Ludzie głuchną. Głuchną na siebie. Na siebie na wzajem. Coś z komunikacją międzyludzką jest nie tak. Nikt nie chce słuchać nikogo, a słuchani chcą być wszyscy. Mają tyle do powiedzenia. „Ja”, to taki fascynujący temat. Niestety z odbiorem jest kiepsko. Odbiorniki fiksują…

Dzieci nie słuchają rodziców, rodzice nie słuchają dzieci, szefowie podwładnych, a podwładni przełożonych, wybrańcy wyborców, a wyborcy władzy, bogaci biednych, biedni bogatych, dłużnicy wierzycieli, sprzedawcy kupujących, policjanci kierowców, urzędnicy petentów, a drogowcy meteorologów… Do grona niesłuchających należą też, czemuż by nie, kelnerzy.

Renomowana pizzeria – środek tygodnia, wieczór. Zwykle trzeba czekać na stolik, ale tym razem nie było problemu. Młodziutka kelnerka-panienka wyglądała na bardzo wyluzowaną. Wysłuchała zamówienia całej naszej czwórki i poszła. Pomyślałem, że musi mieć dobrą pamięć, bo nie notowała. – Pewnie wyćwiczona, zawsze tu pełno ludzi. Było jednak inaczej, źle oceniłem kelnerkę-panienkę:

Pan zamawiał średnią? – Nie, małą. – Och, kucharz już robi średnią… jeśli pan chce, to zrobi małą, ale będzie pan musiał dłużej poczekać! – Dobrze, niech będzie średnia… Przynosi pizzę – ja, po chwili, ze zdziwieniem: – Chciałem na cienkim cieście! Ona stawia mi talerz przed nosem – z wyraźnym rozbawieniem: – Ale średnia jest tylko na puszystym!

W nowoczesnym świecie tworzymy nowoczesny wzorzec dialogu. Rozmowa dwóch osób polega na naprzemiennym (dialog klasyczny) lub jednoczesnym (dialog monologiczny) mówieniu, z pominięciem słuchania. Są korzyści. Pozwala to na swobodne wyrażanie myśli bez narażania się na krytykę. Można snuć rozdzielne dywagacje na zupełnie nie kompatybilne tematy. Mało tego, można też mówić bez sensu i nie wyjść na głupka. Dwie pobekujące „na się” owce. Jeśli się przyjrzeć bliżej, to tak wygląda też większość naszych kłótni. Przy okazji zauważmy, że każda ze stron sporu ma rację. W ten sposób wykazujemy bezsensowność sprzeczek. Powinny więc one w niedługim czasie w ogóle zniknąć z powierzchni Ziemi. Problem konfliktów nękających ludzkość – rozwiązany!

Wszystko pięknie, lecz mamy w pamięci naszą kelnerkę-panienkę. Zdarza się, niestety stosunkowo często, że chcemy, oczekujemy, czegoś od kogoś, zależy nam na zauważeniu, zrozumieniu – i tu zgrzyt. Tłumaczymy, wyjaśniamy, prosimy, mówimy – zdawałoby się jasno i prosto, a co słyszymy potem?: No tak, ale o co się właściwie rozchodzi?

Rozchodzi się o to, że tak naprawdę nie słuchamy się. Nie słuchamy się ani zanadto, ani za chętnie. Nie ma zrozumienia – nie ma porozumienia – nie ma współczucia. Co mnie to obchodzi? Jeśli jest słuchanie, to wyłącznie interesowne. Albo jest „byznes”, albo konflikt interesów, albo szkoda czasu. Apelować więc o zauważenie potrzeb drugiego człowieka? O spojrzenie na niego jak na istotę wrażliwą, czującą, myślącą, chcącą kochać i być kochaną? – Tak, tak, takie frazesy – ale, że co?