Autorem wpisu jest: Marian Jeżewski

Korespondencja własna z Piemontu:

To był wyjątkowo pracowity wyjazd. W ciągu trzech dni przetestowałem 97 win. Przez usta przepłynął mi cały przekrój piemonckich smaków. Momentami czułem się jak juror castingu do „Idola”…

…Podchodzi przedstawiciel aziendy, dyskretnie uśmiecha się w naszą stronę po czym wskazując na butelkę, prezentuje walory i historię zawartego w niej trunku. Przepłukuje winem kieliszek i nalewa odrobinę do oceny. Ja krytycznym okiem analizuję jego (wina, nie człowieka!) wygląd zewnętrzny, napełniam nos aromatem i siorbając, mlaskając oraz rozprowadzając płyn po jamie gębowej wypluwam do kuwety. Chwila skupienia – wrażenia trafiają do notesu. Jeszcze parę pytań o rocznik, winifikację, ekspozycję winorośli i … dziękujemy, następny proszę…

Ten sam szczep, różne wina
Winnym szczepem „numero uno” Piemontu jest niewątpliwie Nebbiolo, w wolnym tłumaczeniu „mglisty” od „nebbia” – mgła. Mglista często bywa tu aura, o czym przekonałem się od razu pierwszego poranka w Turynie i dość mgliste jest nasze pojęcie o robionych z niego winach. Rozwiejmy więc wątpliwości. Z Nebbiolo powstaje: Barolo, Barbaresco i Nebbiolo. Skąd różnice w nazwach? Najsłynniejsze – Barolo, powstaje z Nebbiolo, które rośnie w okręgu miejscowości Barolo. Jest to ściśle określony obszar ok. 1200 ha. Analogicznie z Barbaresco, przy czym upraw jest o połowę mniej. Inne wina robione z Nebbiolo mają nazwę miejscowości połączoną ze szczepem, jak np. Nebbiolo d’Alba (czyli z Alby), czy Nebbiolo d’Roero. Jest też Nebbiolo Langhe – od nazwy całej apelacji.
Drugim popularnym czerwonym winem jest Barbera – robione ze szczepu o tej samej nazwie. Tu sprawa jest prostsza, są dwa okręgi: Barbera d’Asti i Barbera d’Alba. Barbera, to drugi szczep Italii, pod względem ilości upraw (po Sangiovese).

Mniej znani, ale też lubiani
Czerwone:
Dolcetto („małe słodkie”), jak sama nazwa wskazuje, nie jest winem słodkim. Miłe (nie, gdy jest kiepskiej jakości) wino do picia „za młodu”, wtedy jest najlepsze.
Brachetto – słodkawe, lekko musujące (vivace, frizzante), to również nazwa szczepu miejscowego (czyli autochtonicznego, endomicznego).
Freisa – lekkie wino, bywa perliste, też nazwa miejscowego szczepu.
Białe:
Gavi, ze szczepu Cortese – ciekawe białe wina, rześkie, oddające w charakterze terroir.
Arneis (szczep Arnejs, Arneis) – to moje odkrycie – daje wina trochę aromatyczne (zioła, gruszki), dobrze zbudowane, z charakterem.
Moscato (z Moscato Bianco) – musujące (spumante), słodkie, lekkie (ok. 5% alk.) – dla amatorów.
Są też szczepy międzynarodowe, takie jak Cabernet Sauvignon, Pinot Noir (Nero), Chardonnay, ale to produkcja marginalna, często służą do kupaży.

Winnice, wina i ludzie
Parę słów o winnicach (po włosku w Piemoncie winnica to: azienda, bric, costa, sito, sorí), których wina kosztowałem. Pierwszego dnia sprawa była uproszczona. Przedstawiciele pięciu: La Briusa, Cascina Zoina, Dora Renato, Fratelli Serio & Battista Borgogno i La Trava (gospodarz spotkania) – tworzą tzw. cooperativę (inaczej konsorcjum, spółdzielnię), zebrali się w jednym miejscu. Mistrzem ceremonii był ich wspólny enolog – Massimo Boido.
La Trava położona jest w niewielkiej, malowniczej miejscowości Mango (teraz mogę mówić, że piłem wina z „mango”!). Przedstawiciele poszczególnych producentów przywitali nas i gościli bardzo serdecznie. Czuliśmy jak ważna jest dla nich promocja swoich win, nawet w naszym raczkującym winiarsko kraju. Nie sposób opisać tu wszystkich (ponad 30) degustowanych win. Wybrałem po jednym z każdej winnicy i napisałem kilka słów (patrz: pod zdjęciami obok).

Tego samego dnia w miejscowości Barbaresco czekało na nas kolejnych pięciu wytwórców: Brema, Degiorgis, Filippo Gallino, Saria i San Biagio. Można powiedzieć, że są dla siebie konkurencją. Nie było jednakże żadnego problemu, by razem zaprezentowali nam po kilka swoich win. (Również wybrane pozycje opisuję po zdjęciami w galerii.)

