…a na zimę wino. Dziś kilka słów o Tunezji, jej trunkach i kuchni.

Tunezja należy do najbardziej liberalnych krajów arabskich. Są tacy co sądzą (nie bez racji), że o jej dzisiejszym obliczu zadecydowała pewna uparta i wpływowa Francuzka, pierwsza żona, pierwszego prezydenta Tunezji. Po latach francuskiego protektoratu (trwał od roku 1881) w 1956 Tunezja była niepodległa. Rok później została proklamowana republika, a na czele państwa stanął Habib Bourgiba. Wielu uważa, że to żona przekonała go do szeregu fundamentalnych reform: zniesienia wielożeństwa, zaniechania noszenia tradycyjnych chust przez kobiety, kontrolowania rozwodów przez sądy, dopuszczenia kobiet do szkół, parlamentu, władzy i wszelkich form życia publicznego. Młode kobiety stanowią ponad połowę studentów na tunezyjskich uniwersytetach.

Następca Bourgiby, prezydent Zajn al-Abidin ibn Ali niepodzielnie rządził Tunezją blisko ćwierć wieku. W następstwie wydarzeń arabskiej wiosny, w 2011 r. opuścił kraj, a Tunezja rozpoczęła swą demokratyczną transformację. Szkoda tylko, że w ostatnich latach stała się krajem mniej bezpiecznym dla turystów.

W Tunezji produkuje się niezłe wina, różnego rodzaju destylaty, pośród nich jest „Boukha” – wódka z fig i „Thibarine” – mocny likier daktylowy. Wytwarza się również piwo (ponad 700 000 hektolitrów), które co tu dużo mówić – nie zachwyca.

 

„Celtia” reklamowana jest jako piwo luksusowe oraz jako legenda, która jednak przemawia chyba… wyłącznie do bardzo spragnionych piwa.

Produkcja prowadzona jest przez przedsiębiorstwo: La Société Frigorifique des Boissons de Tunis – SFBT. Jest to jedyny producent piwa w kraju, z tradycja sięgającą 1889 roku. Warzy dwie marki lokalne: „Celtia” i „Stella” oraz dwie marki licencyjne: 33 Extra Dry (Grupa Castel – Francja) i Lowenbraü (Lowenbraü S.A. – Niemcy). Tylko wyrozumiałym piwoszom można polecić jedynie lokalną „Celtię”, lager, blisko dwunastkę, o 5% alkoholu. Zgodnie z zapewnieniem producenta jest ona efektem ponad siedemdziesięcioletnich poszukiwań i doświadczeń piwowarskich.

„Celtia” reklamowana jest zawsze jako piwo luksusowe (Bière de Luxe) oraz jako legenda, która jednak przemawia chyba… wyłącznie do bardzo spragnionych piwa. Bardzo przeciętna „Celtia” na tle lokalnej oferty jednak pozytywnie się wyróżnia.

Sklepy oferujące alkohole są w Tunezji dosyć powszechne, szczególnie w turystycznych centrach, przeważnie jednak skrzętnie ukrywa się je przed wścibskim „okiem proroka”. Często są to ciemne dziuple, oddzielone od świata wysoką ladą. Miejscowe wyroby alkoholowe są w przystępnych cenach, importowane miewają ceny wprost zawrotne.

Tunezyjska kuchnia jest jak „Baśń z 1001 nocy”, wymieszały się w niej wpływy arabskie, włoskiej i francuskie, jest z nią tylko jeden kłopot … należy do najpikantniejszych na świecie. Przynajmniej w opinii przeciętnego Europejczyka uchodzi ona za nad wyraz ostrą.

 

Do najczęściej stosowanych w niej przypraw należą: papryka, tak słodka, jak i ostra, oraz kurkuma. Swą pikantną sławę zawdzięcza również paście harissa. W jej skład wchodzą: papryka, czosnek, kolendra, kminek, kumin, mięta i oliwa (wyśmienita).

Harissę podaje się często jako przekąskę – na płaskim talerzyku z dodatkiem oliwek i tuńczyka. Nasze przeciętne podniebienie już krzyna tego specjału może doprowadzić do spazmów. Ale do wszystkiego można się przyzwyczaić. Po pierwszych palących doświadczeniach kulinarnych zaczyna się do niej tęsknić, wzmaga apetyt, a standardowo stosowane przyprawy tracą dawną moc. Cechą charakterystyczną serwowanych w Tunezji potraw jest wszechobecna na talerzach czerwień. Dominującymi składnikami dań są pomidory i papryka.

arabski kuskus z warzywami

Pośród miejscowych specjałów poczesne miejsce zajmuje brik, trójkątny pieróg wypełniony farszem. Zwykle brik jest smażony w głębokim tłuszczu, ale bywa i pieczony. Tradycyjny farsz składa się z cebuli, natki pietruszki, tłuczonych ziemniaków, tuńczyka i jajka. Ale można go spotkać nawet z owocami morza. Wszechobecny jest kuskus. Jego bazą jest drobna pszenna kaszka o tej samej nazwie. Najczęściej jest to kuskus z rybą, kurczakiem, czy jagnięciną, ale bywa również warzywny i na słodko.

Tunezja bar

Osobny rozdział to owoce morza: ostrygi, małże, langusty, kalmary, krewetki i homary. Z grilla, panierowane, w cieście, z makaronem, czy zapiekane pod beszamelem. Zawsze świeże – nim trafią na stół są żywe prezentowane zachwyconym gościom.

Na deser w Tunezji chętnie jada się owoce, zależnie od pory roku – truskawki, cytrusy i świeże daktyle. Wyborne są miejscowe ciasta i ciasteczka – zawsze bardzo słodkie, często unurzane w cukrowym syropie. Miejscowe słodkości komponuje się naturalnych składników: orzechów, pistacji, pinii, migdałów, daktyli, fig, miodu, wody różanej. Zachwyca baklawa – ciasto listkowe z migdałami i orzechami najprzeróżniejszych rodzajów. Ujawniają się tu różnorodne kulinarne wpływy. Tarty i musy czekoladowe to francuska inspiracja, lody (fantastyczne) włoska, baklawa i chałwa turecka.

Tunezja piwoTunezyjska kuchnia jest wyjątkowa

Herbata z miętą lub kawa z kardamonem dopełniają całości. Herbata jest bardzo słodka, pije się ją z maleńkich szklaneczek, z dodatkiem listków mięty, orzeszków piniowych i z pianką, będącą efektem wielokrotnego jej przelewania. Latem, często serwuje się piwo. – Wino jest dobre na zimę – zapewniał Balti Mesbah barman z fotografii.

Zdjęcia: Zdzisław Kantor, Fotolia, Pixabay