Autorem wpisu jest: Marian Jeżewski, DM

Wrześniowy Klub poświęcony był francuskim winom ekologicznym z winnic Bordeaux, doliny Rodanu i Langwedocji. Wina te są wytwarzane bez udziału środków chemicznych, nawozów sztucznych, nie są siarkowane, ani filtrowane. Dzięki temu zachowują swój niepowtarzalny charakter i oddają w pełni walory regionu, w jakim dojrzewają. Degustacji tych niezwykłych win towarzyszyła równie niezwykła opowieść o zakonie Templariuszy, ich skarbie, potędze i tajemnicy. W głębokim średniowieczu kilku rycerzy z ogolonymi głowami i zmierzwionymi brodami, niezbyt zamożnych, za to bardzo dzielnych, postanowiło utworzyć zbrojny zakon strzegący bezpieczeństwa pielgrzymów do Ziemi Świętej. Jak postanowili, tak zrobili – chociaż pielgrzymów było kilka tysięcy, a rycerzy zaledwie dziewięciu. Być może z powodu niedoboru sił, zacni wojowie postanowili zamknąć się na kilka lat w pałacu i tam – całkiem przypadkiem, być może z nudów albo rozpaczy – zająć się kopaniem w ziemi. Oczywiście bez znaczenia był dla ich fakt, że pałac stał dokładnie na ruinach Świątyni Salomona…. i że właśnie tam, według tradycji, znajdować się miała Arka Przymierza, wielki skarb albo dokumenty, które mogły wstrząsnąć posadami ówczesnego świata. Bez względu na to, co znaleźli, w bardzo krótkim czasie dorobili się fortuny, założyli w swoich komandoriach pierwszy system bankowy, nie musieli już w dwójkę jeździć na jednym koniu, stali potężni i niezależni.

Ciepły, letni, słoneczny wieczór, południe Francji, zakamarki historii – jak celuloidowy film w kieliszku wina, w Burgundii, w Katowicach, w kolejce do degustowania aż siedem win. Pierwszym, którym nas uraczono, było Chateau Moulin de Peyronin, białe wino z regionu Bordeaux, winnicy rodzinnej, wytwarzane w całości z odmiany semillon. Uprawiane bez nawozów sztucznych, bez środków chwasto-, grzybo- i owadobójczych – czyli w tzw. systemie biologicznym (ekolodzy wiwatują ze szczęścia!).
Następnie z tej samej winnicy skosztowaliśmy wina czerwonego – kupażu czterech szczepów: merlot, cabernet sauvignon, malbec i cabernet franc. Nietypowe dzięki większemu niż się to przyjęło, udziałowi malbeca – 30%.
Między winami migały nam płaszcze z krzyżami templariuszy, którzy także krzewili ducha ekologii, myjąc się – jak zapewniał, opowiadając o wydarzeniach tak niesamowitych jak i niewyjaśnionych, Jarosław Gibas – raz w miesiącu. Tajemniczy zakonnicy świetnie uzupełniali kompozycję miejsca, trunku i oczekiwania na nieznane. A my, tak jak i oni, cieszyliśmy się z bezkarności, nie tyle w stosunku do  króla, ile do prohibicji.

Kolejna winnica z okolic Awinion, to spółdzielnia dziesięciu niezależnie produkujących winiarzy, hołdujących również prawom natury i szanującym naturalne środowisko. W procesie winifikacji w ogóle zrezygnowano tu z pomocy dwutlenku siarki, selekcji drożdży czy dodatków klarujących wino. Wszystko to dało, najciekawsze dla mnie, wino tego wieczoru – Terre de Mistral’03 – apelacji Cotes du Rhone, z trzech odmian: grenache, cinsault i mourvedre. Delikatny, miły, owocowy zapach, w smaku wyczuwalna czereśnia z subtelną, znikającą słodką nutką, taniczne, ale w sam raz. Jeśli komuś uda się kupić to wino i zauważy, że jest mętne, niech nie morduje od razu sprzedawcy. To następna cecha tego oryginalnego wina! Zwykle na degustacjach smakują mi wina najdroższe, a tu zaskoczenie wśród dzisiejszych cen – cena najniższa, 44 zł za butelkę. Ale i tak, gdybym chciał sprostać normom z czasów rycerzy Świątyni Salomona – pięć litrów wina na jedną głowę dziennie, to na samo wino nie wystarczyłoby dziewięć tysięcy miesięcznych zarobków!

Pozostałe wina:
Domaine de la Perilliere’02 – czerwone, ze szczepów syrah i grenache, wyważone, pięknie „płaczące”;
Domaine St-Blaise La Crosse’02  – ciemnoczerwone, owocowe z stosunkowo dużą ilością garbników:
Chateau St-Blaise Puech Thomas’01 o głębokiej, pięknej czerwieni, łagodnym zapachu i smaku, leżakowane w trzech dębach: francuskim, amerykańskim i spod Lublina! – niespodzianka z polskim akcentem;
Rivasaltes Tuile – na zakończenie cos słodkiego – czerwone, o słodyczy lekko gorzkawej i zapachu wędzonych śliwek.

Jeszcze powinienem przekazać ważną informację dla pań (i wariatów): uprawa winorośli to zajęcie stworzone jakby specjalnie dla was! Bo jak dowiedzieliśmy się – tylko kobiety (i wariaci), potrafią tej pracy poświęcić się, pokochać ją i potem dla niej zwariować.

Importerem degustowanych win jest firma Vinarius Sp. z o.o. z Krakowa. Degustację prowadził Sławomir Chrzczonowicz.

V Klub Konesera odbył się w katowickiej winiarni „Burgundia”, 4 września 2005 roku.