Dzień drugi
Drugiego dnia słoneczny poranek przywitał nas fantastycznym widokiem. U stóp Hotelu Parco Europa roztaczała się panorama gęstej zabudowy Turynu, a w oddali stały dumnie ośnieżone, groźne szczyty Alp. Potęga gór nasuwa skojarzenia o kruchości naszego życia – od razu uświadomiłem sobie ile jest jeszcze win do spróbowania! Rogalik z kawą i do pracy.
Po 1,5-godzinnej jeździe stanęliśmy przed zabudowaniami aziendy Demarie. Najpierw przywitał nas kosmaty tropiciel trufli – pies Didone, a potem gospodarz – Paolo Demarie. Gospodarstwo przestawia się na nowoczesną produkcję win ambitnych i eleganckich. Po degustacji moim faworytem pozostanie Nebbiolo Roero 2005 o pięknej, głębokiej czerwieni, zrównoważone, ze zdecydowanymi taninami i aromatami czerwonych owoców, z delikatną nutą wanilii. Świeże i żywe, a już całkiem eleganckie i subtelne.

Wina rodziny Veglio dojrzewają przy muzyce zespołu Nirvana. Podczas prezentacji cały czas coś grało, a potem zaczęło się dość hałaśliwe butelkowanie w rytmie „We will rock you”. A jakie robią wina? Raczej nieskomplikowane, obiadowe i atrakcyjne cenowo. Barolo 2004, łatwe w piciu, świetnie towarzyszyło nam przy włoskiej kuchni. Pani Giuseppina – seniorka rodu – osiągnęła w niej mistrzostwo absolutne (przy potrawie z dzika biłem brawo!).

Kolejny punkt, to położona niedaleko Alby winnica Battaglio. Właściciele, Lidia i Mario, dokumentują uznanie swoich win szeregiem zdobytych nagród. Wina cechuje duża troska o jakość. Barbera 2005 miękko przylega do języka, jest przyjemna i dostojna. Specjalnie selekcjonowane grona, niskie zbiory, 18 miesięcy w małej beczce i przynajmniej pół roku w butelce, dały wino dobrze zbudowane o delikatnych aromatach, zachęcające do konsumpcji.

Dzień trzeci – biały
Biały, bo degustowaliśmy wyłącznie wina białe. Pierwsza winnica, to Morgassi Superiore. By nas spotkać, właścicielka Marina Piacitelli, przyjechała z Milanu, towarzyszył jej enolog, Alessandro Rastero. Smakujemy wina Gavi ze szczepu Cortese. Młode, z 2007 roku, dopiero 1 miesiąc po zabutelkowaniu, jest już bardzo dobre. Bladożółte, rześkie, cytrusowe, dobrze zbalansowane, przyjemne, żywe w ustach. Gavi, jak na wino białe może długo leżakować, nawet 15 lat. Kosztujemy właśnie rocznik 1993 – potrzebuje przewietrzenia, otwiera się ciekawym, łagodniejszym aromatem, jest bardziej mineralne, zupełnie przyzwoite.

Castellari Bergaglio będę wspominał z nowoczesnej, trochę ascetycznej i odważnej formy. Wszystkie te elementy znajdujemy w pomieszczeniu do degustacji, a także winach, które przygotował nam do spróbowania Marco Bergaglio. Każde ze szczepu Cortese, a jakie inne. Zaskakuje nas Pilin 2001 – piękny złoty kolor, aromaty lipy, miodu, trawy – zdaje się, że będzie słodkie, ale jest delikatnie wytrawne, lekkie, z miłą kwasowością. Grona zbierane z najstarszych upraw, 30-80-letnich, pierw suszone przez 30-40 dni w skrzynkach, potem wyciskane, fermentowane w stali i leżakowane w dębie ok. 10 miesięcy, a potem 2 lata w butelce. Wyjątkowe.

Ostatnia wizyta. Producent „La Scolca” znany jest przede wszystkim z win musujących. Pani Luisa Soldati – 5-te pokolenie właścicieli, przedstawia swoich klientów: Sarę Fergusson, Sophię Loren, Toma Cruise’a, a zwłaszcza królową Elżbietę II. No tak, marketing jest najważniejszy. Wina przyzwoite, ale nie powalają. Ciekawostką okazuje się „Millesimato” robione tradycyjną szampańską metodą. To ulubione (ponoć) wino w/w monarchini. Ma nieoczekiwany, czekoladowy smak, a nie jest słodkie. Coś w sam raz dla diabetyków.

Reasumując
warto odwiedzić Piemont, chociażby nie było czasu na nic innego oprócz win. Codziennie 3 godziny w samochodzie, to okazja na przyjrzenie się co widać za szybą. Barokowy, przepełniony samochodami i pośpiechem Turyn oraz pagórkowatą, pełną wiejskich klimatów i winnic okolicę.

Jest też różnica międzynarodowa. Symboliczne było powitanie na lotnisku. Zwykle wychodząc po nieznaną osobę trzyma się kartkę z jej nazwiskiem. Witający nas Pietro, trzymał w ręku prospekt z logo Federexport – swoją firmą, która nas tu zaprosiła. Takie odwrócenie ról. Kolacja, była tylko powitalna, pożegnalnej już nie. Ostatniego dnia, po całodziennej degustacji, zostaliśmy podwiezieni pod hotel – i arrivederci! Cóż, co kraj, to obyczaj. Podróże uczą, a był to przecież „educational tour”. Pozostają wina – ponad różnicami. Oraz ludzie robiący je z pasją i miłością…

Wyjazd miał miejsce 21-25 kwietnia 2008 roku, organizatorem „Educational Tour” była firma Federexport Piemont.