Autorem wpisu jest: Jarosław Gibas

To piwo ukształtowało to piękne ciało – głosił napis na koszulce pewnego brzuchatego i włochatego rockersa, który biorąc przykład z modnych panien, postanowił się widokiem swego brzucha ze światem podzielić. Coś w tym musi być… Duma jakaś nieodgadniona, dzięki której znaczna część męskiej populacji uważa, że podczas kumpelskiej piwnej nasiadówy rozumieją się nawzajem lepiej, niż na kanapie psychoanalityka. A wszystko przez magię złocistego płynu, dla którego fanów otwarto w Katowicach prawdziwą Mekkę.

Ma to swoje plusy i minusy. Do pozytywów należy z pewnością fakt, że można teraz pójść na piwo z trzystoma kolegami jednocześnie, czyli mniej więcej z małą jednostką wojskową. Minusem jest zaś to, że nasze wspaniałe życiowe partnerki precyzyjnie będą wiedziały, gdzie nas szukać! Przyłapani na gorącym uczynku odpowiemy wówczas: „nie denerwuj się kochanie, spotkałem kolegów z wojska”. Na co małżonka nasza podniesie groźnie brwi, tupnie nóźką i zapyta zuchwale: „Trzystu?”. Wtedy będzie „po ptokach”, bo jak tu się dalej tłumaczyć? Że to wszystko wina tego miejsca? Że to przez ten Spiż cały, gdzie świniaka nad ogniem obracają bezwstydnie i człowiek nie wie, co ma z oczami zrobić? A świniak tłuściusieńki w sam raz, żeby piwkiem popić. Do tego kadzie z napojem bogów, który się na oczach piwosza warzy, klimatyzacja, żeby nam przypadkiem ciepełko nie doskwierało i miejsca tyle, że na taniec erotyczny mogłoby się ze sto sprzedajnych dziewek załapać, a jeszcze by miejsca starczyło. Raj, mówię wam piwni bracia! Po prostu raj! Nie wszystko w nim doskonałe, ale jakiż byłby to nudny raj, gdyby w nim wszystko na cacy było. Ma się trochę wrażenie, jakbyśmy poszli na piwo do fabryki gwoździ: betonowe ściany, rury i przestrzeń, niestety, mało przytulna. I to chyba jedyna niedoskonałość, wymuszona wielkością raczej, niż brakiem pomysłu. Ten ostatni bowiem zasługuje na piątkę z plusem. Najpierw piwo: ano warzą sami, Spiż się nazywa i kosztuje tylko 4,5 zł, a w promocji na początek za 3 zł leją. Samo w sobie jest już ciekawe, bo lekko ciężkawe, z goryczką właściwą najlepszym trunkom i kompletnie pozbawione niepotrzebnych posmaków, co jest coraz częstszą zmorą wszystkich nowych piw na rynku. Proste, jasne, pełne, odpowiednio zimne i do tego w kufelku. Dobre tak, że najchętniej bym w tym Spiżu zamieszkał!
Do tego wspomniany wyżej, kusząco się obracający prosiak na ruszcie, którego kawałek (33 zł za 1 kg) spożyłem w towarzystwie kapusty z kminkiem (5 zł). Cała karta dań to zaledwie kilka pozycji celowo skomponowanych do piwa. I właściwie to wystarczy, bo cóż piwoszowi więcej trzeba? Świnka doskonała, łaskotała podniebienie mile, a kapusta znakomicie doprawiona dokonała reszty.

Siedziałem więc jak basza, z pełnym brzuchem i oczywiście natychmiast przypomniałem sobie, gdzie mi w życiu piwnie dobrze było. Najpierw w starej Karczmie Piwnej w Bytomiu Bobrku w 87 r., kiedym do armii się wybierał, a chłopaki postanowili pożegnać mnie uroczyście. Było to jedyne wówczas miejsce, gdzie zwinne kelnerki uwijały się z kuflami, jak na Octoberfeście i wszyscy doskonale wiedzieli, po co są na tym świecie. Niestety, wyjść o własnych siłach mi się nie udało, ale w końcu do wojska się co tydzień nie chodzi. Potem, wiele lat później, przypomniała mi się karczma z Bobrku, kiedy w Manchesterze zobaczyłem znowu ten sam rodzaj miłości do piwa: pełny pub, na małej scence kilku dziadków grających skoczne, irlandzkie melodie i hektolitry piwa wędrujące z nieskończonej ilości nalewek do coraz bardziej spragnionych ust. Wiadomo przecież, że po jednym piwie pić się chce strasznie i pragnienie może być ugaszone jedynie przez piwo następne, co tak kobietom trudno pojąć. Gdyby było łatwo, nie pytałyby co chwila, czy to już ostatni browarek. Bo nie ma „ostatnich browarów”, żaden nie jest ostatni, są tylko kolejne, następne i jeszcze jedne. To tak, jakby mężczyznę spytać, czy ten rozkołysany facet naprzeciwko, to już na pewno ostatni kumpel z wojska. Jak może być ostatni, jak nas tam kilka tysięcy było! I myślę, że Spiż najfajniejszy i najprzytulniejszy będzie dopiero wtedy, jak tam wszyscy pójdziemy na piwo. To proste, im więcej przecież ludzi w piwnym pubie, tym przyjemniej! Czego tej nowej knajpie na nowej drodze życia z całego serca życzę! 

Mini browar, restauracja, klub muzyczny "Spiż", Katowice, ul. Opolska 22