Autorem wpisu jest: Marian Jeżewski

Po pięciu minutach pobytu w Sali Malinowej poczułem łaskotanie przesuwające się od karku w dół. Były to strużki potu, wynik frekwencji osób tłumnie przybyłych do łódzkiego Grand Hotelu na zaproszenie firmy Partner Center, jednego z największych importerów win w kraju. Szybko więc zapomniałem, że na zewnątrz wiatr i ziąb. Wyostrzyłem zmysł wzroku i skupiłem się na poszukiwaniu wyrwy przy którymś ze szczelnie oblężonych stoisk winiarskich producentów.

Po godzinie było chyba jeszcze tłoczniej, ale na szczęście wina nie brakowało. Początkowy mój profesjonalizm (kosztowanie jak najmniejszych ilości i wylewanie reszty z kieliszka) diabli wzięli, a to za sprawą wyjątkowości niektórych pozycji. Po prostu nie da się tak zachowywać, kiedy masz niebo w gębie. Wszystkich nazw win nie wymienię (proszę nie dziękować), bo przecież zrobiłby się z tego niezły katalog, wspomnę tylko miejsca pochodzenia: Kalifornia, Meksyk, Argentyna, Chile, Afryka Południowa, Portugalia, Hiszpania, Francja, Włochy, Rumunia i Australia. Poniżej przekazuję, jak zwykle bardzo subiektywnie, wybrane wrażenia.

Francuski Chateau La Moroutine, klasyczny kupaż Caberneta Sauvignon i Merlota – eleganckie i wyważone (ok. 50 zł).
Toskański złoty Ruffino czyli Chianti Classico Riserva – po prostu znakomite, subtelne, mogłoby nie kończyć się w ustach (ok. 200 zł).
Pełen harmonii i krągłości kochanek z Werony, to Amarone Classico – sama radość; o dużym potencjale leżakowania (ok.160 zł).
Biały Sycylijczyk, La Segreta (kupaż 5 szczepów) – aromatyczny, żywy i zaskakująco długi (ok. 60 zł) oraz jego rodak, Merlot Planeta – energiczny i łagodny zarazem (ok.150 zł).
Solidna Reserva Quinta Dos Quatro Ventos z Portugalii – dobra dla silnych facetów potrafiących utrzymać tak ciężką butelkę (ok. 220 zł).
Porta Cima z Chile – aksamitne, delikatnie owocowe, wino z klasą – rewelacyjne, samo wystarczyłoby na cały wieczór  (ok. 220 zł).
Meksyk zaskoczył mnie charakterystycznym francuskim Cabernetem Sauvignon (ok.40 zł) i malinowo-truskawkowym Petite Sirah (ok. 40 zł).
Wspomnienie Australii, to świetne Chardonnay Eileen Hardy – śmietankowe i cytrusowe, przyjemne, mogące leżakować nawet 10 lat (ok.150 zł).

Jak widać, dobre wina mają odpowiednie przeliczniki cenowe. Wrócę jeszcze do Meksyku, gdzie, jak dowiedziałem się od Marka Góralskiego reprezentującego L.A.Cetto, do produkcji wina przeznacza się tylko ok. 10% wyselekcjonowanych zbiorów. A co z resztą? Robią brandy i wina niższej jakości na rynek lokalny.

W pośrodku imprezy winne produkty miały okazję chwilkę odsapnąć. Uwagę skutecznie przejęła Agnieszka Perepeczko. Z taką medialną osobowością zrobiła to bez trudu. Promowała swoją książkę „Śniadanie w łóżku i inne rozkosze… kulinarne” oraz Wollemi Pine, australijskie drzewko, którego korzenie sięgają czasów dinozaurów (ok. 200mln lat). Metrową sadzonkę będziemy mogli kupić wiosną przyszłego roku za ok.100-150 euro i może być w grudniu oryginalnym zastępcą bożonarodzeniowego świerku. (Na recenzję książki Agnieszki Perepeczko zapraszamy już wkrótce na nasz wortal).
Sztukę otwierania butelki wina musującego za pomocą szabli, zaprezentował Paweł Kuflikowski, przedstawiciel Freixenet, producenta m.in. hiszpańskiej Cavy. Proponuję jednak zachowanie ostrożności podczas witania Nowego Roku, w ten właśnie sposób.

Wróćmy do produkcji finalnej winnic i spraw z nią związanych. Cytuję prezesa Partner Center, Krzysztofa Apostolidisa, który stwierdził, że wino należy „szanować, czyli pić zawsze z umiarem”. Przy tak znakomitym wyborze, jak tego wieczoru, tylko nieliczni degustatorzy byli w stanie stawić temu czoło. A jeśli do tego dodamy pracę przedstawicieli/przedstawicielek handlowych, piękne secesyjne wnętrze i setki błogich uśmiechów dookoła, będących żywymi reklamami spożywania winnych trunków, to szybko zorientujemy się, że zakres naszego umiaru podczas VIII Festiwalu Win Świata, musiał ulec naturalnemu powiększeniu.

VIII Festiwal Win Świata odbył się w10 listopada 2006 roku w Łodzi. Organizatorem  była firma Partner Center Sp. z o.o.

P.S.
Pozwolę sobie podziękować stąd, kierownictwu Grand Hotelu w Łodzi, za odnalezienie mojej reporterskiej torby.

Foto: Marian Jeżewski