Autorem wpisu jest: Brzuchomówca

Jedną z terapii w klinice zdrowia i urody Villa Park w Ciechocinku jest czekanie na kelnera w tutejszej restauracji. Kelnerzy w "Preludium", bo tak się kliniczna restauracja nazywa, poruszają się bowiem krokiem kuracyjnym: spacerowym, miękkim i zgranym z rytmem miejsca, w którym koniecznie trzeba się wyciszyć, choćby nawet trwało trzęsienie ziemi o sile sześciu stopni w skali Richtera.

Dlatego kelnerzy – terapeuci prowadzą drenaż limfatyczny cierpliwości i w niczym nie przypominają nadpobudliwych garsonów wielkomiejskich gastronomii, którzy na widok gościa biegną, wywracając stoliki, aby dostać napiwek, który potem wydają na modne obecne substancje odurzające młodzież: amfetaminę oraz czesne w Wyższej Szkołe Zarządzania, Marketingu, Fryzjerstwa i Europeistyki.

Sprawność ruchową kelnerów "Preludium" (mowa o sprawności od pasa w dół) mogą też komplikować fartuchy za kostkę – noszone na spodnie – adoptowane z dizajnu rzeźnickiego i potrzebne chyba tylko po to, by przeszkadzać albo maskować dolegliwości w postaci niekontrolowanego uwypuklania nadpobudliwości erotycznej lub nietrzymania moczu. Niemniej jednak, jak już kelner "Preludium" dotrze do stolika z choreografią dostojeństwa połaczonego z drobieniem gejszy – to wraz z menu podaje swój profesjonalizm: dyskrecję, uprzejmość, absolutną wiedzę o potrawach oraz natychmiastową gotowość spełnienia wszelkich oczekiwań gościa, choćby ten zażądał grillowanych ogórków kiszonych w czekoladzie. Wiadomo: do klinik terapeutycznych przyjeżdżają ludzie dziwni.

Niekłamany podziw Brzuchomówcy wzbudziła też kuchnia "Preludium". Na preludium trzeba wziąć carpaccio, na główną część koncertu kaczkę z jabłkami, a finał doskonałą szarlotkę "Małgosi". Albowiem carpaccio "Preludium" działa lepiej niż rezonans magnetyczny, a wszelcy warszawsko – włoscy specjaliści od tej potrawy powinni niezwłocznie udać się do Ciechocinka po naukę i to z własnym stadem krów, bo osiągnięcie takiego poziomu wymaga lat treningów i ton wołowiny. Równie terapeutyczna jest kaczka w sosie rodzynkowym, podana w postaci dwóch małych udek, co rozwiązuje odwieczny problem pieczonej kaczki: dania zbyt dużego dla dwóch osób i zbyt małego dla trzech.

No i szarlotka. Działa na kubki smakowe lepiej niż biostymulacja na ośrodki wydzielania endorfin – hormonów szczęścia. A wszystko bezkarnie! Żadnych konsekwencji kalorycznych. Wystarczy wstać od stołu, wskoczyć do pobliskiego basenu i przepłynąć siedemset długości stylem histerycznym. I po "Preludium", i po koncercie – bez złowieszczego końcowego akordu bębna.

Restauracja "Preludium", ul. Warzelniana 10, Ciechocinek.