Autorem wpisu jest: Jarosław Gibas

Macie ochotę na mrówki? Po zjedzeniu tego dania można nieźle zaszpanować: „wiesz, jadłem niedawno mrówki i nawet niespecjalnie wchodzą między zęby!” Na szczęście danie o tak wdzięcznej nazwie nie jest zrobione z prawdziwych mrówek, więc wszystkich mieszkańców blokowisk, którzy sięgają teraz po kajet, by zanotować przepis na mrówki faraona, których nie mogą się z kuchni pozbyć, muszę rozczarować. Z drugiej jednak strony szkoda, bo epidemia mrówek mogłaby się wreszcie na coś przydać. Same zaś mrówki w wersji gastronomicznej znalazłem w prawie nowej restauracji Pekin, za którą należy trzymać kciuki, bo wszystkie jej restauracyjne poprzedniczki zajmujące ten lokal padały jak, nie przymierzając, mrówki po muchozolu!

Najpierw była tam restauracja celtycka i owszem, owszem, tyle że pusta w środku. Potem pojawili się tam Francuzi i zaprowadzili prowansalskie porządki – problem jednak w tym, że mało kto o tym wiedział. Teraz mamy tam Pekin i jak tak dalej pójdzie, to trzeba będzie na poszukiwanie nowego rodzaju kuchni wybrać się w bezkresny kosmos, żeby tej kulinarnej podróży zachować konsekwencję. Póki co jednak mamy w Katowicach kolejną chińską restaurację tym się od pozostałych różniącą, że w menu dań jest rzeczywiście bez liku. Jak tylko zobaczyłem tę kartę, to zaraz zapragnąłem strusia, bom już dawno tego miłego stworzonka nie smakował, ale niestety strusia akurat w kuchni zabrakło. Był natomiast telewizor z chińskim karaoke, którego i tak się nie da zaśpiewać, skoro na dole ekranu migają robaczki zupełnie do liter nie podobne. Na pocieszenie w telewizorze pełno się kręci chińskich piękności opatulonych w kimona, które podciągane na niewidocznych linach przelatują po nieboskłonie, jak w dobrych chińskich starych arcydziełach z Brucem Lee. Do tego dawna celtycka boazeria, jest teraz nową chińską boazerią i wiszą na niej dodatkowo chińskie monogramy. Są też parawany, lampiony i czerwone frędzle, które jak wiadomo od razu odpowiednią atmosferę czynią.

Zacząłem od zupki tofu z mięsnymi gałeczkami (8 zł), czyli od chińskiego bulionu ze sporym dodatkiem makaronu sojowego i czegoś, co nazywają sojowym serem. Do sera to wprawdzie niepodobne, ale bardzo smaczne. Co więcej, zupa została podana akuratnie z przykryweczką, po której podniesieniu aromat zdawał się wypełniać cały wszechświat. Trochę mały i w piwnicy, ale zawsze!  W końcu po przepłukaniu wrażeń lanym piwkiem (0,5 L za 5,5 zł) zabrałem się za mrówki. Właściwie to nazywa się to danie jeszcze dziwniej, a mianowicie mrówki na drzewie (12,9 zł). Podobno dlatego, że maleńkie okruchy mielonej wieprzowiny doprawionej ziarnami niewiadomo czego i wymieszanej z drobniutkim sojowym makaronem właśnie mrówki przypominają. Ale czemu na drzewie? Pewna znajoma, u której kiedyś gościła w domu Chinka własnoręcznie przygotowująca kolację, została zapoznana z tym daniem i poinformowana, że to bardzo stary i powszechnie w Chinach znany przepis. Pora spróbować – ściągam zatem ostrożnie z podgrzewacza i… no, nic dziwnego że takie znane, skoro takie dobre. Wprawdzie pali przełyk i trzeba suto piwkiem zapijać, ale za to jak pięknie wchodzi. Potrawa szybko syci i jest naprawdę smaczna – warto jej kiedyś jeszcze spróbować. Wprawdzie po dwóch godzinach byłem już znowu głodny, ale co tam, skoro jedzenie jest takie przyjemne, to czemu miałbym odmówić sobie częściej tej przyjemności.

Nie wiadomo czemu to urocze miejsce na Mickiewicza ma takiego pecha do restauracji. Aż strach pomyśleć co się stanie, jak by tak Pekinowi też nie wyszło. Przyjedzie solariowy kolo w czarnym merolu i otworzy kolejny zamtuz, który dziwnym trafem okaże się złotym interesem. Oby tylko tak się nie stało! Pekin ma szanse na przetrwanie, ale przed nim teraz najcięższy okres – czas budowania własnej klienteli. Zanim to nie nastąpi, trzeba będzie trochę cierpliwości. A nam warto czekać i zaciskać kciuki, bo powstała w Katowicach nowa, całkiem sympatyczna knajpa (jedyna chyba, w której nie razi telewizor) i co ważniejsze: z naprawdę fajną kuchnią, w której gotuje prawdziwy Chińczyk, a oni przecież dryg do tego zajęcia mają we krwi. No to trzymamy kciuki… i do mrówek będziemy powracać!

Restauracja Pekin, Katowice, ul. Mickiewicza 32