Autorem wpisu jest: Marian Jeżewski
Na trzy dni Kraków stał się winną stolicą kraju – od 22 do 24 listopada 2007 roku miały tu miejsce V Międzynarodowe Targi Wina ENOXPO. Około 90 wystawców pracowicie promowało kulturę spożycia tego szlachetnego napoju. Dla miłośników wina, to „żyć nie umierać". Byłem i piłem – o czym uprzejmie donoszę.
Już na pierwszy rzut oka targi zdominowali Francuzi. Pawilon francuski liczył 23 producentów – oj, było w czym przebierać. Zmasowany atak przeprowadzili także winiarze z Moraw, było trochę Włochów i Mołdawian. Pokazała się Słowenia, Gruzja, Niemcy, RPA, a nawet Macedonia. Brakowało mi bodeg hiszpańskich i win węgierskich. Ale przejdźmy do rzeczy…
Francja winem płynąca…
Zacznijmy więc od Francji. Winiarze Carreau z Bordeaux – wspomnienie zostanie przy posiadłości L'Escadre i dobrze współbrzmiącym z tą nazwą winem „Major". Miła niespodzianka – Nicolas Carreau całkiem zrozumiale mówi po polsku. Wino pochodzi z niewielkiej, jednohektarowej parceli, rocznik 2002, 16 miesięcy w beczce – to subtelny, harmonijny, lekko owocowy Merlot – mógłbym przy nim zostać, ale obowiązki wzywają…
Bordoska rodzina Lurton postawiła w tym roku na wina lżejsze, bardziej „młodzieżowe" – co można było zauważyć nawet po kolorystyce niektórych etykiet. Chociaż „Château du Barry 2005" chętnie zamówiłbym skrzyneczkę – proste, ale o wyjątkowej elegancji, a dla koneserów było też coś z apelacji Margeaux.
Jeśli lubicie wina białe, to „chablis" Jean-Marca Brocarda, wszystkie jednoroczne, godne są polecenia – całkiem już dostojne, ułożone, z delikatnym charakterem. Takie chardonnay pije się samo.
Bertrand de Serecey z Saint Emilion miał tylko trzy pozycje, a co jedna, to lepsza. Nalewając ostatnie: Lagránge Monbadon 2003, stwierdził, że „to wino dla którego do mnie przyjedziecie" – rzeczywiście, wiedział co mówi: 70% merlot i 30% cabernet franc – piękna, głęboka czerwień, złożony bukiet, aksamitne – wziąłem od niego numer telefonu…
Ponieważ w odpowiedniej (!) ilości, bąbelki podnoszą poziom animuszu, a dzień zapowiadał się długi – uraczyłem się szampanem Guy Charbaut. Spełnił oczekiwania, ale czy piliście kiedyś złego, prawdziwego „champagne"?
Z ziemi włoskiej i morawskiej…
Północna Italia, to oczywiście Piemont i słynne Barolo. Simon Monforte z „Federexport Piemonte" nie omieszkał je, między innymi, zaprezentować. Przekonałem się, że to uznanie nie jest bezpodstawne. Dodam, że obsługa tutaj była bardzo sympatyczna, częściowo polska i urodziwa.
W Republice Czeskiej jest 377 winiarskich miejscowości, z czego 311 na Morawach i to temat na oddzielny artykuł. Morawianie przywieźli tyle wina, że jego mała część wystarczyłaby w zupełności. Ich jakość z roku na rok rośnie. Zwrócę uwagę tylko na dwa „rulandery", czyli „pinoty" (te czeskie tłumaczenia!): „biały" (a właściwie szary – „gris") producenta: Spielberg – o urzekających aromatach kwiatowych i miłej nucie owoców tropikalnych – przyjemne, lekko orzeźwiające; oraz „niebieski" (czyli czarny – „noir") spółki Valtice – o żywej czerwieni, delikatnie owocowy z charakterystycznym aromatem – zyskuje w miarę kosztowania. Nasi sąsiedzi zachęcają do odwiedzin – przecież to tak blisko! – wręczają przewodniki ze wszystkimi możliwymi do zwiedzania atrakcjami regionu. Winiarską i historyczną ciekawostką mogą być chociażby wina Templariuszy, które dotarły do Krakowa z Čejkovic.
Nowości
Dobre wrażenie zrobił na mnie, wchodzący dopiero na nasz rynek „Niemiecki Instytut Wina". Był tu cały przekrój rieslingów: od zupełnie wytrawnego do prawie słodkiego. Przyjemny, łagodny Armand, z nutą brzoskwini, to coś dla pań. Dla mnie miłym znaleziskiem okazał się Spätburgunder 2004 Bernard Huber Weinbut – treściwe, ułożone, harmonijne, intrygujące wino. Fachowość i kompendium wiedzy, którego tu doświadczyłem były godne zaznaczenia.
Mołdawskie smaki są dość charakterystyczne. Zaczynając od czerwonych wytrawnych i lekko nieklarownych z ziemistym posmakiem, poprzez całą gamę półwytrawno-półsłodkich, a kończąc na mocnych słodkich. A wino „Shervin" – 18-to letnie, wzmocnione (20%) – gdyby to była degustacja „w ciemno", uznałbym za typowe, solidne sherry (pewnie stąd ta nazwa!).
Ciekawość przyprowadziła mnie do reprezentanta Macedonii – Popova Kula Winery. Oprócz win ze szczepów międzynarodowych takich jak merlot, cabernet czy sauvignon blanc, skosztowałem autochtonicznego, macedońskiego „stanushina". Dopiero kiedy Grzegorz Łaskarzewski, przedstawiciel na Polskę, podsunął mi talerz, zrozumiałem jak znakomicie te wina współgrają z jedzeniem: wędzoną szynką, żółtym serem czy salami. Przecież o to chodzi!
Konkluzje
Na targach byli nie tylko bezpośredni producenci, można było znaleźć także wielu znanych importerów takich jak Austrovin, Castel, Dom Wina, Jeanjean. U nich też nie brakowało winnych trunków. Chciałbym przekazać uwagę organizatorom: kto wpadł na pomysł, aby w samym centrum hali umieścić stoisko ze śmierdzącymi cygarami? Gryzący i duszący dym powodujący ostre pieczenie oczu i kaszel połączony z odruchem wymiotnym, nie sprzyjał delektowaniu się winem i wyczuwaniu jego subtelnych smaków, a wręcz przeciwnie – psuł całą tego przyjemność. Podobne odczucia wiązały się z pojawiającym się w jednym miejscu intensywnym zapachem ryb. Miejmy nadzieję, że za rok to się nie powtórzy.
Spostrzeżenie końcowe, to nieobecność winiarzy Nowego Świata. Jedyna oferta RPA, ze znakomitym „Les Pleurs Syrah" – to trochę mało. Francja dla odmiany potraktowała polskiego odbiorcę bardzo poważnie. Wniosek: zyskując przychylność klienta, zaczyna się o nim zapominać – pamięć wraca kiedy się go traci. Prosimy więc o stałą pamięć, szkoda wina!
Foto: Marian Jeżewski
Za zdjęciach: uczestnicy Targów