Autorem wpisu jest: Marian Jeżewski
Zasadzając się na dobrą potrawę uważajmy by nie stracić jej z pola widzenia. Zrobiłem niedawno ten błąd. Zaczęło się od sałatek – smakowity wianuszek wylądował na talerzu. Następnie wkomponowałem w to pieczeń – zadowoliłaby najwybredniejsze podniebienia. Opanowałem drżenie kubków smakowych, degustowałem nieśpiesznie, będzie na dłużej. Wystarczyła chwila nieuwagi. Spojrzałem na miejsce po talerzu – było tak puste jakby go tutaj nigdy wcześniej nie było. Kelnerka zwinęła mi sprzed nosa konsumpcję razem ze związaną z nią radością.
Wcale nie przejęła się zostawionym przeze mnie sygnałem. Sztućce ułożyłem wyraźnie „na krzyż” – znak, że jeszcze nie skończyłem. Koniec jedzenia oznajmiłbym poprzez położenie równoległe, przecież wiedzą o tym wszyscy! Okazało się, że wcale nie. Nawet nie wszyscy kelnerzy. Przyznaję – źle oceniłem obsługującą nas dziewczynę.
Dziwimy się, że sprawy proste, banalne i oczywiste, są takie tylko dla nas. No może jeszcze dla paru naszych znajomych. Poprosiłem kiedyś czarnogórską gospodynię o kawę bez cukru. Przytaknęła, poczym uśmiechając się wsypała mi pół łyżeczki. Taka jest u nich „gorzka”. Dla mnie było po kawie. A ile Państwo wsypaliby cukru, gdyby ktoś poprosił o słodką herbatę? Dwie łyżeczki? Otóż dla znanego mi osobnika to mało, on wymaga pięciu! A ile powinno ważyć duże golonko? A mocna kawa, to ile kawy? A jaka duża jest tradycyjna łyżeczka? A co to za gatunek: zwykła herbata? A jaka jest przeciętna pojemność filiżanki? A ile powinno kosztować coś, co jest „za drogie”? – Jak to nieraz musimy się natłumaczyć wyjaśniając naszą normę! Nagadać, aby być pewnym, że ktoś pojął tak, jak chcemy, żeby pojął!
Pomyślmy, jakie normy powinna spełniać normalna knajpa? Schabowy i piwo, i popielniczka na każdym stole? A jaka jest szablonowa obsługa w restauracji? Wyniosły, opryskliwy, naciągający rachunki, a może pijany kelner? A schematyczny klient? Przemądrzały, nachalny, skąpy, prostacki? Jak się ma rzeczywistość do tego, co od niej oczekujemy?…
Ograniczają nas i wyprowadzają w pole nasze nawyki i przekonania. Uważamy, że cały świat powinien myśleć i zachowywać się tak samo, jak my. Czyż wrzucanie wszystkiego do jednego worka nie jest nieroztropne? Na pytanie, które lody by mi pan polecił? – kelner odpowiada: większość wybiera te! A co mnie obchodzi, co wybiera większość!? Ja chcę coś specjalnie dla mnie! Czy nie może pan kelner opowiedzieć jakie są do wyboru, lub spytać jakie preferuję smaki? Szary tłum tworzy anonimową bylejakość. Zrozumienie kogoś wymaga wysiłku, a wiadomo, wysiłek męczy, a męczenie się, wiadomo, nie należy do ulubionych zajęć ludzkości. Tego mi nie wolno, a to muszę. A kiedy ktoś spyta, czego potrzebuję, jakie są moje oczekiwania?! Może, jak Dudek, zrobić pajacyka w bramce – zburzyć schemat, wyrwać się z ramek zwykłości i pokazać, swoje niepowtarzalne indywiduum…
System norm ma działać na naszą korzyść. To obronna i wygodna twierdza. Nie chcemy ulegać zasadom, które mogą zachwiać naszym dobrym samopoczuciem. Też mi wielki problem! – myśli kelner wymieniając kieliszek z maleńkim wyszczerbieniem. Na maleńki napiwek patrzy potem z wielkim zdziwieniem. Nawet zjedzenie zwykłej pieczeni nie mieści się czasem w schemacie… A jeśli jakaś durna reklama nas irytuje, nie denerwujmy się, może powinniśmy sobie jednak pogratulować!? Czyż nie jest ona obliczona na schemat zachowania bezmyślnego odbiorcy?