Autorem wpisu jest: Brzuchomówca

"Anatewka" ma z Anatewką niewiele wspólnego. Anatewka była lichą kresową wsią, w której mieszkał Tewje Mleczarz – znany trochę z literatury, ale przede wszystkim z łatwo wpadającego w ucho musicalu "Skrzypek na dachu", który jest tak sławny, że niektóre jego motywy awansowały do rangi światowych kanonów muzyki, czyli są melodyjkami do komórek. W Anatewce piszczała więc przedwojenna kresowa bieda, Tewje śpiewał co by było gdyby był bogaty, a skrzypek na dachu grał kawałki skomponowane przez naród, który zna się na jedzeniu, ale przede wszystkim umiejętności jego sprzedawania.

Marzenia Tewjego ziściły się w "Anatewce" w Łodzi – mieście, gdzie podniebienia Apfelbaumów i Rozenkranzów zawsze były rynkiem pewnych przychodów. Restauracja wysmakowana przez Pawła Zynera – popularnego w mieście niczym bohater musicalu – jest drugim biegunem "Anatewki". Biegunem bogactwa klimatu, trudności ze zdobyciem stolika i przebojów kuchni żydowskiej, która może i nie jest wykwintna, za to osiąga mistrzostwo w marketingu jedzenia. Bo któżby inny wpadł na pomysł nazywania siekanej wątróbki kawiorem? I to za bardzo przystępną cenę…

W karcie dań "Anatewki" nie ma kulinarnej pomyłki. Wszystko – od gęsiego pipka po kaczkę z wiśniami można polecić najbardziej wybrednemu rabinowi z ortodoksyjnymi skłonnościami do wybrzydzania.

Dodatkowo smakuje w "Anatewce" koszerny marketing: naturalna scenografia sal restauracyjnych, prawdziwy skrzypek na zaaranżowanym dachu, drobne upominki dla gości, pan Paweł z karafką śliwowicy odejmującej mowę i absolutnie profesjonalne kelnerki z absolutnie bezradnymi minami, które wykluczają ewentualne ujawnienie czarnego włosa w przejrzystym żydowskim rosole czy przeoczenie napiwku. W "Anatewce" zawsze się on należy.

Restauracja żydowska "Anatewka", Łódź, ul. 6 sierpnia 2