Autorem wpisu jest: Jarosław Gibas
Struthio camelus – duże afrykańskie ptaszysko z doskonałym wzrokiem, potrafiące wypatrzeć co się dookoła niego dzieje na odległość 5 km. Niezły biegacz – w sprincie potrafi osiągnąć nawet 70 km/h. Aż zastanawia po co komuś, kto potrafi tak szybko uciekać chowanie głowy w piasek. Żywi się całkiem wykwintnie – wtranżala między innymi ślimaki, żółwie, młode pędy traw i oczywiście jaja innych ptaków. Jego wyrafinowane podniebienie łatwo sprawdzić, bo z powodu braku wola, można mu włożyć do gardzieli rękę aż po łokieć! Chociaż taka zabawa nie jest jego ulubioną formą spędzania wolnego czasu. Potrafi ważyć 150 kg, mierzyć 2,5 metra i żyć ponad 70 lat! Do tego ma jeszcze jedną cechę – dobrze przyprawiony wyśmienicie smakuje!
W Oberży Podkowa chyba w ogóle lubią zwierzęta – już od progu rzuca się w oczy ukryte w ścianie okno, za którym latają papugi. Ba… latają. Drą się w niebogłosy, tocząc między sobą wielkie boje. Od razu pomyślałem, że gra idzie o to, którego ptaszka kucharz każe przyrządzić w pierwszej kolejności. Taka papuga w pomarańczach też przecież mogłaby być niczego sobie… Ale wróćmy do karczmy – stoi przy drodze ze Szczyrku do Bielska i czatuje na tych wszystkich amatorów białego szaleństwa, którzy czując ból w kolanach i lędźwiach, zechcą wypełnić pustkę w żołądkach. Zajeżdżają więc na parking cali szczęśliwi, że znajdą tu ceny o połowę mniejsze, niż w naszej narciarskiej stolicy. No cóż – ceny niestety nie są najmniejsze, ale warto tu zapłacić za odrobinę kulinarnego szaleństwa. Oczywiście zamówiłem stek ze strusia w borowikach z (38 zł) plus duże piwko (0,5 L za 5 zł). Prawdę powiedziawszy spodziewałem się mikroskopijnej porcji – strusiątka raczej, niźli okazałego strusia, a w końcu okazało się, że ledwo tę porcję zmieściłem. Mięso ciemne, choć po strusiu występującym zazwyczaj w kartach menu pod pozycją drobiu, spodziewalibyśmy się czegoś jaśniejszego. Trochę kruche i wielce pyszne. Do tego borowiki, które skomponowały się z całością nadzwyczaj akuratnie. Aż do teraz ślinka mi cieknie.
Do teraz przypominają mi się również wszelkie kulturowe wzorce nałożone na to piękne zwierzę. Jak tu przecież nie wspomnieć Pędziwiatra, który z kojota i grawitacji szydzi, i który tak szybko przebiera odnóżami, że ich nie widać? I kto by pomyślał lata temu, kiedy w wieku szczenięcym zasiadałem przed telewizorem i zaśmiewałem się z kojota – niedorajdy do łez, że po latach będę mógł spróbować jego przebiegłego oprawcy na talerzu. Wprawdzie bez przybrania w laski dynamitu, ale zawsze. Struś zagościł też w naszej serii dowcipów ze szczytami w tytule: szczyt chamstwa – przestraszyć strusia na betonie! I ostatnio w jednej z moich ulubionych reklam już nie tak ulubionego piwa. Dwa orły z reklamy jako żywo przypominają pewien koleżeński duet ze średniej – tak samo zadziwieni spoglądali na wszystko wokół i tak samo człapali wspólnie przez szkolne korytarze. Jeśli do tego dodać przygodowe kino ze słynnym diamentem Gwiazdą Południa spoczywającym w strusinym brzuchu, to właściwie mamy komplet.
Na szczęście coraz więcej przybytków kulinarnych oferuje pełny zestaw strusiowych możliwości – w Podkowie zjemy również trzy zupy ze strusia! I dobrze, bo to naprawdę znakomita kuchnia, pod warunkiem, że się ją dobrze zrobi. A poza tym porcje ogromne, piwko świeże i atmosfera przyjemna. Można sobie na dokładkę samemu nad kominkiem kiełbaskę czy pstrąga zmajstrować. Cóż więcej nam do szczęścia potrzeba? No, chyba tylko tych papug, co to za oknem harce odstawiają i budzą moje kulinarne zainteresowanie!