Autorem wpisu jest: Marian Jeżewski

Polityk będzie odpowiadał na pytanie długo, cierpliwie, ze swadą, kwieciście, wyczerpująco i nie na temat. Dyplomata – tak, byś za żadne skarby nie połapał się co on o tym myśli. Nauczyciel zrobi wszystko, by jego (oczywiście najważniejszy w szkole) przedmiot został serdecznie znienawidzony. Posiadamy wolną wolę – w mówieniu także – i co nam z tego wychodzi?

Odwiedziłem jedną z bardziej „wziętych” katowickich restauracji (po 21-szej stolika nie znajdziesz). Kelner zaserwował mi na tzw. „poczekajkę” oliwę z octem balsamicznym i pieprzem – pycha. Ładnie podane, zamaszyście, z dużą wprawą i z wielkich, efektownych pojemników. Wszystko byłoby, jak trzeba, gdyby coś mnie nie podkusiło, by spytać co to za oliwa. – A, to taka najtańsza, z Makro! – odpowiedział ze szczerym uśmiechem kelner. W tym momencie moja wyobraźnia zaczęła pracować… Zobaczyłem oliwę, która spływa z najgorszych oliwek na samym końcu tłoczenia, zbieranie rozchlapanych resztek brudnymi rękoma i jakieś dziwne dodatki smakowe… „Poczekajka” natychmiast straciła swój urok. Myśli automatycznie pobiegły dalej do kuchni – by zobaczyć tam zestaw najtańszych produktów spożywczych w mieście, do toalety – by spojrzeć na tani papier toaletowy i najtańszy płyn do rąk. Zacząłem zastanawiać się, co jeszcze w tym lokalu może być najtańsze. – Pewnie oszczędzają na wszystkim z wyjątkiem mojej karty kredytowej…
W międzyczasie zaczął padać deszcz i poleciała na mnie woda z dziurawej rynny (nie żartuję!) – czar prysł. A zaczęło się od jednej niefortunnej wypowiedzi kelnera…

Czy mógł powiedzieć to inaczej, użyć innych słów? Wystarczyło, żeby powiedział nazwę producenta. Tak naprawdę właśnie tego oczekiwałem. Ale nie, on chciał być oryginalny, dowcipny. Tak, uśmiałem się jak norka, aż brzuch mnie rozbolał!

Pan Bóg dał nam dwoje uszu i jedne usta – byśmy dwa razy więcej słuchali niż mówili, a gadamy co nam ślina na język przyniesie. Dobór właściwych słów nie jest silną stroną człowieka. Dlaczego? Nie chcemy być rozumiani?

Waga słów jest ogromna. Raz rzuconego słowa nie da się już cofnąć. Ale od kogo tu uczyć się sztuki formułowania myśli? Wielcy mistrzowie – Kopaliński, Kapuściński – odchodzą, a wielcy mężowie stanu bardziej liczą na nasze głosy niż przejmują się swoimi. Skoro tyle gadulstwa dookoła, to może powinniśmy uczyć się lepiej go słuchać?