Autorem wpisu jest: Robert Fiałkowski
Rzym- stolica antycznego świata z każdym podbojem wzbogacał swą kulturę kulinarną. Rzymianie zachwycali się każdą nowinką, jaka docierała do stolicy z odległych zakątków imperium. Tym sposobem adoptowali do swoich potrzeb zwyczaje kulinarne odległych Greków, Galów czy Egipcjan. Z Bliskiego Wschodu pochodziły wonne korzenie oraz aromatyczne przyprawy. Na stołach zamożnych rzymian pojawiły się egzotyczne przysmaki. Wieczne Miasto stało się mozaiką na kulinarnej mapie Europy. Były to czasy, gdy dwór cesarski w pełni docenił uciechy stołu. Panowanie Tyberiusza i Nerona zapisało się w historii znanymi ze swego przepychu iście cesarskimi ucztami..
Opis jednej z takich uczt znajdziemy w dziele "Satirikon", którego autorstwo przypisuje się Gaiusowi Petroniuszowi. Bohater uczty to człowiek pozbawiony dobrego smaku, manier i ogłady. Urządza ucztę, która swym przepychem miała dorównać dworowi Nerona. Brakuje mu przy tym klasy i elegancji, swym zachowaniem wzbudza zakłopotanie na twarzach przybyłych na ucztę gości. Postać Trymalchiona to obraz barbarzyńcy w ogrodzie, sama zaś uczta okazała się doskonałą ilustracją obyczajów zwiastujących powolny upadek imperium.
Opis uczty
Przy stołach zasiedli znajomi, przyjaciele oraz liczni goście. Rzymskim zwyczajem leżeli na wygodnych sofach, ustawionych wokół stołu. Goście jedli gołymi rękami natartymi wcześniej suszoną żywicą. W wielkich kadziach podano do stołu znakomite wino greckie. Jego rocznik onieśmielał nawet największych koneserów. Po napełnieniu, czary z winem przechodziły z rąk do rąk. W kadziach z winem pływały pęcherze pławne, co miało zapobiec jego zmętnieniu.
Ku uciesze gości zjechała ogromna obręcz, z której opadały wieńce ze złota z przypiętymi do nich laurkami. Małe warchlaki z cukru swymi pyskami dosięgały wymion pieczonej maciory. Do stołu podano pieczonego dzika z zaszytymi w miejsce wnętrzności żywymi kwiczołami. Po rozpołowieniu mieczem z boku zwierza wysypywały się na stół żywe prosięta. Po chwili podano koźlę gotowane w hełmie. Krajczy dobywszy miecza rozpołowił pieczeń na oczach biesiadników. Na wielkiej tacy stała ulepiona z cukru postać w kształcie bożka Priapa, obwieszona kwiatami i owocami. Jego odzienie unosił wielkich rozmiarów fallus. Słudzy podali do stołu wytworne zakąski, którymi zajadano się przed głównym daniem. Na stole stał osioł z korynckiego spiżu, wypełniony po brzegi czarnymi i zielonymi oliwkami. Nad nim były szale z wyrytym imieniem gospodarza. Na srebrnej wadze leżały polane obficie miodem pieczenie. Tace były pełne gorących kiełbasek, winogron oraz punickich owoców granatu.
W pewnej chwili wniesiono wielką, okrągłą tacę, na której było dwanaście znaków zodiaku. Na każdym znaku ułożona była inna potrawa. Ciasta zdobiły szale Wagi, na Lwie leżały figi, na Bliźniętach nerki i jądra, z kolei na Pannie macice młodej maciory. Za rarytas uchodziły daktyle nadziewane orzechami lub utartym pieprzem. Po dosoleniu gotowano je w rozcieńczonym miodzie. Podano do stołu pieczone pieczywo z kaparami, marynowane karczochy, ostrygi, sery w ziołach i oliwie.
Biesiadzie towarzyszyli muzycy, na salę, co chwila wbiegali młodzieńcy i tancerki wraz z pieśniarzami, którzy umilali czas przy stole.
Chcąc sobie zapewnić dostatek delikatnego ptasiego mięsa zakładano specjalne ptaszarnie. Z klatek wypuszczono egzotyczne ptaki, które chwytali ptasznicy za pomocą pacek pokrytych gęstym lepem. Podczas biesiady podano ptactwo, gęsi, kury i kaczki. Nie brakowało takich egzotycznych ptaków jak: pawie, papugi, flamingi i bociany. Rarytasem były zaprawiane sosem języki flamingów.
Wino i inne rarytasy
Zgodnie z antycznym zwyczajem wino pijano po rozcieńczeniu zimną wodą. Wodę chłodzono kruszonym lodem zwiezionym z alpejskich zboczy. Takie bryły lodu przechowywano w głębokich piwnicach, chroniąc je przed słońcem. Wina przechowywane w amforach były gęste i bardzo mocne. Wino przelewano przez sito do krateru, po czym rozcieńczano z zimną wodą nawet do połowy. Wino białe otrzymywano z czerwonego przez dodanie kurzych białek, następnie potrząsano i odstawiano do następnego dnia.
W misach wokół stołów kłębiły się wszelakie stworzenia morskie. Ukryte pośród gęstwin ogrodu sadzawki były pełne ryb. Wielobarwne okazy rybiego rodu za dnia cieszyły oczy przybyłych na ucztę gości by wieczorem trafić odpowiednio przyrządzone na stoły. Mureny i węgorze podawano z dodatkiem pieprzu, octu, cebuli oraz miodu. Na tacach leżały świeże owoce morza. Do potraw dosypywano aromatyczne przyprawy, które uchodziły za cenne afrodyzjaki.
Gargantuiczna uczta Trymalchiona trwała w najlepsze. Gdy wina wypito zbyt dużo, uczta przybrała orgiastyczny charakter. Biesiadnicy tańczyli i śpiewali w rytm dawnych rytuałów. W pewnej chwili pijany gospodarz począł nagle odprawiać swoją ucztę pogrzebową. Wystraszeni goście nie czekając końca pośpiesznie opuścili domostwo …
P.S.
Gaius Petroniusz – poeta, polityk, filozof był królem życia i sybarytą – o nim to mawiał Seneka, że zamienia noc w dzień by dać upust swej epikurejskiej naturze. Ten arbiter elegancji szybko podbił serce cesarza znudzonego stoickim Seneką i całym dworem. Mistrz ciętej riposty, był wyrocznią w kwestii dobrego smaku, czym wzbudzał zazdrość rzymskiej arystokracji. Uchodził za artystę cesarza, wnosił ożywczy powiew do pełnego intryg, zmanierowanego dworu.
Ponieważ był wielkim znawcą sztuki, wiedział, że Neron, boski cesarz i poeta jest pozbawiony talentu. Poruszał się po dworze używając zręcznych metafor rzucanych jakby od niechcenia. Będąc mistrzem paradoksu zręcznie bawił się słowem. Nieudolny cesarz łasy nowych uciech pogrążał dwór w rozpuście. To, co się działo onieśmielało wyczyny samej Messaliny. Władca odziany w skórę bestii rzucał się na przywiązanych do słupa chłopców i dziewczęta, udając, że ich pożera dawał upust swym rządzom. Przekraczało to wyobraźnię nadwornych pisarzy i satyryków, samego Petroniusza natchnęło do opisu pełnej aluzji uczty…