Autorem wpisu jest: Anna Kierzek

W Atlancie, przy Road Street mieści się muzeum coca-coli – można tam oglądać pierwsze butelki, pożółkłe afisze reklamowe, wycinki z gazet i wszystko, co towarzyszyło temu napojowi od chwili jego narodzin… W innym miejscu, w mieście Colubus, w stanie Giorgia trzeba długo błądzić po miejscowym cmentarzu, aby odnaleźć zapomniany grób Johana Pembertona – ojca coca-coli…

Za odkryciem tego znanego dziś na cały świat napoju stoi … grypa. Kiedy w grudniu 1885 roku mieszkańców Atlanty nawiedził uporczywy wirus grypy, farmaceuta John Pemberton głowił się nad specyfikiem, który mógłby przynieść ulgę schorowanym Amerykanom. Pan Pemberton spędzał więc całe noce w swoim małym laboratorium na tyłach apteki i eksperymentował. Gotował liście krzewu kokainowego, ucierał orzeszki drzewa kola (zwane guru), mieszał różne syropy, podgrzewał, studził, łączył z różnymi wywarami i próbował…

Pomimo, że aptekarz wkładał całe serce w swoje eksperymenty, nie można powiedzieć, czy syrop ów byłby skutecznym specyfikiem na grypę, gdyż nigdy nie został dokończony. Pewnej nocy, przemęczony Pemberton omyłkowo dolał do mikstury wody sodowej, zamiast zwykłej. Kiedy spróbował specyfiku, nie miał wątpliwości – to jest niepowtarzalne! Porzucił dalsze prace nad wynalezieniem leku. Z pomocą przyszedł mu Franc Robinson, księgowy apteki. We dwójkę obmyślali plan, jak zbić fortunę na bezalkoholowym pobudzającym napoju. Robinson twierdził, że konieczna jest reklama; to on wymyślił nazwę „coca-cola”, organizował darmowe degustacje coca-coli oraz dbał o ogłoszenia w prasie. W „The Atlanta Journal” w dniu 26 maja 1886 roku ukazało się takie oto ogłoszenie: „Coca-cola jest pyszna i orzeźwiająca”.

Pemberton zapożyczał się u rodziny, znajomych i inwestował w interes. Niestety, popadał jedynie w długi, żaden poważny inwestor nie był coca-colą zainteresowany.  Kiedy długi rosły, a nadziei na zyski nie było widać, zrozpaczony postanowił sprzedać prawa autorskie do wynalazku; niestety znów nie było chętnych. Dopiero w rok po jego śmierci, w 1891 roku rodzinie udało się sprzedać wytwórnię za 2300 dolarów; nabywcą był , farmaceuta z Atlanty Asa Candler .

W rok później powstała amerykańska korporacja coca-coli, a obrotny nabywca w ciągu dziesięciu lat zwiększył sprzedaż „męskiego trunku” (jak była nazywana coca-cola) ponad 40. krotnie. W Dallas, Los Angeles i Filadelfii rosły jak na drożdżach kolejne plantacje roślin niezbędnych do produkcji coca-coli. Po śmierci Candlera w 1919 r., firma przechodzi w ręce bankiera, Ernestowa Woodruffowa, a w kilka lat później, w ręce jego syna. Na giełdzie papierów wartościowych pojawia się pięćset tysięcy akcji firmy, po czterdzieści dolarów za sztukę. Akcje rozchodzą się jak ciepłe bułeczki, a napływ dużej gotówki przyczynia się do rozkwitu firmy.

Rok 1905 był przełomem dla koncernu, wycofano bowiem ze składu napoju kokainę, a wprowadzono kofeinę, ale to nie spowodowało spadku popularności Coca-coli. W latach czterdziestych XX wieku coca-cola zawitała do Europy, w Polsce rozpowszechniła się w latach siedemdziesiątych. W 1982 roku pojawiła się wersja coca-coli light, a w trzy lata później, wersja o smaku wiśni. Były nawet zakusy, aby wersja wiśniowa zastąpiła na stałe oryginalną coca-colę, ale ten pomysł nie spodobał się konsumentom.

Dzisiaj coca cola jest wciąż na czołowych miejscach w rankingach sprzedaży, ale nie jest już tak wyraźnym wyznacznikiem stylu i mody, jak to było kilkadziesiąt lat temu. Być może, przyczyną jest stale rosnąca konkurencja, coraz bardziej agresywna reklama, ale także zmiany, jakie zaszły w Polsce w ostatnich latach. W latach siedemdziesiątych coca-cola była symbolem wolności, luksusu, ponieważ przywożono ją do nas z „lepszego”, zachodniego świata, gdzie wszystko było lepsze. Teraz, kiedy żyjemy w wolnym, demokratycznym społeczeństwie, symbole, jakie niosła ze sobą amerykańska coca-cola nieco pobladły, ale wciąż z uśmiechem przechylamy butelkę ciemnego napoju, bo przecież: ” Przyjaciołom się UFO”.