Zjeść Włochy, to tytuł co najmniej dwuznaczny, jeśli wziąć pod uwagę Mundial w Brazylii i wyczyn Suareza. Gryzienie Włochów nie każdemu wychodzi na zdrowie, ale jedzenie Włoch to już zupełnie inna sprawa.  Wróciłam z Włoch może kilka dni temu, i jak zwykle jestem zachwycona jedzeniem, sposobem jego przyrządzania, prostotą i wysublimowaniem jednocześnie. Nie mogę nigdy wyjść z podziwu, jakie rzeczy potrafią wyczarować mieszkańcy Italii z najprostszych składników. Pisałam już kiedyś, że mój kuzyn jest Włochem (z małą kroplą krwi polskiej) i w dodatku szefem kuchni w jednej z restauracji w Turynie. Już nie jest. Postanowił otworzyć swoją małą gastronomię, w której sprzedaje regionalne delicje, takie jak musztarda z fig, miód z kasztanów, sery Castelmagno Cuneo, sery kozie, owcze, dojrzewające mięso, marmolady z wiśni z jakiegoś tam regionu i tym podobne.

ser_ wino

Crudo o cotto? Gran Biscotto – włoskiego uczyłam się z reklam, m.in z reklam szynki Biscotto

Same cudeńka. Niektóre nie wiem do czego służą, ale pięknie wyglądają w słoiczkach. Jego gastronomia to „Il tempio del gusto” na Corso Casale tuż przy ścisłym centrum Turynu nad samą rzeką Pad. Gdybyście więc byli w okolicy polecam gorąco.

ser

Sam ser, na czele wielki krążek Fontiny!

WP_20140602_012

Szef Aleksander na placu boju

Aleks sam układa menu, gotuje, podaje. Czasami pomaga mu mama Gianfranca, czasami urocza Babcia Luigina, która ma 88 lat (sic!!). Z Luiginą i jej siostrą Teolminą (lat 92, wszystkie zęby własne – sic!!) związane są same kulinarne anegdoty. Dziewczęta gotowały kiedyś świetnie i w zasadzie nadal gotują świetnie, ale czasami coś zmajstrują. Teolmina spaliła ostatnio wszystkie papryki, które Aleks miał podać na drugi dzień w swojej knajpce. Miały to być grillowane papryki w oliwie z oliwek. No nie wyszły…

Il Tempio del gusto

Il Tempio del Gusto na Corso Casale w Turynie

Luigina dostała świeże sardele. Miała zrobić z nich przystawkę na kolację – wspomniane sardele, zapiekane z bułką tartą, pietruszką, solą… Luigina pomieszała słoiczki i zamiast posolić, posłodziła rybki. Efekt – ładnie się przypiekły, skarmelizowały… Gianfranca musiała ratować sytuację, soląc od serca i podsmażając lekko na patelni. Wyszły nieźle. Byliśmy rozłożeni, a Gianfranca zdegustowana. Tak, Włosi traktują sprawy pożywienia bardzo serio i jak im coś nie wyjdzie, to są bardzo strapieni i załamani.

WP_20140602_007

Akcesoria do sera, które można nabyć w jednej z galerii w centrum Turynu

W każdym razie, gdybyście kiedyś myśleli, żeby odwiedzić północ Włoch, to Turyn i okolice są warte odwiedzenia, a gastronomię mojego kuzyna, to już w ogóle warto odwiedzić. Wiecie jak jest – rodzinna solidarność! Wspomnę tylko, że oprócz centrum miasta, warto zwiedzić okoliczne doliny, Cuneo – jedno z bogatszych mist we Włoszech (tak mnie zapewniała rodzina, nie wiem czy to prawda). Moi kuzyni obwieźli mnie lata temu po wszystkich dolinkach okolicznych i nakarmili rzeczami, które do tej pory pamięta moje podniebienie. Z atrakcji nieopodal centrum Turynu polecam La Venaria Reale wraz z ogrodami. To wielka, letnia posiadłość panującej tu niegdyś dynastii Sabaudzkiej z przyległymi do niej ogrodami La Mandria.

venaria restauracja

La Venaria Reale – piemoncki Wersal. Widok na posiadłość, taras restauracji i ogród

Kiedyś tu polowano, urządzano bale, sprowadzano sobie kochanków i kochanki, pokazywano innym splendor i przepych. Powiem tak, robi wrażenie, a Włosi mówią, że na Reggia wzorował się Wersal. No dobra, zostańmy przy tym, że Reggia jest piemonckim Wersalem. Na terenie psiadłości jest restauracja, w której można obejrzeć kolekcję zastawy stołowej  i sztućców. Lokal zwie się Dolce Stil Novo. Ristorante alla Reggia i zarządza nią Alfredo Russo – nazwisko typowo piemonckie. Można też coś przekąsić (tanio nie jest, ceny od ok. 100 zł w górę) i obejrzeć z restauracyjnego tarasu piękny ogród oraz Alpy, do których stąd całkiem blisko. Widok przedni, jedzenie w sam raz, klimat niczego sobie. Polecam.

DSC_0525

Zapierający dech w piersiach widok na Alpy i ogrody La Mandria

Turyn to nie wszystko co w tym roku odwiedziłam. Ze stolicy Piemontu ruszylismy do Parmy, a samtąd prosto do Florencji, gdzie mieszka moja kuzynka Barbara. Ale to już temat na osobną historię. Na koniec dam przepis na Acciughe fresche al forno con pangattato e prezzemolo czyli Świeże sardele z pieca z bułką tartą i pietruszką – w wersji bez cukru!

Składniki:
  • 1 kg. świeżych sardeli
  • 3 łyżki oliwy z oliwą
  • sok z cytryny
  • 3 ząbki czosnku
  • 2 szczypty zielonej pietruszki (poszatkowanej)
  • 150 gr tartej bułki
  • sól i pieprz do smaku
Przygotowanie:
  • Wyczyścić sardele i wyfiletować (ewentualnie kupić już filetowane). Główki i ogonki usuwamy
  • Umyć i wysuszyć i posolić dobrej jakości solą morską
  • Czosnek, obrać i poszatkować drobno, pokroić drobno natkę pietruszki
  • rozłożyć sardele na blasze na papierze do pieczenia
  • posypać pietruszką i czosnkiem
  • posypać solą i bułką tartą, doprawić pieprzem
  • zrobić sos z oliwy z oliwek, z 4 łyżkami zimnej wody, sokiem z cytryny – zrobić emulsję/sos
  • polać filety z sardeli
  • wsadzić do nagrzanego do 180 st C piekarnika na 30 minut
  • wyjąć i podawać natychmiast
Teolmina lat 92 i Luigina lat 88. Świetne kucharki, choć dziś w kuchni nieźle rozrabiają

Teolmina lat 92 i Luigina lat 88. Świetne kucharki, choć dziś w kuchni nieźle rozrabiają

Jak zdobędziecie świeże sardele, to dajcie znać. Ciekawa jestem czy to możliwe? Przepisów z Włoch mam znacznie więcej, więc gdybyście byli zainteresowani, np. pulpetami w sosie pomidorowym, albo paprykami po pulijsku, to polecam się na przyszłość.
Zdjęcia: Pani Łyżeczka, Gianfranca Ronzan, Barbara Bortolotti