Autorem wpisu jest: Anna Kierzek

Od 2003 roku, zawsze w Alpach, zawsze na lodowcu, który zapewnia śnieg w środku lata, odbywa się niezwykła impreza – Polskie Dni. To tydzień dobrej zabawy i promocja aktywnego wypoczynku: narciarstwa, snowboardingu, jazdy na rowerze, jazdy na rolkach, wspinaczki, pływania, tańca, fitness. Uczestnikami imprezy są dziennikarze, celebrities oraz turyści z Polski.

W tym roku wśród znanych twarzy można było dostrzec m.in.: Hannę Śleszyńską, Dominikę Ostałowską, Grażynę Wolszczak, Cezarego Harasimowicza i Piotra Machalicę. W tym roku także, już po raz czwarty, odbył się Festiwal Kuchni, tym razem polsko – austriackiej. Polski zespół, tak jak i podczas poprzednich edycji imprezy, reprezentowali kucharze z Klubu Szefów Kuchni. O tym, jak przebiegały zmagania, opowiada członek Kapituły Klubu Szefów Kuchni i czynny uczestnik wielkiego gotowania w Austrii –  Mirosław Drewniak*.

Polskie dni to impreza, która promuje przede wszystkim aktywny wypoczynek, jak to się stało, że pojawiła się tam kuchnia polska, w wydaniu najlepszych?
– Wszędzie tam, gdzie jest miejsce na aktywny wypoczynek, musi być także miejsce i na jedzenie. Polskie dni, to impreza, która promuje aktywny wypoczynek, ale także i Polskę, nasze tradycje, kulturę i naszą kuchnię. Dlatego organizator, Testa Communications zadbał, by również od strony kulinarnej pokazać Polskę w pełnej krasie. My, będąc w Austrii, pokazujemy co u nas najlepsze, gospodarze przekazują nam swoje tradycje i upodobania. Wymieniamy się doświadczeniami, uczymy się od siebie nawzajem. Jest to najlepszy sposób na promocję.

Kto reprezentował naszą ekipę kulinarną?
– W polskiej ekipie znalazło się łącznie siedmiu kucharzy, Czworo z nich, to członkowie Kapituły KSK – Jerzy Pasikowski, Dariusz Strusiński, Wiesław Bober i ja. Pozostali, to młodzi kucharze ze Śląska –  Adrian Żelazo, Karol Figiel Szymon Bracik. Szymon zasługuje tutaj na podwójne słowa uznania – sprawdził się nie tylko jako kucharz, ale także jako kierowca samochodu – chłodni na trasie. Łącznie przejechał 1600km.

Festiwal Kuchni odbywał się jednego dnia, a pozostały czas – spędziliście na zabawie?
– Nie, nie. Codziennie przygotowywaliśmy posiłki – śniadania i obiadokolacje, zawsze w formie bufetu. Goście z Polski, zakwaterowani poza hotelami pojawiali się na śniadaniu i obiadokolacji w naszym namiocie Polskich Dni, a posiłki spożywali nie na jednorazowych, plastikowych talerzach, ale na porcelanie. Nie stosowaliśmy zastawy plastikowej. To także podkreślało naszą markę. Byliśmy przygotowani na przyjęcie ok. 500 gości. Oczywiście, znaleźliśmy czas na wycieczki po okolicy, czy na zjazd z lodowca, lecz głównie byliśmy w pracy.

Jakie z typowych, polskich dań gościły na festiwalowych stołach?
– Nasze sztandarowe zupy: barszcz czerwony, zupa grzybowa, żurek. Oczywiście cała gama mięs w przeróżnych marynatach, pieczone, duszone, grilowane, półmiski wędlin, warzywa, owoce. Stoły były suto zastawione, dbaliśmy także, aby jedzenie nie tylko cieszyło podniebienie, ale także i oko. Trzeba dodać że wszystkie produkty, łącznie z pieczywem i napojami gorącymi przywieźliśmy ze sobą, z Polski.  To także świadczyło o naszym profesjonalizmie i chęci promocji polskich produktów.

Czym zebranych gości zaskoczyli wasi austriaccy koledzy?
– Kucharze z Austrii zwabili gości do swoich stołów przede wszystkim wyśmienitym schabem z kurkami i sztandarową, regionalną potrawą: salzburskimi knedlami bułczanymi.

