Autorem wpisu jest: Marian Jeżewski
Kupić wino – jak to łatwo powiedzieć! Sprawa jest prosta, kiedy wiemy dokładnie czego chcemy. Znamy nazwę, cenę, do tego pamiętamy, w którym jest sklepie, na której półce i z której strony. Trudniej, jeśli mamy ochotę na coś nowego, stoimy przed rzędami kolorowych nalepek, a żadna nic nam nie mówi. Wybraliśmy już paru potencjalnych kandydatów na chybił trafił, lecz nie ma obok uprzejmego pana, który wie wszystko o winach i doradzi.
Więcej danych
Dobrze by było więc, gdybyśmy wiedzieli jak najwięcej o swoich potrzebach. Jeśli czerwone, wytrawne, to z jakiego szczepu, albo jak bardzo wytrawne, czy Merlot, czy może Syrah. Ważne też po co kupujemy. Czy to ma być wino wyłącznie do picia czy może też do posiłku. Jeśli do jedzenia, to do jakiego? Każde wino ma swój charakter, jak człowiek. Dobrze jest go dopasować do wydarzenia, w jakim ma uczestniczyć. Urodziny, spotkanie we dwoje przy świecach, impreza z kumplami z wojska czy może chcemy pobyć trochę wyłącznie we własnym towarzystwie?
Będziemy pili szybko czy mamy więcej czasu na rozsmakowanie się…? Jeśli potrzebujemy więcej wina, to dobrze byłoby rozplanować, jak będzie spożywanie w czasie. Najpierw jakieś lżejsze (może musujące?) na aperitif, potem będzie kurczak – to białe lub jakieś proste, czerwone, później do konkretniejszych potraw bardziej garbnikowe i kwasowe na lepsze trawienie, a do deseru jakieś eleganckie, słodkie, może Tokaj. Oczywiście nadrzędnym miernikiem będzie ilość pieniędzy, jaką mamy do dyspozycji.
Rozpoznanie z etykiety
Gdy trafimy do stoiska z winami, przy którym nie będzie fachowej obsługi, to i tak nie jesteśmy na straconej pozycji. Pierwsze, co przyciąga nasz wzrok, to grafika i kolorystyka etykiety. Dobre wino nigdy nie będzie miało byle jakiej etykiety, ale nie będzie też ona krzykliwa. Niestety, ciekawa, starannie wykonana etykieta nie zawsze gwarantuje odpowiednią jakość.
Lektura obowiązkowa
Etykieta, to nie tylko malunek. To powinna być nasza lektura obowiązkowa. Tu znajdziemy wiele cennych informacji, a przynajmniej powinniśmy je znaleźć. Poświęćmy jej więc naszą baczną uwagę. Jeśli producent podlega kontroli jakości (takie winiarskie ISO), nie omieszka poinformować o tym potencjalnego klienta. Mówimy więc np. o znanych francuskich apelacjach czy hiszpańskich denominacjach. Wprowadzają je także nowe regiony, jak chociażby Eger dla swojego słynnego „bikavera". Każdy kraj ma własny system przekazywania informacji, trzeba go poznać. Tu wskazana jest praktyka i nauka – nie ma innego wyjścia. (Można też np. brać udział w degustacjach organizowanych przez importerów.)
Co powinno być na każdej etykiecie? Nazwa producenta, kraj, region, zawartość alkoholu, rok produkcji, kolor, winny szczep (lub ich kupaż, czyli połączenie kilku szczepów), a także czy wino jest wytrawne, półwytrawne, słodkie czy półsłodkie. Ważną informacją jest też zalecana temperatura podania oraz potrawy dobrze się z winem komponujące. Trzeba wiedzieć, że wina z półkuli południowej z tego samego rocznika, co z północnej, są o pół roku starsze (o tyle wcześniej mają tam zbiory), a na etykietach win bordoskich na próżno szukać nazw szczepów (wszyscy przecież wiedzą z jakich winorośli robi się wino u każdego z 10 tysięcy wytwórców i że czerwone wino z Bordeaux na pewno będzie wytrawne). Na etykiecie znajdziemy również namiar na importera – dobrze wiedzieć, kto jest odpowiedzialny za sprowadzenie wina.
Gdzie jest prawdziwy korek?
Możemy czasem zauważyć, że butelka zamknięta jest zakrętką, a nie korkiem. Nie wpadajmy wtedy w panikę, w środku na pewno jest wino, nie wódka. Nie świadczy to też o gorszej jego jakości. Jest to bardzo dobry, skuteczny sposób zabezpieczenia wina. Korek może zepsuć wino, zakrętka – nie. Łatwiej jest też w razie, gdyby zdarzyło nam się (jakimś przypadkiem!) nie opróżnić całej butelki, ponownie ją zamknąć i znowu otworzyć. Korki ze sztucznego tworzywa też całkiem dobrze zastępują korek naturalny. Jednakże otwierając wino z górnej półki, zapewne natrafimy na prawdziwy korek z dębu korkowego.
Udane zakupy
Na rynku jest wiele dobrych win. Niestety, jeszcze więcej niewypałów. Przede wszystkim wszelkie marketowe wina stołowe oznaczone: table, mesa, tavola itp., z reguły nie nadają się do smakowania. Do sprzedaży trafia bardzo dużo wina, które dobre jest do konsumpcji przez okres od 3 do 4 lat. Warto więc spojrzeć na rocznik. To nieprawda, że im wino starsze, tym lepsze. Tak jest z winami o dłuższym potencjale leżakowania, a te poznamy po cenie. Wina do szybszego spożycia (20-40zł), swoje optymalne zalety osiągają właśnie około 3 roku, potem „gasną", aż do zepsucia włącznie. Poszukując czegoś ciekawego skonsultujmy się czasem ze znajomymi, których gustom ufamy. Pamiętajmy jednak, że nasz dobry smak może trochę różnić się – nie wszystko jest tak samo dobre dla każdego. Najlepszym znawcą wina dla mnie jestem ja sam. Bo jak powiedział kiedyś pisarz Justin Meyer – „Wino jest jak muzyka – nie zawsze wiesz, co jest dobre, ale wiesz co lubisz."
Bank danych
Dobrze jest robić sobie własną, prywatną winoteczkę ulubionych egzemplarzy. Swego czasu by pamiętać o winie, które mi odpowiadało, odklejałem i opisywałem etykiety. Teraz robię zdjęcia aparatem cyfrowym. Zapisuję datę i miejsce zakupu, cenę i jakieś wrażenie. Wszelkie sklepy specjalistyczne, gdzie czeka doradca, dają większą szansę udanych zakupów. W razie czego, zawsze można wrócić i takiego delikwenta go po prostu udusić. Jasne, że lepiej jest wrócić po butelkę tego samego, bo jak mawiał Johann Strauss: „Walc i wino dopraszają się o bisy."