Autorem wpisu jest: Lucky Luke

Kiedy Powstańcy Styczniowi przegrywali kolejne bitwy z Rosjanami w okolicach zamku w Pieskowej Skale, nie istniała jeszcze „Kawiarnia Zamkowa" (restauracja), bo gdyby istniała… powstanie nie upadłoby, bo po zdobyciu zamku i pierwszej kolacji Rosjanie uciekliby daleko za Bug i nigdy, pod żadnym pozorem nie zapuszczaliby się w te okolice. Mnie, niestety, spotkał ten los (i nie ma w tym nic dziwnego – bo wiele w życiu nagrzeszyłem) ale za co Bóg skarał moją żonę i niewinną, pięcioletnią córkę..?

Ale stało się, pewnego pięknego listopadowego popołudnia po zwiedzeniu zamku… Już pierwsze postawione tam kroki powinny być dla mnie przestrogą. Gości wita napis: „szatnia 1zł, toaleta 1 zł" …pomyślałem, niech stracę i trzy kurtki kładę na ladę, przed zaspaną panią. Poderwała się lekko zmieszana… i zaproponowała… abym zabrał je ze sobą, bo w restauracji może być zimno… tak też uczyniłem.

W restauracji na pierwszy rzut oka nic nie wzbudziło moich podejrzeń (poza gośćmi , którzy w popłochu opuszczali restaurację- ale pomyślałem może za drogo dla nich). Zajęliśmy stolik i czekamy… czekamy.. czekamy… dwie panie w pseudoludowych strojach niby coś robią, ale nasz stolik skrzętnie omijają – jak się później okazało nie tylko nasz. Zdobyłem kartę dań, rabując z sąsiedniego stolika, próbowałem coś zamówić, ale kelnerka odburknęła tylko, że „ma pół sali i nie rozdwoi się". Przy sąsiednim stoliku rodzina z dziećmi czekająca na obsługę znacznie dłużej niż my wyszła, nie otrzymawszy nawet menu – mądrzy ludzie. Ale stało się, zamówiliśmy. Tu proszę, by osoby o słabszych nerwach zakończyły czytanie.

A oto co zjedliśmy – a w zasadzie nie zjedliśmy: żurek (2x)- podano dwie zupy z torebki, ale jajko było prawdziwe; eskalopki (wieprzowe) po staropolsku – to jedyne danie nadające się do konsumpcji i to tylko pod warunkiem, że jest się wielbicielem ociekającego tłuszczem duszonego ciasta naleśnikowego; szaszłyk drobiowy – podany w sosie paprykowym, który miał zabijać zapach nieświeżego mięsa ( ie udało się); do tego frytki solidnie posolone, bo po co dawać komuś do rąk solniczkę -jeszcze sobie krzywdę zrobi; na koniec perełka – dwie herbaty – dwie lekko niedomyte filiżanki z IKEA z prawie gorącą wodą i talerzyk, a na nim: dwie torebki herbaty, dwa oskubane widelcem ze skóry plasterki cytryny i… 6 kostek cukru- po trzy na herbatę … nasz klient nasz pan. Rachunek 70 złotych, zdobyte doświadczenie – bezcenne. Na koniec zaoszczędziłem 2 złote (pani z szatni udała się na zasłużony odpoczynek i zapomniała zamknąć WC).

Podobno organizują tu wspaniałe przyjęcia weselne. Nigdy nie byłem, ale nowożeńcy muszą być szczęśliwi, bo po takim weselu w ich życiu już nic gorszego nie może się przytrafić.

Kawiarnia-restauracja "Zamkowa", zamek Pieskowa Skała, 32-045 Sułoszowa,woj. małopolskie.