Dzisiejsze szkoły gastronomiczne oczami chef-a Michała Suchanowskiego, zwycięzcy 6. edycji Hell's Kitchen, pasjonata, który uważa, że tylko ciągły rozwój gwarantuje satysfakcję. Jaki jest? Nigdy się nie poddaje i wierzy, że tylko dzięki głębokiej motywacji i pasji można żyć naprawdę.
W pewnym momencie życia pojawia się etap, w którym zaczynasz myśleć nad swoją przyszłością. U mnie również pojawiło się to pytanie.
Kim chcę być? Czy chcę być jak mój dziadek? Kowalem? Albo nie. Zostanę górnikiem jak tata! Ale kopalnia? Nie to nie dla mnie. To za ciężka robota. A może kucharzem jak mama i babcia? Ale „garkotłukiem”? Czy na pewno?
Kilka słów o trudnych początkach
Wszyscy bliscy znajomi mieli już obrane drogi. Część zdecydowała się pójść do budowlanki, część do elektronika. Zrozumiałem, że jeśli zdecyduję się na szkołę gastronomiczną zostanę SAM. Mówiłem sobie, że nie chcę, że to może nie dla mnie. Wiedziałem w głębi jednak, że może to być początek mojej drogi życiowej. Wtedy nie wiedziałem jeszcze jak ważnej…
Egzamin wstępny zdałem na mocną 4 i udało się! Dostałem się do technikum gastronmicznego. „Jupi!” – pomyślałem wtedy. Mój entuzjazm nie trwał długo…
W klasie 30 osób, w tym czterech facetów. „Kobiety rządzą” – westchnąłem i nie pomyliłem się. Miałem jednak ambicję, aby piąć się wysoko, co raz wyżej. Nie chciałem się poddawać. Chciałem zostać kucharzem i właśnie ta myśl motywowała mnie do walki. Tak walki. To była walka.
Jako mniejszość z założenia zawsze byliśmy najgorsi. Nie ukrywam, że nauczyciele często nas wyszydzali, szykanowali. To było momentami nie do wytrzymania. Mówię o tym wprost bo tak właśnie to wyglądało. Boże! Bez wsparcia chyba bym zwariował i się poddał! Rodzice jednak mocno za mną stali i byli na każde wezwanie „Pani od Technologii” bo Michał nie potrafił tego czy owego.
„G**** prawda! Zawsze byłem przygotowany, gotowy do lekcji. Nienawidziłaś facetów i tyle, i wiem to dziś doskonale „ z pierwszej ręki”! Ale… nie zniechęciłaś mnie swoim podejściem, którego (nie ukrywam) do dziś nie rozumiem. Bo jak tak można?”. Potem? A potem i tak otrzymałem 5 na egzaminie…
Wiem jak wyglądała edukacja w gastro w latach 80, 90. Niestety wiem również jak wygląda to dzisiaj. Lata 80-te to typowa nauka zawodu: zaczynamy od podstaw i lecimy z tysiącem godzin praktyki (nie teorii bo nie o tym w gastro chodzi). Możesz przeczytać tysiące książek, ale to nie uczyni Cię wybitnym kucharzem. Jeśli czegoś nie sprawdzisz „na własnej skórze”, po prostu tego nie potrafisz!
Jak wygląda większość szkół gastro dzisiaj?
Kuchnia w szkole „wczesny Gierek”: kotły warzelne na parę, patelnie elektryczne i aluminiowe bemary. Powiesz: masakra, ale uczyć się trzeba.
Tylko powiedz mi, czego można się nauczyć mając 4 godziny praktyki tygodniowo i 4 godziny technologii? Powiem Ci: Niczego! Tu sprawdzian, tu klasówka tu Pani pyta… Gdy zobaczyłem jak to wygląda, miałem ochotę krzyknąć: „K**** gotujmy i pokażcie tym dzieciakom na czym to polega! Po co im te suche słowa”? I tu powstaje problem, o którym chcę napisać.
