Autorem wpisu jest: Marian Jeżewski
Miłośnicy Merlota wreszcie doczekali się. XIII Klub Konesera zdominowany został przez wino z tego właśnie szczepu. Ma on wielu wielbicieli ponieważ jest w większości trunkiem łagodnym, przez co łatwym w piciu. Niektórzy znawcy boczą się na niego („jeśli to Merlot, to ja wychodzę…” – mówił bohater filmu „Bezdroża" zapominając, że najdroższe czerwone wino świata, Château Pétrus, to przecież nic innego, tylko 100% Merlot).
Na naszą ocenę czekały:
1. Château Moulin de Cantelaube 2004 z Francji – 76 zł,
2. Vincze Egri Merlot 2002 z Węgier – 49 zł,
3. Desmonta Merlot 2003 Arcole Riserva z Włoch – 69 zł,
4. Castel Pujol Merlot de Reserva 2003 z Urugwaju – 49 zł,
5. Yellow Tail Merlot 2004 z Australii – 39 zł.
Dla przeciwwagi merlotowym subtelnościom, klubowe spotkanie kupażowane zostało dreszczykiem emocji związanym z mającym za niedługo nastąpić końcem świata. „Proroctwo Oriona”, widmo przebiegunowania Ziemi, kalendarz Majów kończący się na roku 2012 i naukowe wyliczenia co do wyjątkowego położenia Układu Słonecznego w Galaktyce (właśnie za pięć lat) – wszystko to, rzeczywiście, mogło straszyć.
Lecz mimo wywołującego gorące dyskusje widma apokalipsy, staraliśmy się skoncentrować na degustacji. Możliwość porównania wielu Merlotów naraz, to okazja, jaka zbyt często się nie trafia i trzeba było ją wykorzystać.
Dla mnie najlepsze było wino z Bordeaux. Wszak to ojczyzna Merota. Prawdopodobnie tutaj przyszedł on na świat. Stare źródła wskazują, że winorośl ta pochodzi z regionów St. Emilion i Pomerol. W apelacji Pomerol powstaje wspomniany na wstępie Pétrus. Château Moulin de Cantelaube było miękkie, aksamitne z delikatnymi aromatami leśnych jagód i jeżyn, miłe dla podniebienia, zdawać się mogło, że wręcz słodkie, eleganckie, ale żywe.
Bardziej dostępny cenowo Merlot z Egeru robi wrażenie wręcz klasycznego. Warto mieć go pod ręką dla niespodziewanych gości. Producent Vincze Béla już w pierwszym roku działalności zyskał duże uznanie w Bordeaux. Widać, że w królestwie Egri Bikavera można robić także ciekawego Merlota. Mniej subtelny od swojego kuzyna z Francji, bardziej charakterny, ziemisty, lekko taniczny, przyjemny w ustach.
Pozostali, to przedstawiciele: Włoch i Urugwaju – wyraziści, z większą, ale dobrze wyważoną kwasowością (może włoski smak bardziej wygładzony), i „Żółty Ogon” z Atypodów – poddymiony, trochę czekoladowy, z goździkiem w tle – robiący karierę w naszym kraju (narażę się: beze mnie).
Merlot przyjął się dobrze we wszystkich „winnych” częściach świata. Nic dziwnego, to szczep łatwo asymilujący się w różnych warunkach klimatycznych i na różnych glebach. Dojrzewa szybciej, przez co jest mniej narażony na załamania pogody późną jesienią. Dzięki swojej łagodności chętnie wykorzystywany do łączenia ze szczepami ostrzejszymi. Jeden z popularniejszych to kupaż z Cabernet Sauvignon.
Sugestywne wizje zagłady skutecznie zaciemniały nam barwę wina. Chociaż są też wersje optymistyczne, zwłaszcza dla tych, którzy mają czyste sumienie. Polska ma szansę mieć duży udział w ratowaniu Ziemi. Przewidział to już ojciec Klimuszko. Jest o tym mowa w ciekawej lekturze – „Przebudzenie Cheopsa”, która daje nadzieję i wlewa trochę więcej ciepła w serca. Mimo, że prowadzący część „katastroficzną” Jarek Gibas, starał się na zakończenie wykazać, że nie ma tak naprawdę czego się obawiać, to na pytanie o podsumowanie cech wspólnych wszystkich degustowanych win: „z czym Państwu będzie kojarzył się Merlot?” – większość odpowiedziała chórem: „z końcem świata!”
XIII Klub Konesera odbył się 25 marca 2007 roku w katowickiej winarni „Burgundia”
Foto: DM