Autorem wpisu jest: Robert Fiałkowski

Sława uczt polskich niosła się po całej Europie. Owiana legendą gościnność, wielka obfitość jadła, liczne i hojne dary, robiły na przybyszu ogromne wrażenie. Chlubili się nimi polscy kniaziowie i książęta. Biesiadnicy byli towarzyscy, tryskali życiem, cenili obfite i dobre jedzenie oraz mocne trunki. Łatwo zawierano przyjaźnie, często już po kilku powitalnych toastach znali się wszyscy. Goście odznaczali się wielką odwagą, bili się z brawurą, byli przy tym znakomitymi kompanami. Burzliwe dzieje nie pozwalały na dłużej cieszyć się pokojem. Stąd takie umiłowanie życia, zabaw i uciech stołu.

Jedną ze staropolskich atrakcji były polowania. W puszczach roiło się od dzikiej zwierzyny, a polowanie na grubego zwierza wymagało odwagi i hartu ducha. Niedźwiedzie, żubry i łosie były wielce pożądanym trofeum. Łaskawym okiem patrzono na sarny, dziki i jelenie. Po obfitym polowaniu okoliczne stoły zapełniały się ptactwem i dziczyzną. W tamtych czasach biesiady kniaziów w gronie bliskich i przyjaciół wydłużały się do wielu tygodni.

W gościnie u Bolesłwa Chrobrego
Wielkim echem odbiła się uczta wydana w roku 1000 przez Bolesława Chrobrego. Wystawiono ją na cześć niemieckiego cesarza Ottona III, który wybrał się z pielgrzymką do grobu św. Wojciecha w Gnieźnie. Młody cesarz i mistyk, pragnął wskrzeszenia cesarstwa rzymskiego. Darzył on Chrobrego wielką przyjaźnią i pragnął pozyskać go dla swej wielkiej idei.
Kuchnia na gościnnym dworze króla Bolesława była obfita i urozmaicona. Królewscy ptasznicy i łowcy chwytali ptactwo i zwierzynę, by stoły były obficie nimi zastawione. Chrobry znał wykwintne dworskie zwyczaje. Miał okazję się z nimi zapoznać, w czasie gdy przebywał na dworze Ottona I. Poza tym syn Bolesława, Mieszko II, ożenił się z córką palatyna Lotaryngii i to miało duży wpływ na rodzimą kuchnię dworską. Bolesław wzorował się na świetniejszych dworach królewskich.

Ówczesne kroniki opisują prostotę kulinarnych obyczajów. Stołowa zastawa składała się z misek, łyżek i grubych kromek chleba, na które, jak na talerz, kładło się inne potrawy. Naczynia były z drewna, cyny i srebra. Raczono się napojem zwanym miodem. Goście jedli dziczyznę, której było pod dostatkiem, nie mieli w zwyczaju raczyć się sałatą. Do każdej potrawy dodawano korzeni.
To właśnie na słynnej uczcie u Bolesłwa Chrobrego po raz pierwszy pojawiły się talerze, które zastąpiły od wieków używane misy, miski i miseczki. Co chwila wnoszono nowe naczynia pełne napitków i słodkich wiktuałów. Stoły były zastawione złotymi i srebrnymi pucharami. Kubki, misy, czary i rogi przechodziły z rąk do rąk. Ucztujący zawsze wychylali je do dna, zapraszając do wznoszenia toastów. Wiemy, że Otton lubił wino, był bowiem rozmiłowany w rzymskiej tradycji. Na uczcie pito także nieznane dotąd Niemcom piwo – uzyskiwane z pszenicy i żyta zmieszanego z orkiszem było pozbawione charakterystycznej goryczki.

Wszystko, co podawano do stołu cieszyło oczy i podniebienie. Można było jeść, pić i bawić się do woli. W trakcie takiej uczty nie sposób było nie popuszczać pasa. Starym zwyczajem podawano niezliczone ilości jaj. Z kaszy gotowano zawiesiste, pożywne zupy. Chętnie jadano je z mlekiem, wypiekano i prażono w piecu, kraszono słoniną i serem lub przyprawiano grzybami. Kaszę podawano do dziczyzny. Ziemniaki nie były wtedy jeszcze znane. Dziczyzna odgrywała w kuchni staropolskiej wielką rolę i żadna biesiada nie mogła się bez niej obejść. W staropolskiej kuchni chętnie uszlachetniano sos uzyskany w czasie pieczenia dziczyzny gęstą kwaśną śmietaną, z dodatkiem przypraw. Chętnie używano, jako przyprawy do mięs, suszonych jagód jałowca. Znakomitym dodatkiem do dziczyzny były konfitury z czerwonej borówki oraz buraczki z dodatkiem octu winnego sporządzonego domowym sposobem. Chętnie używano do dziczyzny sosu z głogu i jałowca.

Zachowane zapiski są bardzo skąpe, niewiele mówią o rodzajach serwowanych na uczcie potraw. Thietmar, biskup Merseburga, niechętnie patrzący na kwitnącą w czasach Chrobrego Polskę, tak opisał tę ucztę: trudno uwierzyć i opowiedzieć, z jaką wspaniałością przyjmował wówczas Bolesław cesarza i jak go poprowadził przez swój kraj do Gniezna.