Autorem wpisu jest: Jarosław Gibas

Odkąd okazało się, że egipscy budowniczowie piramid nie taszczyli kamiennych ciosów za friko i pod batogiem, musimy inaczej spojrzeć na historię naszej cywilizacji. Wiadomo też, że egipscy robotnicy najemni pijali piwo od rana do wieczora. Co więcej, jednym z obowiązkowych przedmiotów odnajdywanych w ich grobowcach jest dzbanek na piwo, bowiem wierzyli oni, że co jak co, ale naczynie takie w zaświatach będzie niezbędne. Od razu lżej się na duszy robi, a i człowiek większego zrozumienia nabiera do samego siebie i to wieczorne przesiadywanie po knajpach łatwiej sobie wytłumaczyć. Wprawdzie siedzenie w barze tym się różni od wznoszenia piramid, że przyszłym pokoleniom niewiele po sobie pozostawimy, ale jest co najmniej tak samo przyjemne. Gdyby nasza rzeczywistość się nie zmieniała od kilkunastu lat, to moglibyśmy po sobie zostawić przynajmniej napisy w ubikacji, ale teraz i tę możliwość nam zabrano, bo któż by chciał dzisiaj gryzmolić po wypasionych kaflach.

W każdym bądź razie niebosiężne piramidy wydają się teraz dużo przyjemniejsze, bowiem przestały być symbolem ludzkiego ucisku. Stały się symbolem rozmachu, na jaki można się śmiało warzyć już po kilku piwach. Napój ten bowiem dodaje dodatkowego animuszu, szczególnie kiedy przed jego wypiciem nie znajdujemy w sobie śmiałości, by siedzącej obok nas w pubie blondynce grzecznie wyznać jakaż ci piękna ona. Z pewnego dowcipu z brodą, często u różnych opowiadaczy przytaczanego jako doświadczenie własne, dowiadujemy się, iż najlepiej wchodząc do knajpy upatrzyć sobie najbrzydszą pannę i pić jedynie do tego momentu, kiedy zacznie się nam ona podobać. Jeśli miałoby to tak działać, to tym lepiej dla początku naszej znajomości z blondyną – nie dość, że po szklance piwa mamy więcej odwagi, to jeszcze blondyna ładniejsza! W słynnym egipskim odkryciu znajduję jednak jedną zasadniczą sprzeczność. Po piwie i owszem pomysły śmiałe po głowie się kołaczą, odwagi w sobie się więcej czuje, a umysł nachodzi błyskotliwość taka, że po trzeźwemu trudno w nią uwierzyć. Problem jednak w tym, że już nawet po pierwszym kuflu za nic się już wziąć człowiekowi nie chce. Zatem pomysły są, przyszłe piramid budowanie serce radością rozpiera, ale żeby wstać, wziąć jakieś narzędzie do ręki (chociażby pióro!) – na to już nie starcza siły. A jednak Egipcjanie po piwie jakoś te kamyki układali? No i jak tu rozwiązać tę zagadkę? Trzeba usiąść, zamówić kolejne piwo i sprawie przyjrzeć się bliżej…

Pewna szacowna osoba akademicka zwykle kwituje sprawę nie odpowiadających jej teorii, nazywając je wymysłem po trzech piwach. Ma to dowodzić temu, że po piwach nic wielkiego się nie wymyśli, mimo, iż jest się co do wielkości myśli swoich głęboko przekonanym. Jak zatem wytłumaczyć fakt, iż wiele wybitnych intelektualistów we wspomnieniach swoich często przywołuje stolik (kawiarniany, restauracyjny, pubowy) jako miejsce, gdzie najprzyjemniej się studiowało? Miejsce, przy którym najwięcej z wiedzy swoich interlokutorów się korzysta, ponieważ otoczenie pubowego stolika siłą rzeczy pozbawione jest tej drętwej akademickości, z której nie zawsze coś dobrego wynika. Swego czasu na Uniwersytecie Jagiellońskim wywieszono w gablotce wytyczne rektora, z których jasno wynikało, że nie jest on zbyt przychylnie nastawiony, do odbywania przez nauczycieli tej szacownej uczelni zajęć ze studentami w krakowskich pubach! Ale przecież dla jakiegoś powodu ci ludzie tam poszli – bo któż powiedział, że w luźniejszej rozmowie i atmosferze koniecznie trzeba się mniej nauczyć.

Druga strona medalu nie jest jednak już tak wesoła: otóż po wypitym na uniwersytecko – pubowym wykładzie piwie, na uczelnię jest już bardzo ciężko tego dnia wrócić. I tu znowu wracamy do bodajże największej tajemnicy egipskich piramid: jakżesz tym ludziom po piwie dalej się chciało pracować? Wyobraźmy sobie siebie, gdybyśmy tak jak oni zaczynali dzień od piwa? Wstajemy i mryk od razu do paszczęki kufelek pierwszy. W tej jednej chwili perspektywa dnia się zmienia: już wiemy, że to mieliśmy zrobić dzisiaj przecież i jutro nie ucieknie. Od razu też czas biegnie inaczej i od razu inne plany człowiek snuje („no co będę do auta wsiadał, jak po piwie nie wolno”). I teraz wyobraźmy sobie, że w tak pięknie rozpoczętym dniu mielibyśmy się wziąć za piramidę? Horror prawda? Egipska zagadka w żaden sposób nie daje się rozwiązać, nawet jak przemyślimy ją jeszcze nad następnym piwem. I tylko jedno przy okazji stało się jasne: otóż przestało być tajemnicą dlaczego piramidy stoją akurat nad Nilem, a nie nad Wisłą. W świetle powyższych piwnych rozważań to chyba oczywiste…