Autorem wpisu jest: Marek Wyciślok

Nadejście pory jesiennej to dłuższe, chłodniejsze wieczory, ale to także czas, który może posłużyć do częstszych spotkań w gronie znajomych i w towarzystwie wyśmienitych trunków. Dlatego też z wielką przyjemnością udałem się na degustację alkoholi, na której zaprezentowało się liczne grono „domowych" wytwórców.

W tę sobotnią noc, jak się później okazało, można było spokojnie zapomnieć o IV Rzeczpospolitej i na kilka godzin przenieść się do czasów Pierwszej, kiedy miody pitne, nalewki, likiery czy wódki gościły na stołach szlachty i mieszczańśtwa, a każdy szanujący się dom posiadał swoje oryginalne i pilnie strzeżone przepisy.

Na szczęścia duch w narodzie nie ginie i prezentowane na degustacji wyroby zaskakiwały profesjonalizmem oraz złożonością. Moim faworytem stało się wino Promises autorstwa "Mcb", które jest dowodem, że można wyprodukować "poważne" wino w domu. Niejedna dobra restauracja czy specjalistyczny sklep z alkoholami nie powstydziłyby się tego trunku w swojej ofercie. Drugą propozycją, która zrobiła na mnie wrażenie było wino wiśniowe "Kosy". Każdy, kto lubi wina z tzw. Nowego Świata, powinien pokosztować tej propozycji. Gdyby mogło wejść do masowej produkcji, autor zarobiłby na nim z pewnością nie małe pieniądze.

Poza winami mieliśmy także okazję pokosztować innych domowych specjałów. Czereśniówka "Tomisza" z pewnością jest godna najlepszych szlacheckich stołów, na których jak wiadomo nie pijano byle czego. Trunek z czarnego bzu z bukwiną wyprodukowany przez "Smoola" pozostawił niezapomniane wrażenie – idealny trunek na długie, zimowe wieczory we dwoje. Wiśniówka "Zdzisławy" może stać się idealnym bohaterem jesiennych wieczorów, podczas których na pewno rozgrzeje nie jedno zmarznięte ciało.

Hitem wieczoru stało się wino z jeżyn "Kosy". Oto mamy prawdziwe arcydzieło domowej produkcji: świetnie zrównoważone, pełne, soczyste i aromatyczne wino wymykające się spod kontroli. Na pewno jest mu się trudno oprzeć więc może nie warto czekać na kolejną degustację do przyszłej jesieni? Zwieńczeniem moich wrażeń była propozycja "Tomisza" i jego Śliwowicy Podrajskiej. Nęciła swoją nieskazitelną klarownością, zachwycała doskonałą przewrotną mocą, aż dłonie same składały się do oklasków.

Wszystko co dobre, jak zwykle, szybko się kończy i zanim człowiek się obejrzał ostatni trunek został zdegustowany. Tym bardziej z wielkim smutkiem, że dziś prawdziwe domowe trunki spotyka się niezwykle rzadko, a szkoda…

 

P.S. Twórcy degustowanych trunków występowali anonimowo, dlatego podajemy tylko ich pseudonimy.

Degustacja odbyła się 6 października 2007 roku w katowickim lokalu Madero, ul. Wita Stwosza 7

Foto: Skyhook

Na zdjęciu: uczestnicy degustacji