Jak jest postrzegana nasza kuchnia poza granicami kraju, czy można powiedzieć, że jest nadal kojarzona tylko z golonką, bigosem i zasmażaną kapustą?
– Czasy, kiedy kuchnia polska była utożsamiana z tłustymi, mięsnymi potrawami, mało estetycznie przygotowanymi i podanymi, odchodzą w niepamięć. Dzisiaj klient restauracji jest klientem świadomym. Wymaga nie tylko dobrego, ale zdrowego i ładnie podanego posiłku. Dostępność produktów, przypraw daje nieograniczone możliwości. Poza tym, nasi, Polscy kucharze, mają prawie nieograniczony dostęp do profesjonalnych szkoleń, kursów zawodowych w kraju i za granicą. Wielu zdobywa międzynarodowe, prestiżowe nagrody w konkursach kulinarnych, co więcej – wielu zasiada w międzynarodowych jury.

Wracając do Kaprun – jakie najzabawniejsze wydarzenie zostało Ci w pamięci?
Oj, codziennie mieliśmy maratony śmiechu  i zabawy. Niech pomyślę… na stoku, tak, to było zabawne. Otóż obserwowaliśmy zjeżdżających narciarzy, kiedy nagle, na trasie pojawiła się Arabka, w swoim tradycyjnym stroju. Wyglądała dość wyjątkowo, w tych wszystkich woalach, szatach – niczym wielopłatowa chorągiewka . Ale jeździła dobrze.

A coś z przygód kulinarnych?
Hm… Goście, zamieszkujący poza hotelami stołowali się u nas, w polskim namiocie – jedli śniadania i obiadokolacje, zaś goście zamieszkujący w hotelach, w tym także gwiazdy i VIP-y, stołowali się w swoich hotelach… Do trzeciego dnia, kiedy to zbojkotowali tamtejsze jedzenie i zagościli u nas.

Chciałam zapytać, czyja kuchnia okazała się lepsza, ale w tej sytuacji już nie muszę…
(Śmiech)

A może przytrafiła się jakaś wpadka kulinarna?
– Jedno wydarzenie określiłbym mianem wpadki, ale zarazem mistrzostwem naszego zespołu. Otóż pewnego dnia, na zaplanowany posiłek dla 80. osób przyszło… prawie 500. Przyznam szczerze, że gdyby nie nasza zapobiegliwość w zapasach produktów i bardzo dobry sprzęt, byłaby to totalna wpadka. A tak, daliśmy radę – zdobywając kolejny, wielki plus dla kuchni polskiej.

Podczas takich imprez kreuje się obraz Polaków, jako turystów,  smakoszy. Jak wypadliśmy tym razem?
Bardzo dobrze. Pokazaliśmy, że w niczym nie odbiegamy w kulinariach od naszych sąsiadów, potrafimy jednocześnie zachować swoją odrębność. Jedzono u nas chętnie, wypytywano o szczegóły, składniki potraw. Wypadliśmy także dobrze jako turyści, aktywnie spędzający czas. Polacy nie muszą się wstydzić swoich manier, są dobrze ubrani, potrafią się kulturalnie i dobrze bawić. W niczym nie odbiegamy od Niemców, Austriaków, Włochów, czy Francuzów.

Czy za rok, znów zawitacie do Austrii? Czy jest coś, co chcielibyście zmienić, w odniesieniu do zakończonej imprezy?
– Tak, za rok znów się spotkamy w Kaprun. Mamy w planie nie jedną, ale dwie, może trzy takie imprezy. Do tej pory Dni Polskie odbywaly się we Włoszech, w tym roku, po raz pierwszy odbyły się w Austrii. W związku z tym zaangażowanie lokalnych władz nie było zbyt wielkie. W przyszłorocznych imprezach będzie znacznie większe – dla Austriaków jest to szansa na promocję regionu w Polsce – nasi dziennikarze będąc tam, obserwują, opisują, relacjonują – wszystkie te wiadomości docierają do Polski, czyniąc dobrą reklamę miejscowości. A narciarstwo w Polsce bardzo dynamicznie rozkwita, Polacy coraz częściej i chętniej wyjeżdżają na narty za granicę. Alpy maja tę przewagę nad naszymi Tatrami, że jak się przekonaliśmy, na lodowcu można jeździć nawet w lipcu! A my, kucharze zadbamy o to, aby po białym szaleństwie, dla nikogo nie zabrakło solidnej miski żuru, czy grzybowej.

Dni Polskie odbyły się w dniach 8 – 15 lipca 2006 roku, w austriackim Zell am See-Kaprun.

* Mirosław Drewniak – jest członkiem Kapituły Klubu Szefów Kuchni,  konsultantem „Almi Restaurant” w Silesia City Center w Katowicach i konsultantem fabryki przypraw ”Do Menu”. 

Redakcja dziękuje p. Mirosławowi Drewniakowi za udostępnienie zdjęć.