Autorem wpisu jest: Marek Wyciślok

Jest takie miejsce na ziemi, gdzie piwo warzy się już w marcu, po to, by zostało wypite w październiku. Można tam też nosić skórzane, krótkie spodenki na szelkach, które im starsze i bardziej zatłuszczone, tym większy budzą szacunek. Najlepiej też, żeby brzuch degustatora wylewał się ze spodenek i żeby jego właściciel uśmiechał się rubasznie z zachwytu, kiedy rumiane kelnerki niosą po pięć litrowych kufli w ręce. To miejsce, to oczywiście największy na świecie festiwal piwa – Octoberfest. Warto wiedzieć, że piwo na to święto powstaje właśnie teraz!
Z początkiem roku bawarscy browarnicy szczególnie dokładnie przygotowują kotły warzelne i zbiorniki fermentacyjne, bo nadszedł dla nich czas warzenia piwa, które za kilka miesięcy będzie królem najsłynniejszego w świecie piwnego festynu. Żeby tak się jednak stało i żeby trunek był najwyższej jakości, piwowar musi użyć najlepszych surowców, niskiej temperatury fermentacji i uzbroić się w cierpliwość, bo okres leżakowania jest długi.
Ten klasyk dolnej fermentacji potrzebuje niskiej temperatury, dlatego warzone jest od końca lutego do początku kwietnia, gdyż tylko te miesiące są wystarczająco chłodne, żeby drożdże mogły skutecznie pracować. Aby piwo marcowe można było przechowywać do jesieni, zawartość ekstraktu musi być nieznacznie wyższa, niż w innych piwach pełnych i dlatego wynosi ona od 12,5 do 14 procent. Zawartość alkoholu natomiast od 3,9 do 4,3 procenta.
Do produkcji tego gatunku używa się specjalnego słodu, który nadaje mu szczególnie łagodnego, aromatycznego i słodowego smaku. Kolor  piwa można opisać jako żółto-złoty, ale także warzy się obecnie odmianę ciemną, o barwie bursztynowo-czerwonej, uzyskiwaną m.in. przez użycie słodu melanoidynowego (parzonego).
W dzisiejszych czasach, kiedy bez żadnego problemu można obniżyć temperaturę fermentacji, marcowe  można by było warzyć przez cały rok. Jest jednak coś, co sprawia, że przywiązanie do marcowej tradycji – która sięga aż 1810 roku – jest ciągle żywe. To dzięki niej gotowe piwo leżakuje, dojrzewa i cierpliwie czeka  przez pół roku, aby po zakończeniu tego długiego procesu, mogło lać się szerokim strumieniem ku zadowoleniu wszystkich biesiadników podczas październikowego święta, gdzie w pełni rozwijać się będzie jego aromat i słodowy posmak.
Zaznaczam jednak: tylko  prawdziwi smakosze piwa potrafią tak długo czekać  na marcowe, (w świecie znane jest jako Oktoberfesbier), które podczas Oktoberfest, czy „Canstatter Wasen” w Stuttgardzie będzie najbardziej pożądanym napojem – ale to już zupełnie inna historia…