Autorem wpisu jest: Brzuchomówca
Wiata Contrast na plaży w Gdyni tym się różni od restauracji, baru czy pubu, że restauracją, barem ani pubem nie jest. Jest wiatą. Uporządkowanym zbiorem skleconych ze sobą elementów drewnianych wytrzymujących osiem stopni w skali Beauforta oraz jeden stopień w skali cierpliwości Brzuchomówcy.
Brzuchomówca miał okazję zaznać oryginalności Contrastu za wstawiennictwem przyjaciela Jarosława G., osobliwego recenzenta kulinarnego, który potrafi odnaleźć przyjemność w uczęszczaniu do katowickiego baru wegetariańskiego „Złoty Osioł", co jest jaskrawie perwersyjne. Z identyczną jaskrawością Jarosław G. odkrył urok Contrastu, uzasadniając to prywatnym sentymentem marynistycznym, bo ponoć załogi trawlerów, tankowców, trójmasztowców, kontenerowców, krążowników i kanonierek pierwsze kroki po rejsie kierują właśnie do kontrowersyjnej wiaty.
Być może istotnie jest w tym jakaś magia, choć Brzuchomówca – z całym szacunkiem należnym instytucji marynarstwa – nigdy nie potrafił pojąć w imię czego dorośli mężczyźni dobrowolnie skazują się na półroczną wstrzemięźliwość seksualną, zaburzenia jelitowe wywołane nieustannym kołysaniem, egzystencję w kajutach dających komfort indyka w klatce dla kanarka oraz jadanie konserwowego śledzia w pomidorach w chwili, gdy pod kilem przepływają najsmaczniejsze kąski oceanu. Dlatego marynarskie wybory nie trafiają do przekonania Brzuchomówcy i są równie niewytłumaczalne, jak zjawisko bywania w wiacie Contrast.
Zanim jednak usiądzie się na drewnianej ławce, przy drewnianym stoliku (wygodnym jak średnioweiczne dyby) trzeba podejść do drewnianego baru i zamówić u wpół-drewnianej pani wytwornego drinka, w którym specjalizuje się Contrast – czyli lane piwo w kuflu obślimtanym przez osiemdziesięciu dotychczasowych użytkowników (skuteczna dezynfekcja naczynia wymaga wody o temperaturze stu stopni celsjusza, a nie pobieżnego ochlapania w zlewozmywaku).
Wpół-drewniana pani leje piwo z entuzjazmem osoby zmuszonej do oddania własnej nerki najgorszemu wrogowi, po czym w milczeniu stawia je na drewnianym kontuarze. Milczenie to podstawa kultury korporacyjnej personelu wiaty Contrast. Kelnerskie cienie snujące się między stolikami nie uznają związków frazeologicznych w stylu: „Dzień dobry", „Czym mogę służyć", albo: „Czy mogę już to zabrać", tylko beznamiętnie zgarniają szklanki ze stołów, nie kłopocząc się drobiazgiem czy gość dopił czy nie. Poza dizajnem z desek i krokwi, piwem oraz niemą obsługą niepowtarzalne jest również menu wiaty Contrast pozbawione przekąsek, deserów i zup, za to imponujące zestawem dań głownych: pieczywem czosnkowym i chlebem ze smalcem.
Po spędzonym tu kwadransie Brzuchomówca spojrzał w zamglone zachwytem oczy Jarosława G. dochodząc do przekonania, że prawdziwa przyjaźń polega na niełatwej sztuce wybaczania kontrastów.
Pub Contrast, Gdynia, Bulwar Nadmorski im. F. Nowowiejskiego
Recenzja – Jarosław Gibas ocenia