Autorem wpisu jest: Marian Jeżewski

Gdybym teraz chciał przytoczyć cytat z dowolnego dialogu „Psów” Pasikowskiego, musiałbym pewnie nieźle się nakropkować. Redakcja nawidelcu.pl, dbając o kulturę słowa, zgodziłaby się być może tylko na pierwsze litery. Resztę, każdy sam by sobie dopowiedział. Bez wysiłku oczywiście. Wszyscy przecież znają „te” wyrazy. Zwykło się mówić, że ktoś „wyraża się”. Np.: „ty, Józek nie wyrażaj się. Nie widzisz, że tu dziecko stoi?” Ale już jest za późno. Dziecko skrzętnie wyłapało wyrazy. Będzie teraz potrafiło bez problemu je powtórzyć (po jednokrotnym usłyszeniu) i to we właściwym kontekście i z prawidłową intonacją. Kiedyś, dawno temu, gdy telewizja była tylko czarno-biała, prowadzący dobranockę (a było to „na żywo”) myśląc,  że już zniknął z wizji, powiedział: „a teraz, kochane dzieci, możecie mnie pocałować w d…” Po czym wyleciał z TV i jego słowa stały się prorocze. Większość dzieci pewnie i tak znała to określenie i może nie zwróciła większej uwagi, lecz rodzice byli w głębokim szoku. Bo prywatnie, to możemy sobie używać „słów”, ale na forum już nie. Takim forum, jest również pub, w którym spotykamy się znajomymi na piwie i nierzadko narażeni jesteśmy na rozbawione sąsiedztwo używające takiego „soczystego” języka.

Pewien znany mi krytyk ma swoje ulubione słowo na literę „k”. Często się nim dzieli. Jakież było moje zdziwienie gdy ujrzałem go w programie telewizyjnym. Pomyślałem: powycinali mu wypowiedź! – nie było ani jednego wulgaryzmu. Albo komentatorzy sportowi – jakie oni wstawiają  „kwiatki” sądząc, że mają fonię wyłączoną!? Np.: „zobacz k..wa, jak one grają!” Potem udają, że nic się nie stało. Często już z resztą nie mają nic ciekawszego do powiedzenia.
Ale z drugiej strony, dlaczego osoby używające „kwiatków” nie mogą być sobą  poza gronem bliskich osób? Jak ten bosman, który chciał powiedzieć kawał, ale poproszono go by w towarzystwie zamienił brzydkie słowa na „bum”, więc powiedział: „bum, bum, bum bum bum, bum. Bum, bum bum, bum, bum bum, bum bum bum. Bum bum bum, d…!“

Wyobraźmy sobie, że wszyscy umawiamy się, jak Polska długa i szeroka, że wszelkie nieprzyzwoite słownictwo dopuszczamy do używania w miejscach publicznych także. Bez zahamowań. I teraz np.: prognoza pogody – „jutro znowu ten pie….ny deszcz, zimno i w ogóle ch…owo”. W restauracji: podchodzi kelner i pyta jak nam smakowało – „zaj…cie!” – odpowiadamy. Posłanka na mównicy – „szanowni panowie z komisji spie…li tą ustawę” itd. itp.
Po paru miesiącach, żadne wyrażenie nie będzie już dziwiło i bulwersowało. Niektóre kręgi środowiskowe mogłyby wreszcie wiele spraw zrozumieć. Poprawiłaby się komunikacja międzyludzka. Gazety nabrałyby blasku i życia. Pisma urzędowe zyskałyby ludzki wymiar. Akty prawne straciłyby swoje pokręcone zawiłości. Lekarze mogliby jaśniej się wyrażać. Nauczyciele złapaliby lepszy kontakt z uczniami. Dorastająca młodzież miałaby szansę czasem być rozumiana. Robotnicy budowlani nie głowiliby się, jak wyłuszczyć tajniki swojej roboty… Kiedyś Mrożek zaproponował, aby umieścić chociaż raz „k..wa”  w konstytucji. Byłaby to wreszcie konstytucja wszystkich Polaków. Potrzeba więc więcej takich inicjatyw.

Zróbmy małe doświadczenie. Proszę sobie przypomnieć pierwsze lepsze nieeleganckie słowo… Już? Teraz proszę pomyśleć co ono właściwie oznacza: czynność, część ciała, określenie czy może cechę? Jakim „normalnym” słowem można by je zastąpić? Umówmy się, że zamieniamy te słowa – przyzwoite staje się wulgarnym i odwrotnie. Czyż to nie jest tylko kwestia umowy? Czy nie nadrzędną sprawą jest „by język giętki powiedział to, co pomyśli głowa”? Czy nie ważniejsze jest, by potrafić dobrze wyartykułować swoje emocje, uczucia, racje czy obawy? W „Podróżach z Herodotem” Ryszard Kapuściński opisał tubylca, który znał tylko dwa słowa po angielsku: „problem” i „no problem” – a jak świetnie potrafili się porozumieć! Wypowiadajmy   nasze myśli swobodnie, według własnego uznania i możliwości. Jeden nie uznaje przekleństw, drugi lubi sobie dodać parę kwiatków…

…niestety, to nie są żadne kwiatki. Niestety, wulgaryzmy nie są neutralne, służą do obrażania, urażania, czyichś uczuć, godności. Kojarzą się raczej z wojną niż pokojem, nie pomagają w dobrym porozumieniu, nie określają jasno swojego znaczenia. Niestety, zdradzają naszą niemoc.  Niestety, są ludzie do których inny język nie dociera. Niestety, nawet w stanie silnych emocji, rzucone przekleństwo pozostaje śmieciem językowym. A kwiatki są piękne!…