Autorem wpisu jest: Marian Jeżewski, DM

20 spotkanie Klubu Konesera wymagało specjalnej oprawy. Z tej okazji postanowiliśmy oddać się wspominkom. Wprawdzie nikt za dawnymi czasami nie tęsknił, ale legendy i symbole PRL-u dały okazję do znakomitej zabawy. Dekoracje przypominały nam o czasach, gdy papier toaletowy był luksusem, za którym stało się w kilkukilometrowych kolejkach, a szybko i uprzejmie obsługiwało się w sklepach jedynie przedstawicieli ludu pracującego.
Na stołach – zgodnie z konwencją – nie mogo zabraknąć octu, do tego zaserwowano gościom nożki w galarecie, pomiorową z ryżem, kotlet mielony z ziemniakami i sałatką z buraczków. Zabrakło tylko kompotu. W to miejsce były natomiast wina wprost z niemieckich winnic.

Degustację rozpoczął król win białych: Riesling od Josefa Reifa 2006. Słodko-kwaśne, podszczypujące podniebienie, zielone jabłko z łagodną nutą egzotyczności. W posmaku pozostaje wyraźna rześka kwasowość. Pije się łatwo i przyjemnie. Zyskałoby lepiej schłodzone (44 zł);

Następna była udająca muscata (tylko w aromacie) niemiecka krzyżówka silvanera i pinot blanc: Morio Muscat Heinz Schreieck 2008. Intensywny, słodki aromat płatów rozwiniętej róży, zapowiadał raczej coś ciężkiego, a tu zaskoczenie – w ustach wino lekkie, delikatne, subtelne. Ostatnie wrażenie: miłe, ale nic więcej (42 zł);

Lekko perlisty Gewürztraminer Heinz Schreieck 2005 okazał się trunkiem bez wyrazu. Po pierwszym kontakcie z nosem, będącym dusznawym, dalekim wspomnieniem klasycznego gewürztraminera, zostało na placu boju trochę rozwodnionej kwasowości. Rozstanie bez żalu, bez emocji (42 zł);

Bardzo miodowym, słodkim, trochę biszkoptowym aromatem przywitała nas kolejna krzyżówka: Ortega Heinza Schreiecka rocznik 2005. Wino deserowe o dobrej przeciwwadze kwasowości z kiszonym ogórkiem w oddali, mogące kojarzyć się z tokajem. Do gęsiego pasztetu lub niebieskiego sera, ale i samo też się nie znudzi tak szybko (52 zł);

Za sprawą Heinz Schreieck Herolderbe 2008 w kieliszkach zrobiło się bladoróżowo. Lekki aromat czerwonych owoców, coś pomiędzy truskawką a maliną. W ustach płaskie, proste, z dobrą kwasowością – lekkie i nieskomplikowane, do serwowanego mielonego jak znalazł (42 zł);

Niemiecki Pinot Noir, czyli Spätburgunder Kaspara Herke z 2005 uderzył zapachem czerwonych owoców i zsiadłego mleka. Wreszcie trochę tanin! Dość kwasowe i lekko pieprzne. Długi, goryczkowy finisz zostawia dobre wrażenie mariażu lekkości i charakteru (44 zł);

Heinz Schreieck Dornfelder 2007 na koniec, pochwalił się piękną, głęboką czerwienią o ziemistym aromacie dojrzałych wiśni razem z pestkowym posmakiem. Łatwa w piciu słodycz – lekko znikła w przełyku. Na pożegnanie zamiast deseru, w sam raz (46 zł).

Atrakcją wieczoru – poza niezwykła historią o tajemniczych "Diabelskich Kamieniach" i porwaniu przez UFO w lubelskiej wsi w 1978 roku, były także konkursy ze znajmości realiów ubiełej epoki oraz najciekawszych pamiątek tego okresu. Okazuje się, że sporo jeszcze mamy zarówno w pamięci, jak i w szafach i na strychach. Ku ogólnej radości.

XX Klub Konesera odbył się 17 maja 2009 roku w katowickiej winiarni „Burgundia", spotkanie prowadzili: Jarosław Gibas i Wiktor Żelazny.

Foto: DM