Autorem wpisu jest: Robert Fiałkowski

Wędrujący po pustyni Izraelici opisywali Ziemię Obiecaną jako „krainę mlekiem i miodem płynącą'. Wieści o jej nieprzebranych bogactwach pozwalały im znosić trudy mozolnej wędrówki po bezdrożach Synaju. Po wielu latach obozowego życia, u kresu sił, głodni i spragnieni dotarli do ziemi Kanaan. Wysłani zwiadowcy donieśli, że kraj ten zamieszkuje lud zasobny a ziemia opływa we wszelkie dobra. W drodze powrotnej do obozu zabrali ze sobą kosze pełne fig, winogron i egzotycznych owoców. Ci rośli mężczyźni dosłownie uginali się pod ich ciężarem..

Po osiedleniu w ziemi Kanaan nowi przybysze chętnie zakładali winnice i ogrody. Urodzajna ziemia, egzotyczna roślinność i ciepły klimat sprzyjały uprawom. Dogodne położenie na skrzyżowaniu szlaków handlowych Bliskiego Wschodu pobudzało rozwój handlu i rzemiosła. Bliskość fenickich portów pozwalała nawiązywać kontakty z odległymi o wiele mil morskich stronami. To wszystko sprawiało, że kraje Lewantu odgrywały ważną rolę w starożytności.

Święta i uroczystości
Izraelici obchodzili wiele świąt, podczas których zasiadali do stołu całymi rodzinami. Czas umilali sobie grą na cytrze, śpiewaniem pieśni, recytowaniem sag rodowych. Biesiadą wieńczono podpisanie wszelkich umów, wizyt gości, a sam rytuał łamania chleba miał religijny charakter. Zawierał w sobie bogactwo treści obyczajowych, odwoływał się do uświęconej przez Pismo tradycji, czym integrował całą wspólnotę. Goście zajmowali miejsca na wiklinowych matach, plecionych z wełny dywanikach lub poduszkach, które były ułożone w podkowę. „Zasiadano" do stołu w pozycji półleżącej, a goście biesiadowali wspólnie podając sobie z rąk do rąk puchary z winem.

Ucztom towarzyszyło rytualne obmywanie rąk, posilano się zwykle ze wspólnej misy, która stała na niskim stoliku. Palcami wybierano strawę z naczynia, posługiwano się też kawałkiem chleba lub pęczkiem gorzkich ziół. Pajdy chleba zastępowały w ten sposób sztućce. Izraelici darzyli wielkim szacunkiem starszych, wokół których gromadziły się dzieci i wnuki. Linie genealogiczne były skrzętnie zapisywane, toteż każdy mógł prześledzić swoich przodków aż do samego Abrahama. Porządkowało to sprawy własności oraz zacieśniało więzi plemienne i rodowe.

Na stołach elity i dostojników pojawiało się mięso koźląt i jagniąt. Ptactwo było niezwykle cenione za tłuste mięso – szczególnie gęsi. Przedmiotem pożądania były tuczne cielęta i woły, potrawy ociekające szpikiem i tłuszczem były synonimem bogactwa i obfitości. Ceniono sobie dziczyznę – kozice, jelenie i gazele. W ryby zaopatrywano się w pobliżu „Bramy Rybnej" w Jerozolimie, gdzie kupcy feniccy z Tyru dostarczali poławiane w Morzu Śródziemnym stworzenia morskie. Z ryb słodkowodnych było pod dostatkiem tilapii zwanych dziś rybami św. Piotra, karpi oraz sardynek poławianych w jeziorze Genezaret. W okresie wędrówek ptaków, urządzano polowania na masowo gromadzące się w pustynnych rejonach przepiórki. Hodowano niewielkie stada zwierząt głównie na cele rytualne. Mięsem posilano się przy okazji specjalnych wydarzeń i świąt religijnych.

Kraina obfitości
Jak przystało na „krainę mlekiem i miodem płynącą", obfitowała w mleczne przetwory, masło i sery. W przydomowych piwniczkach gromadzono gliniane dzbany i misy, w których trzymano przetwory. Najbardziej ceniono sobie kozie mleko, które przechowywano w „butelkach" ze skóry. Chleb wyrabiano z jęczmienia lub z pszenicy. Oba rodzaje mąki mieszano z wodą, solą i ciastem z poprzedniego wypieku, a zagniecione placki pieczono na rozgrzanych kamieniach bądź w piecu. Pieczono też placki z mąki z dodatkiem suszonych owoców.

Rolnicy, pasterze, ogrodnicy, rybacy, myśliwi byli zobowiązani do zaopatrywania miasta we wszelkie dobra. W miastach przygotowywano proste, lecz smakowite potrawy. Na bardziej wyszukane dania można było natrafić na dworach żydowskich elit i kapłanów.

Izraelici nie jedli wieprzowiny, mięsa królika i wielbłąda. Drapieżne ptactwo, ryby bez łusek w tym węgorze uchodziły za nieczyste. Oliwę z oliwek hojnie dolewano do niemal wszystkich potraw, co nadawało im lekkości, aromatu i tak potrzebnej w tropiku wilgoci. Oliwę tłoczono na zimno w prowizorycznej kamiennej prasie. Z suszonych na słońcu winogron uzyskiwano rodzynki, raczono się też słodkimi i dojrzałymi figami oraz morelami. W tamtych czasach nie znano cukru, za to stosowano miód i słodkie syropy, sporządzone z soku z granatów, fig i daktyli. Miód pozyskiwano z pszczelich rojów usadowionych w dziuplach drzew lub rozpadlinach skalnych. Na takie wyprawy wybierali się najwięksi śmiałkowie.

W takim klimacie trudno o dobrej jakości wodę, stąd bardzo ceniono sobie wino. Zebrane kiście winogron ugniatano nogami w kamiennych tłoczniach. Młode wino od razu wypijano, resztę przelewano do bukłaków, gdzie spokojnie dojrzewały. Wino serwowano po rozcieńczeniu z wodą. W czasach rzymskich szczególnie ceniono sobie wino z Betlejem, które z uwagi na walory smakowe uchodziło za dar godny królów. Wino pozyskiwano również z granatów, daktyli i suszonych fig.

Potrawy przyrządzano na powietrzu, najczęściej na dziedzińcu przed domem. Za opał służyła słoma, drewno i suszone łajno zwierząt domowych. Chleb wypiekano na rozgrzanych kamieniach, w małych glinianych piecach lub na patelni. W kuchni używano garnków, chochli, dzbanów, patelni oraz naczyń na wino i wodę. Potrawy najczęściej duszono, rzadziej smażono na patelni. Na śniadanie raczono się mlekiem i chlebem z masłem lub serem. Główny posiłek przypadał na wieczór, było to coś w rodzaju obiadokolacji. Była to zwykle zupa lub danie duszone z warzyw i ziół z dodatkiem mąki i roślin strączkowych, w tym popularnej soczewicy, która była podstawą pożywienia, goszcząc często na stołach biedoty. W okresach głodu spożywano strączki chleba świętojańskiego.

Na każdym etapie historii żywność była dla hebrajczyków darem Niebios. Posilanie się nawet najprostszymi potrawami nabierało głębszego, religijnego znaczenia. Co ciekawe, wiele z tych tradycji dotrwało do naszych czasów, o czym możemy się przekonać odwiedzając domy ortodoksyjnych żydów w trakcie wędrówki po „Ziemi Świętej".