Co ty w ogóle chcesz na obiad? Tak zwykle się pytam męża, bo on zwykle jada co innego niż ja. Ale dziś to mnie zaskoczył…

„Chcę leczo. Zrób leczo, koniecznie”. Tak powiedział, więc trudno było dyskutować. Musiałam udać się na większe zakupy, żeby leczo smakowało jak należy. Bo to taka średnia pora roku na leczo. Papryka zagraniczna droga, cukinia zagraniczna droga, pomidory polskie drogie, a te obce twarde i bez aromatu.

No ale co poradzić, mąż ma zachciankę, która trafia w moje gusta, w dodatku to danie jednogarnkowe, więc rozkosznie.

Przyszedł i od progu zawołał: „Jest co jeść?” A pewnie, pewnie, jest leczo. Chyba się wzruszył. No proszę takie małe coś, a tyle radości. Muszę z nim przeprowadzić poważną rozmowę na temat jedzenia. Ale skąd mu się ta zachcianka wzięła, to nie mam pojęcia…