Autorem wpisu jest: Marian Jeżewski

Kto by pomyślał – w Tychach Francuzi promują wina z Węgier i Argentyny! Wina w krainie piwa? Dlaczego nie? Fiata też tu kiedyś nie było. W końcu nie samym piwem człowiek żyje. A na dobre trawienie – wino jak znalazł.

Francuska rodzina d’Aulan należąca do Grupy Edonia, zarządza winnicami w Bordeaux, Szampanii, Mendozie i Tokaju. Jej przedstawiciel Gábor Weiner dotarł na Śląsk, by zaprezentować węgierskie i argentyńskie produkcje Grupy.

Winnica Alta Vista położona jest w sercu Mendozy. To największy winiarski region Argentyny. Uprawy znajdują się w Andach na wysokości 1000 – 1200 m n.p.m. Dużo słońca, nawet 350 dni słonecznych w roku, powoduje, że winogrona świetnie dojrzewają. Źródłem wody jest… śnieg z wyżej położonych gór. Ilość spożywanego rocznie wina na głowę mieszkańca Argentyny (70 litrów) jest znacznie większa niż w przodującej w Europie Francji (tylko 50 l). Trochę gorzej jest z jakością. Tutaj mniej jakościowe wino często pite jest zamiast wody.

Pierwszy degustowany trunek, to białe wino z typowego argentyńskiego szczepu Torrontes. Świeże, lekkie i rześkie, z aromatami kwiatowymi. Przyjemne w piciu. Dobrze dobrane na powitanie. (Alta Vista Premium Torrontes 2004, cena 39 zł)

Jako drugie, kosztowaliśmy czerwone wino ze szczepu Bonarda pochodzącego z Włoch. Robi wrażenie lekkiego, chociaż wcale takie nie jest. Miało chwilowy kontakt z beczką. Wyczuć można czarne jagody i jeżyny. (Alta Vista Premium Bonarda 2004, 40 zł)

Argentynę pożegnaliśmy Malbeckiem – sztandarowym szczepem tego kraju. W Europie traktowany po macoszemu, zza oceanu podbija podniebienia koneserów. Grona ręcznie zbierane i selekcjonowane aż z czterech winnic. ¾ leżakuje we francuskim dębie przez 12 miesięcy. Wino, chyba przez wszystkich bardzo dobrze przyjęte. Nuty czerwonych owoców i czekolady. Głęboka czerwień, w ustach miękkie i intensywne, z długim finiszem. Zachęca do dłuższego kontaktu. Polecam. (Alta Vista Malbec Grande Reserve 2004, 80 zł)

Drugą część wieczoru umilały wina węgierskie. Można było odczuć, że są bliższe prowadzącemu. Gábor przyjechał do nas z tokajskiej winnicy Château Deresza (ci Francuzi!). O produkcji tokajów i regionie wie wszystko. Historia także jest mu bliska. Podkreślał, że w czasach Rakoczego, kiedy podczas wojny Węgry potrzebowały trzech podstawowych rzeczy: pieniędzy, pieniędzy i jeszcze raz pieniędzy, Polska pospieszyła z pomocą i kupiła spore ilości tokaju, zasilając znacznie skarbiec, za co bracia Madziarzy są nam do dzisiaj wdzięczni.

Piwnica Dereszla posiada 1 km podziemnych korytarzy i idealne, stałe warunki do produkcji i leżakowania wina. Przed wejściem można oglądać utkwioną w fasadzie piwnicy armatnią kulę z 1848 roku (a na folderze reklamowym, niewiele młodszego trabanta).

Z trzech tokajów: półsłodkiego Furminta 2004 (20zł), Hárslevelű 2003 (40zł) i 5 puttonowego Aszú 2000 (110zł) – poleciłbym Hárslevelű z późnych zbiorów (late harvest). Robione też z winogron aszú – zaatakowanych szlachetną pleśnią botritis, ale przez stosunkowo krótsze (0,5 roku) leżakowanie w beczce – lekkie i świeże.
Dobrze zbalansowana słodycz i kwasowość, aromaty cytrusów, brzoskwini, miodu. Ten rodzaj tokaju jest mniej u nas popularny, ale jestem przekonany, że to tylko kwestia czasu, by zdobył słuszne uznanie.

Konfrontacja Mendozy i Tokaju wypadła ciekawie. Różnorodny zestaw dobrze się uzupełniał i każdy mógł coś dla siebie znaleźć. I jakoś obyło się bez piwa…

Degustacja odbyła się dn. 6 lutego 2007 w tyskiej restauracji Joker, organizatorem był Paweł Grzelak, właściciel Śląskich Piwnic Win i Alkoholi, Tychy, Rynek 5.

Foto: Marian Jeżewski
Na djęciu: pierwszy z lewej – prowadzący degustację, Gabor Weiner