Autorem wpisu jest: Marian Jeżewski

Irlandię kocha pewna polska kapela rockowa, a i ja też zaczynam. To był jeden z tych gorączkowo-zakupowych przedświątecznych dni. W przerwie czynienia gwałtu na karcie kredytowej, przycupnąłem na espresso w kawiarence katowickiego marketu. Z wdzięcznością moje ciało przyjęło pozycję siedzącą. Obok zrobiła to samo mama z około dwuletnim bobasem. W pewnym momencie zakręciło mi się w głowie, poczułem wyraźny, duszący swąd palonej starej wykładziny podłogowej.
Po chwili szarpnęły mną torsje. – To troskliwa mama postanowiła pobić rekord Guinnessa w ilości wypalonych paczek nikotyny na minutę… Jak stamtąd uciekłem – nie pamiętam, wiem jedno, odtąd inaczej będę patrzył na pracę strażaków.

Uczucie do Irlandii rozkwitło tego samego dnia wieczorem. Właśnie odbywałem zbawienną detoksykację organizmu za pomocą łagodnego merlota, kiedy usłyszałem wiadomości z „zielonej wyspy”. Kraj ten, jako pierwszy w Zjednoczonej Europie, wprowadził całkowity (!) zakaz palenia tytoniu w miejscach publicznych. Obawy i niezadowolenie wyrazili natychmiast właściciele licznych pubów. Obawy o spadek frekwencji, a co za tym idzie obrotów i zysków. Wiadomo, palacze stanowią liczną grupę ich klientów. Co się okazało? Mieli rację. Spadek wyniósł około 15 procent. Czyli oburzenie było słuszne? Nie do końca. Po jakichś trzech miesiącach wszystko wróciło do normy. Żebym nie był źle zrozumiany: do normy, w kwestii ruchu i utargu, zakaz palenia pozostał! Irlandia odważyła się i przetarła dymny szlak. Kolejne państwa europejskie podążają za jej przykładem. I tu na koniec wiadomości doniosły, że w kraju Lecha, owo zarządzenie też ma być wprowadzone. Bez bliżej określonego terminu, niestety…

Nas, rzecz jasna, interesują nasze, polskie płuca. Te rumiane, co pary z ust nie puszczają i te, co wywrócone na wierzch mogą powracającego z dołu górnika udawać. Wizja przezroczystych lokali jest tyleż ekscytująca, co niewiarygodna.  Życie knajpiane nabierze koloru, zapachu i smaku. Będzie można dopić spokojnie kawę – bez boczenia się na rozpalonego sąsiada. Zniknie segregacja i obniżą się koszty skomplikowanych systemów wentylacyjnych. Wędzenie będzie kojarzyć się wyłącznie z wędliną…
Należy też spodziewać się skutków ubocznych. Przesiadującego w nocnym lokalu wyrostka, niepaląca mama już nie wyczuje. Opadający smog niedoskonałości urody odsłoni, a uciekających przed mydłem zdemaskuje. Męskie i żeńskie maczo stracą narzędzie manifestowania dojrzałości, a rozumiejący wolność inaczej, poczują się zniewoleni…

Póki co, wróćmy do szarej rzeczywistości aktywnych i biernych użytkowników tytoniu. A ten, kto chciałby przekonać się jak to jest, niech wybierze się na guinnessa do zielonej Irlandii!