Autorem wpisu jest: Marian Jeżewski

Jest Muzeum Wsi Kieleckiej w miejscowości Tokarnia, gdzie wiatr gra w skrzydłach zabytkowego wiatraka. Jest Music Club w Tychach, który nazywa się „Tokarnia”, gdzie grał na żywo Septeto Nacional, w zabytkowych murach dawnego browaru. Dzień wcześniej odbyło się otwarcie klubu.  Trafia tu nie byle kto, bo wpierw trzeba zdać egzamin z jazdy na azymut, więc niezbędne są umiejętności  orientacji w terenie. Ale jak tu już się trafi, to czeka miłe zaskoczenie. Na wejściu uderza spora przestrzeń, ładnie odnowione ceglane mury połączone ze stalową konstrukcją. Z jednej strony zabytek, z drugiej nowoczesność. Projektant wnętrz miał pole do popisu i wyszedł z tego obronną ręką. Zachował dobre proporcje, dodał ciepłą, czerwoną kolorystykę i uzyskał  wrażenie przyjaznej przytulności.  „Tokarnia” dzieli się na dwa poziomy. Na dole jest scena, dwa drink bary i parkiet. Metalowe schody prowadzą na piętro, gdzie czeka trzeci barek, stoliki z wygodnymi siedziskami i galeria, z której można obserwować, co dzieje się piętro niżej. A działo się tego wieczoru…

Jechałem z myślą, że posłucham dobrej, energetyzującej muzyki.  Muszę przyznać, że zespół Septeto Nacional potrafi podgrzać atmosferę. Przez godzinę krzątali się po scenie w te i we w te,  wyglądając na ludzi, którzy nie za bardzo wiedzą, co mają tam robić. Jakby znaleźli się na niej zupełnie przypadkiem. Trochę jak Blues Brothers w knajpie country. Doszły do mnie nawet słuchy, że nie mają ochoty dzisiaj pograć.  Zamówiłem piwko (0,3l – 5 zł) i cierpliwie czekałem. Siedmioosobowy skład, to muzycy rodem z Kuby.  Ich muzyka oparta jest na dwóch wokalistach z marakasami (jeden) i clavesami (drugi) oraz instrumentalistach grających na gitarach, trąbce, instrumentach perkusyjnych i basie. Historia zespołu sięga 1927 roku i słynnego założyciela Ignacio Pineiro kubańskiego wirtuoza i kompozytora.  Mówi się, że to jeden z najstarszych zespołów grających son, czyli rdzenną kubańską muzykę. Z ich utworu zaczerpnięto nazwę popularnej dziś salsy.  A z ich twórczości czerpali słynni Buena Vista Social Club.

W międzyczasie pokręciłem się po klubie. Znalazłem eksponowaną tokarkę i wielką wiertarkę przerobioną na urządzenie do rozlewania piwa oraz olbrzymią obrabiarkę za sceną – miejsce i warsztat pracy DJ-a.  Czego to ludzie nie wymyślą… Na zewnątrz zrobiło się już zupełnie ciemno – oświetlenie barków i sceny nabrało innego wymiaru, gdy z chaosu dźwięków wyłonił się żywy, porywający rytm oraz muzyka łącząca hiszpańskie i afrykańskie wpływy. Nogi wielu osób same wyniosły swoich właścicieli na parkiet. Jest coś w tej muzyce porywającego. Lekko jazzujące nutki nie pozostawały obojętne chyba dla wszystkich obecnych tego wieczoru w „Tokarni”. Mocny, chwilami poruszający śpiew, dźwięki żywiołowych gitar i spokojnego, konsekwentnego  basu, donośny i lekki głos trąbki i łączące wszystko, nadające kołyszący się rytm bongosy, przepełniały każdy centymetr sześcienny klubu. Tyle pozytywnej energii, że zupełnie zapomniałem o bożym świecie. A zwłaszcza, że byłem już nieźle głodny. A tu tylko napitki. No chyba, że kawałek pomarańczy z drinka!? Na jedzenie  „Tokarnia” zaprasza w bliżej, nieokreślonej przyszłości.

Nie dane mi było dotrwać do końca występu. Musiałem wracać. Ale w uszach i duszy mej długo będzie jeszcze grać kubański septet!… Pozostaje czekać na kolejne gwiazdy przyjeżdżające do tyskiego klubu. Dobrze, że takie miejsca powstają. Niech walczą o klienta, niech go mile zaskakują. Abyśmy mieli rozterki, gdzie dzisiaj wybrać się wieczorem, bo tyle dzieje się dookoła i nie wiadomo z czego zrezygnować.  Niech się prześcigają w pomysłach i dbają o nas, niech obniżają ceny biletów i piwa…

Koncert Septeto Nacional miał miejsce w Music Club „Tokarnia”, w Tychach przy ul. Browarowej 7, w niedzielę 26 czerwca 2005 roku.