Autorem wpisu jest: Agata Buchta

Podobno smakoszem może być każdy. Wystarczy mieć pieniądze, odrobinę wolnego czasu i możliwość bywania w odpowiednich lokalach… Jednak prawdziwy smakosz to ktoś więcej – osoba o wysublimowanym smaku, znawca i odkrywca wyznaczający nowe kulinarne trendy. Historia zna kilku takich. 

Lucius Licinius Lukullus
Z pewnością niełatwo było mu połączyć kulinarne zainteresowania z „pracą", zważywszy na to, że był politykiem i wielkim wodzem starożytnego Rzymu. A zainteresowania rzeczywiście miał specyficzne. Lubił nie tylko przyrządzać smakowite dania ale i dbać o to, z czego ono powstaje. Dbałość o smak potrawy rozpoczynała się już wraz z narodzinami zwierzęcia! W trosce o odpowiedni smak np. kotleta, zwierzęta karmione były specjalnymi ziołami. Ryby sprowadzane z odległych zakątków świata, hodowane były w specjalnych stawach ze słodką lub słoną wodą. „Lukullusowe uczty" słynęły przede wszystkim nie z obfitości, a z wyrafinowania – jak na prawdziwego władcę przystało. Jedna z opowieści przypisuje mu też udział w sprowadzeniu do Europy wiśni. Nie ulega jednak wątpliwości, że swoim smakiem i specyficznym podejściem do jedzenia zasłużył sobie na przydomek największego łakomczucha starożytności.

Papież Paweł V
Był jednym z bardziej pomysłowych duchownych tamtych czasów (1417-1471). Był to okres, kiedy kler serwował wiernym niezliczoną ilość postów, co nie sprzyjało chęci przyrządzania ciekawych posiłków, o smakowaniu nie wspominając. On jednak komponował z postnych składników tak smaczne potrawy, że jego goście żałowali, gdy czas „głodówki" się kończył.

Aleksander Dumas (ojciec)
Wszyscy chyba znają „Hrabiego Monte Christo" czy „Trzech Muszkieterów" jego autorstwa. Niewielu jednak wie, że napisał tez książkę kucharską. „Mój słownik kuchenny" to pozycja, w której zapisał swoje przepisy kulinarne i anegdoty związane z jedzeniem różnych potraw. Jeździł niemal po całej Francji w poszukiwaniu nowych pomysłów kulinarnych, degustował i spisywał. Każdy umieszczony w słowniku przepis był przez niego skosztowany. Nic więc dziwnego, że napisanie tej książki zajęło mu aż 10 lat!