Autorem wpisu jest: Jarosław Gibas
Są takie miejsca na ziemi, gdzie czas się zatrzymał. Przynajmniej kulinarnie. Owo „zatrzymanie czasu" polega zaś na tym, że obsługa kuchni ma wrodzony wstręt do kupowania czegokolwiek w sklepie. Zatem kiedy je się np. prosię – to hodowane było u sąsiada, grzyby są prosto z lasu, marchewka z ogródka, nalewka z piwnicy… i tak można by wymieniać bez końca. Wszystko zaś położone w malowniczej leśnej głuszy – wystarczająco daleko od centrum Krakowa, by nie czuć spalin wokół Plant i by nie przeszkadzały flesze japońskich turystów. I jednocześnie wystarczająco blisko, by chciało się na chwilę wyrwać z miejskiego zgiełku. Ku naturze… Dokładnie ku „Dworowi Bella Vita".
Przybytek ten był przez lata powolutku i konsekwentnie restaurowany, aż zamienił się w całkiem piękny hotelik z restauracją i własną galerią. Trafiłem tam za namową konesera sztuki i dobrego żarcia, z którym jak siądę przy nalewkach, to nie możemy skończyć. Była akurat okazja – Św. Huberta, czyli święto w sam raz, by posmakować myśliwskiego bigosu na sarninie z dodatkiem gęsi i indyka. Wszystko w 100% swojskie. W menu był też żurek na naturalnym zakwasie z białą kiełbasą, smalec, pasztety, grzaniec na austriackim winie z Doliny Wagram, którego sposób przyrządzania tłumaczono mi długo i cierpliwie, z takim jednak skutkiem, że niewiele z tego zapamiętałem. To oczywiście prawidłowa reakcja, bo sposób na grzańca powinien być zawsze tajemnicą gospodarzy. Potem przyszła kolej na zezworówkę, rozmowy o sztuce, jałowcówkę, rozmowy o kulturze… i tak przetykaliśmy dysputę gęstą nicią kolejnych produktów własnej domowej roboty.
Na koniec (kiedy już nie byłem w stanie niczego więcej spróbować) wysłuchałem znakomitej opowieści o tym, jak to we dworze na cześć Henryka Dąbrowskiego (tak droga młodzieży: chodzi o gościa z naszego hymnu narodowego, któren się urodził był nie opodal dzisiejszej „Bella Vity") wymyślili Mazurek Dąbrowskiego, czyli ciasto mazurkowe z dziką różą, czekoladą, orzechami i miodem, a podawane z biało – czerwoną wstążką. Jak na razie wyrób ten znalazł wielkie uznanie u naszych ambasadorów – bo wreszcie mogą coś z tej Polski komuś podarować i odpuścić sobie obśmiane w „Czterdziestolatku" kryształy.
„Bella Vita" przypomina mi się zawsze, kiedy stoję dzielnie w hipermarketowej kolejce i patrzę na półki zapchane okropną bylejakością. Komu by się chciało dla masowego odbiorcy wiązać biało – czerwone wstążki czy pielęgnować od pokoleń przepis na pasztet lub pierś z gęsi? No, tylko nielicznym i chwała im za to.
Hotel, restuaracja „Dwór Bella Vita"
32-420 Gdów – Wola Zręczycka
Tel. (012) 288 94 90
Foto: Izabela Auner- Kargól