Autorem wpisu jest: Marian Jeżewski

Jeśli zauważamy, że wejście po schodach na drugie piętro powoduje u nas zadyszkę i mroczki przed oczami, że oprócz lat przybywa nam niechcianych kilogramów, a jedyny ruch wykonujemy na bujanym fotelu, to znak, że trzeba coś z tym niechybnie uczynić. Pierwszym krokiem w tym kierunku może być wybranie się do pubu. Ale wymyślił! – powiedzą Państwo. Tak, ale nie do końca. Pub o którym myślę znajduje się na kortach tenisowych. I to już jest coś.

Odwiedziłem klub tenisowy Pro-Ten w Janowie z okazji turnieju Silesia City Center Cup. To jedna z pierwszych imprez zapowiadających otwarcie wielkiego centrum handlowo-rekreacyjnego w Katowicach, które ruszy już 11 listopada. W Silesia City Center, jak dowiedziałem się, będzie wiele ciekawych lokali, które koniecznie „widelec” i jego Czytelnicy powinni odwiedzić, a które będziemy opisywali i oceniali.

Wracając jednak do Pro-Tenu, znajduje się tu klubowy pub, miejsce spotkań towarzyskich, sportowych imprez, degustacji, czy okolicznościowych przyjęć z dala od zakorkowanego centrum Katowic. Oprócz pubu są tu oczywiście korty: ziemne i przykryte, profesjonalni trenerzy, szkółka dla dzieci, gabinet masażu, fitness.
Nic dziwnego, że właśnie to miejsce wybrano na turniej i party. Trzeba przyznać, że klub zadbał o fachową obsługę za barem. Spotykam tutaj obsypanego tytułami Arkadiusza Trześniowskiego, który może pochwalić się zajęciem w tym roku siódmego miejsca w Grand Marnie Trophy w Monaco – oficjalnych mistrzostwach Europy barmanów. Drinki, jakie potrafi wyczarować to marzenie. Aby  dostać się na ten konkurs musiał pokonać 40 barmanów z całego kraju – wymyślić drinka, który został wysłany do akceptacji w Monaco. Ten drink, to Grandy’s Time, autor zdradził nam jego skład: Grand Marine (likier, maceracja koniaku na pomarańczach) + Galliano (likier ziołowo – korzenny, aromatyzowany anyżem i wanilią) + likier brzoskwiniowy + sok pomarańczowy (Arek poleca z pomarańczy brazylijskiej z cząsteczkami) + Grenadina (syrop z owoców granatu), całość udekorować świeżymi owocami i już mamy „niebo w gębie”. W mistrzostwach Europy startowało 26 barmanów. Mistrzostwa, jak twierdzi nasz mistrz, to także okazja do podzielenia się swoimi poglądami, kreowanie nowych trendów w łączeniu smaków, możliwość doszkolenia się i zdobycia informacji, co preferowane jest w innych krajach. Kategoria, w której Arek startuje, to tzw. Long Drink. Dla zainteresowanych dodam, że wykonywanie różnych akrobacji i sztuczek barmańskich to Free Line.

A co jada się na takich imprezach? Tradycyjnie – potrawy z grilla: kiełbaski, krupnioki, karczki, szaszłyki. Jest też duży wybór sałatek i trzy browary do wyboru na lepsze trawienie: Żywiec, Heineken i mniej znany na Śląsku browar z Norymbergii – Tucher, raczący piwem pszenicznym: piwo jasne, ciemne i ciemne strong. Spróbowałem i mam nadzieję, że zagości u nas na stałe. Póki co, na Tuchera trzeba wybrać się najbliżej do Krakowa.
Organizatorzy zadbali nie tylko o podniebienia swoich gości. Pierwszego dnia odbywał się turniej deblowy i turniej zaproszonych gwiazd. Rozglądam się za znanymi osobistościami i kogo spotykam? Proszę bardzo, jest Urszula Dudziak, Ryszard Szurkowski, Dorota Stalińska, Andrzej Supron…

Wśród piknikowej scenerii górowała scena, która zwiastowała koncert. Gwiazdą wieczoru był Gang Olsena. Seria filmów z duńskimi gangsterami-fajtłapami, kojarzy mi się z odcinkiem,  w którym precyzyjnie zaplanowany skok na bank wymagał podkopu pod budynkiem filharmonii. U góry odbywał się koncert, a pod ziemią, z tą samą partyturą, w rytm kotłów, talerzy i fortissimo orkiestry, Egon Olsen dyrygował uderzeniami młotów i wiertarek, a przerywając w momentach pauz – wykazywał się kunsztem godnym Karajana. Nasi „gangsterzy” z Rudy Śląskiej pokazali, że jeśli chodzi o bluesa, to nie trzeba im podpowiadać, jak to się robi.

Impreza miała dalszy ciąg dnia następnego. Słońce było wówczas łaskawsze, umilało śledzenie zmagań i dokończenie rozgrywek. Wieczorem zabrzmiał jazz w wykonaniu JJ Jarosik&Company. Muzyka tego zespołu wymaga bardziej wyrobionego ucha. Więcej zyskuje z pewnością w klubie. Charakter koncertu zmienił się, gdy pojawili się Anrzej Papa-Gonzo z Gangu, Ewa Szwajlik i … na ukoronowanie obu dni – Urszula Dudziak. Wystąpiła chętnie, prezentując nieprzeciętne możliwości improwizacyjne i głos, który nie zna granic. Roziskrzyła scenę na zakończenie imprezy jak finał fajerwerków.

Nasza mistrzyni wokalistyki otrzymała tego wieczoru prezent od mistrza barmańskigo z „protenowego” pubu: skomponowany ad hoc, specjalnie dla niej drink – Ula D. Arek został serdecznie wyściskany i usłyszał od Urszuli Dudziak komplement, że tak bywała w świecie osoba jak ona, właśnie tu miała okazję degustować najlepsze drinki. Jeśli mają Państwo ochotę spróbować autoryzowanego drinka Ula D. (wymawia się z angielskiego: Ula Di), to pub klubu Pro-Ten jest jedynym takim miejscem na świecie.

P.S.
Tak na wszelki wypadek, spytałem Arka czy ma coś sprawdzonego dla tych, co odrobinę przesadzą z ilością drinków i chcieliby następnego dnia poczuć się inaczej. Oto jego przepis: sok pomidorowy, sok z cytryny, żółtko (lub dwa), sos sojowy, tabasco, sól ziołowa, pieprz kolorowy + ewentualnie, grenadina, tequila lub biały rum. Nazywa to: rekonstruktor samopoczucia.

Turniej SCC Cup miał miejsce w Klubie Tenisowym Pro-Ten, w Katowicach przy ul.Szopienickiej 1, w dniach 01-02.10.2005 roku.