Kochanie co dziś będzie na obiad? To pytanie przyprawia mnie czasem o dreszcze. Zwłaszcza jak w lodówce nie widać nic oprócz światła.

Dziś też tak było, sytuacja kryzysowa. Zero na koncie, zero w portfelu, a w lodówce przeciągi. Więc postanowiłam zrobić coś z tego, co znajdę w domu i na spacerze. Obiad był, tylko nikt nie wie z czego. Oficjalnie nazwałam moje dzieło kluski leniwe z pesto ziołowym.

 

Nie pomyślałabym, że leniwe można podawać z pesto. Ja zawsze jadłam z bułką tartą i cukrem. Jak mój syn. Ale znowu się zainspirowałam wpisem na Kwestii Smaku i zrobiłam leniwe wg. przepisu oraz moją wersję pesto.

 

 

leniwe sur

A co weszło w skład? Ano miałam nieco zamrożonych listków bazylii (świeża mi dopiero rośnie), pietruszkę z ogródka teściowej i… kradzioną pokrzywę. Znowu ograbiłam lokalnego rolnika.

Proporcje pesto podobnie jak w przepisie Kwestii Smaku, zmodyfikowane i dostosowane do moich potrzeb i możliwości:

 

Składniki:

Czas przygotowania

minut

Liczba osób

Pokrzywy, jako że już są dość „dojrzałe”, trochę obgotowałam we wrzątku, żeby nie parzyły w ręce i w język – do momentu aż nieco „podwiędną”, jak szpinak. Potem wszystko porządnie zmiksowałam w blenderze i gotowe. Zrezygnowałam z soli i pieprzu na koniec, bo pokrzywa nadała sosikowi fajny smak.

Jeszcze teraz pachnie mi cały dom. Jedyny minus – zapomniałam rękawic i poparzyłam pokrzywami opuszki palców. Do tej pory mnie bolą i ciężko mi się pisze. Ała. Ale i tak polecam pokrzywy. Są genialne.