, jeden kupiłam w Kanadzie trzy lata temu i leży do tej pory w lodówce, jako pamiątka z podróży. Co ciekawe nie zepsuł się, nie spleśniał… Aż jestem ciekawa, czym konserwowany.
Pizza wyszła całkiem całkiem, Rodzina się wyżywiła, nawet szwagierka skorzystała. Wszystko dzieki inspiracji, albo motywacji. Jak kobietę zachęcić od razu weselsza i skora do współpracy.
No nic, dzielę się Panem, może która jeszcze skorzysta: