Autorem wpisu jest: Brzuchomówca
Człowiek jest wielką tajemnicą. Potrafi wchodzić w bieliźnie do przerębla, skakać z żurawia budowlanego uwiązany za nogę na gumie, wierzyć politykom i popełniać setki innych wykroczeń przeciw rozsądkowi, łącznie ze zjadaniem potraw wegetariańskich. I chociaż bardzo lubię myśleć o sobie jako o istocie tolerancyjnej, to ostatnie wynaturzenie stanowczo nie wchodzi w grę. W przyrodzie jest dostatecznie dużo stworzeń roślinożernych o ustalonej reputacji, aby człowiek miał konkurować z baranami czy ropuchami, na których intelekt i urodę dieta musiała mieć jakiś wpływ.
Dlatego z olbrzymim obciążeniem emocjonalnym dałem się namówić na wizytę w katowickim barze "Złoty osioł", gdzie nowocześni ludzie pochłaniają zawartość blaszanych brytfann, w których umieszczone są zagadkowe kombinacje soczewicy, szpinaku, bulw, strąków, bylin i roślin motylkowych, których zbieractwo powinno być domeną zakładów zieleni miejskiej, nie wiedzieć czemu preferujących usługi pogrzebowe.
Pozorując zadowolenie w drodze do baru liczyłem na naleśniki, może jakieś pierogi z serem? Nic z tego. "Złoty osioł" ma tylko te brytfanny i wegetariańską cierpliwość pań, ktore nie wpadły na pomysł wywieszenia menu, za co ponoszą okrutną karę tłumaczenia każdemu klientowi, co jest w której brytfannie i dlaczego.
Wybrałem jedyne danie spoza brytfann: ciasto ze śliwkami (uzyskawszy zapewnienie, że zostało przyrządzone według humanistycznej kultury przygotowywania wypieków domowych). Niestety. Jedyny w "Złotym ośle" reprezentant słodyczy, był tak obłędnie gorzki, że po dwóch kęsach oddałem talerz pani, która skomentowała sytuację bladym wegetariańskim uśmiechem.
Widziałem już w życiu kotlety schabowe z soi i zrazy z cukini. Zniósłbym nawet karczek z bakłażana, czy próbę podboju ludzkich kubków smakowych przez brytfanny "Złotego osła". Ale, na litość boską, dlaczego ciasto ze śliwkami smakuje jak woreczek żółciowy amatora szpinaku z piołunem?
Opuściłem "Złotego osła" z ciężkim sercem, lżejszą kieszenią i poczuciem łatwości zostania osłem za parę złotych. Na zdrowie.