Dla jednych to zwykła pasta kanapkowa, dla innych źródło licznych emocji. Zazwyczaj pozytywnych, będąc przysłowiowym „niebem w gębie”, choć zdarza się, że niektórzy kojarzą go głównie z inwazją obcej kultury i tajną bronią cyklistów. Hummus – bo o nim właśnie mowa – jeszcze dekadę czy dwie temu był w Polsce mało znaną potrawą. Obecnie zyskuje na popularności.

Co to właściwie jest?

Choć nazwę hummus zna już prawie każdy, nadal nie wszyscy wiedzą czym on jest. Tymczasem przepis jest banalnie prosty – wystarczy zmieszać pastę z ciecierzycy ze startym sezamem (czyli z tahini). Czy to wszystko? Tylko teoretycznie. W praktyce diabeł tkwi w proporcjach i… w dodatkach.

W zależności od receptury, do sezamu często dodaje się olej (optymalnie wypada w tej roli rzepakowy), ale też na przykład czosnek, startą paprykę, suszone pomidory… Wymieniać można długo, a efekty tych eksperymentów bywają zaskakujące dla podniebienia. Tak bardzo, że na bliskim wschodzie hummus stał się stałym elementem menu w tamtejszych fast foodach. Stałym i – w przeciwieństwie do potraw, które zwykle z takimi miejscami są kojarzone – zdrowym.

Wojny o hummus

Co ciekawe, hummus tak bardzo urósł do rangi symbolu kulinarnego, że wokół jego pochodzenia trwają nie tyle dociekania, co… spory. Wśród istniejących teorii na temat korzeni tej potrawy są wzmianki o Indiach, ale i o Saladynie, który miał przygotować hummus w trakcie wypraw krzyżowych. Oryginalną recepturę starają się sobie przypisać Palestyńczycy, Egipcjanie, Turcy, Grecy, Żydzi i Syryjczycy.

W sporach tych często dochodzi do prób doszukania się pasty z ciecierzycy w różnych potrawach występujących w przekazach religijnych, jednak warto mieć na względzie, że wchodzące w skład hummusu tahini używane jest dopiero od XIII wieku, podczas gdy wspomniane źródła zazwyczaj są starsze.

Spory te nie ograniczają się wyłącznie do dyskusji czysto akademickich. W roku 2008 władze libijskie uznały, że hummus jest ich potrawą narodową, a Izrael próbując go przypisać sobie jego korzenie wyrządza Libanowi szkody ekonomiczne. Same oskarżenia można by uznać jedynie za kolejne abstrakcyjne wypowiedzi polityków, gdyby nie fakt, że wraz za oskarżeniami pojawiły się pewne kroki dyplomatyczne.

Liban starał się wymóc na Unii Europejskiej, by ta nie uznawała potrawy za izraelską. Inicjatywa jednak nie spowodowała rewolucji w postrzeganiu pasty z cieciorki.

Tony hummusu

Spór mógłby się skończyć na tym etapie, ale obie strony konfliktu za punkt honoru przyjęły udowodnienie, że hummus należy kojarzyć właśnie z ich krajem. Na szczęście utarczki dyplomatyczne zastąpiono inną formą działania i w roku 2009 Izraelczycy postanowi pobić rekord Guinnessa w przygotowaniu największej porcji potrawy. Udało im się, a efekt ich pracy ważył 4090 kilogramów!

Libańczycy nie zasypywali jednak gruszek w popiele i by pokazać, że sprawa jest naprawdę ważka, na początku kolejnego roku (a więc 2010) przystąpili do próby bicia rekordu. Udało im się to z zapasem, a ich porcja hummusu ważyła 10452 kilogramy!

Eksperymenty i wariacje

Obecnie hummus występuje w mnóstwie form. Zarówno przygotowywany samodzielnie, jak i produkowany masowo, zyskuje wiele możliwych zastosowań. Traktuje się go jako dodatek do kanapek, pastę do nakładania na inne potrawy, czy wreszcie do jedzenia jako samodzielne danie.

Co ciekawe, pasta doczekała się wariacji nie tylko w kwestii dodatków (o czym wspominaliśmy już wcześniej), ale i na poziomie składników podstawowych. Ciecierzyca czasami jest zastępowana na przykład bobem, zaś pasta tahini startym lnem. Efekty są ciekawe dla kubków smakowych, ale czy to nadal hummus?