Autorem wpisu jest: Dorota Mrówka

Wino towarzyszy ludziom od zarania dziejów, a winorośl – obok zboża – należy do najstarszych uprawianych roślin. Już w starożytności wino należało do bardzo wysoko cenionych trunków, posiadało nawet własnego boga – Dionizosa, zwanego również Bachusem.
To właśnie ku jego czci starożytni Grecy organizowali dwa razy w roku misteria, z których wywodzą się teatr i dramat. Udokumentowane początki upraw winnej latorośli sięgają III w. p.n.e. Początkowo występowała w postaci leśnych pnączy, jednak z czasem była coraz bardziej „oswajana”.

Wraz z kolejnymi wędrówkami ludów została przeniesiona ze wschodu na zachód i około 1000 roku p.n.e. Etruskowie posadzili pierwsze krzewy na terenach dzisiejszych Włoch. Nie były to jednak jeszcze wyselekcjonowane szczepy, mimo to wino szybko zyskało sobie popularność, o czym najlepiej może świadczyć fakt, że w stolicy Imperium Rzymskiego zapasy wina uzupełniano co tydzień tysiącami hektolitrów przywożonych z rejonów Kampanii. Starożytne wino daleko różniło się od tego, które pijamy dzisiaj. Najczęściej mieszane z wodą (często także morską), trzymane w otwartych dzbanach, w gorących pomieszczeniach kuchennych, traciło szybko zarówno swój aromat, jak i objętość. Smołowane beczki nie pozwalały na rozwój i utrwalenie się zapachu, więc z czasem przyjęło się „sztuczne” aromatyzowanie wina. Używano do tego celu mirry, anyżku, cynamonu, pieprzu, a także kadzidła.

W średniowieczu winnice stopniowo zaczęły tracić na znaczeniu – z jednej strony wszechobecna bieda, z drugiej zakaz spożywania alkoholu przez wyznawców islamu, sprawiły, że rynki zbytu kurczyły się, a produkcja wina przestała być opłacalna. Co ciekawe, sytuację uratował Kościół – to właśnie dzięki zakonnikom przetrwała wiedza o uprawie winnej latorośli, oni także przyczynili się powstania szlachetnych odmian.

Na podstawie książki Francoisa Collombeta i Jeana-Paula Paireaulta „Wina świata”, Wydawnictwo Książkowe Twój Styl, Warszawa 2001 rok.