Kadra w większości szkół jest wykształcona. „W teorii”, nie w praktyce. Czym więc jest? W większości….ZEREM! I nie boję się użyć tutaj tego słowa. Powiedz mi: dlaczego nie zatrudnić młodych, kreatywnych szefów kuchni, aby pokazali młodzieży jak wygląda prawdziwa, nowoczesna gastronomia, tylko powielać błędy sprzed lat? Pokazywać to co najprostsze? Czy naprawdę kuchnia stoi w miejscu?!
Kto do jasnej cholery w trzeciej klasie szkoły gastronomicznej chwali się w mediach społecznościowych, jaką zrobił super jajecznice ze szczypiorkiem na technologii? Czy to nie jest żenujące? Śmieszne? Nie! To śmiech przez łzy! Skończysz szkołę, zamkniesz za sobą drzwi i co dalej? Dodasz fotkę na facebook-a i zdobędziesz 200 „lajków”. Jesteś happy? To Ci wystarcza? A co z Twoimi umiejętnościami? Czy jesteś pewien, że wiesz już wszystko? Że wszystko widziałeś? Czy naprawdę masz się czym pochwalić?
A Ty, nauczycielu? Dam sobie odciąć prawą rękę, że większość z Was nie zna podstawowych stopni wysmażenia steków, nie mówiąc już o temperaturach. Nauczyciel – jako ten wykształcony wszystko wie lepiej, ale tak naprawdę wykształcenie a doświadczenie to dwa różne bieguny. Od jednego do drugiego za daleko…. Osoba która, nie pracowała jako kucharz nie powinna uczyć tego zawodu. Takie jest moje zdanie. Wiem, że się ze mną zgodzisz. Pytanie tylko: dlaczego tak jest?
Wygrywając pewien program telewizyjny związany z gastronomią szkoła, do której uczęszczałem przypomniała sobie, że jestem jej absolwentem i zaprosiła mnie (łaskawie) na międzynarodowe warsztaty kulinarne. Tak, tak. 15 lat temu tam chodziłem, ale czy wtedy byłem jej „gwiazdą”? Czy ktoś dbał o rozwój moich umiejętności? Ale… byłem, widziałem i się przeraziłem.
Technologia i świat idą do przodu, a w szkołach czas się niestety zatrzymał. Dalej pierogi, naleśniki karminadle i kompot z mrożonej mieszanki owocowej. O wow! Bomba, prawda?! Cóż za kulinarne innowacje!
Po oficjalnym spotkaniu, zostajemy zaproszeni na tzw. after i wtedy się zaczęło: chęć podjęcia współpracy ze mną, szkolenia, pokazy , warsztaty kulinarne dla nauczycieli. Pytam: I co?! Z mojej strony – NIC. Ja nie czuje się mega gwiazdą i chętnie pokażę, i przekażę moją wiedzę ZA DARMO, ale pod warunkiem, że WY pokażecie mi, że Wam na tym zależy i chcecie dokształcić Waszą młodzież.
Zorganizowano w szkole jedno spotkanie: krótką pogadankę na temat mojej osoby, mojej nauki w szkole, mojej kariery. Chętnych było tylu, że miejsc brakowało w sali i uwierzcie mi, że młodzież słuchała mnie jak Papieża na placu św. Piotra. Pomyślałem sobie: „Dlaczego takie spotkania nie mogą być cykliczne?” Dlaczego pytam? Ja wiem! Po prostu Wam się nie chce. Być może wolicie bezpieczny „grunt”, aby za bardzo się nie wysilić. Nie raz widziałem to na własne oczy – to zrezygnowanie, zwykłą chęć przetrwania kolejnej lekcji. Ale czy o to tu chodzi? Czy WY nie macie powołania? Czy ten zawód tego nie wymaga?
Do roboty!
Mówię zdecydowane STOP starym metodom nauczania w szkołach gastronomicznych!!!!!
Nauczyciele kochani! Jeździjcie na szkolenia, na konkursy i przekazujcie tą wiedzę swoim uczniom!!!
Bo jeżeli nie Wy, to kto? Od tego do cholery jesteście!!!! Pamiętajcie: Prawdziwi kucharze pójdą do nieba, bo piekło mają na kuchni.
Michał