Autorem wpisu jest: Marian Jeżewski

Przyzwyczajanie się do tak zwanych zużywalnych produktów bywa skażone pechem. Zajadaliśmy się kiedyś wedlowską czekoladą cappuccino – znikła z półek na zawsze. Był przyjazny dla włosów szampon – wspomnienie. Śniadanko dla dzieci – krancze z mlekiem – szukaj próżno. Były jeszcze inne artykuły. Były. Jak to jest, że rynek staje na głowie, abyśmy coś polubili i uzależnili się od tego, a gdy tak się stanie, hokus-pokus, nie ma!
Wymyślić, wyprodukować, wypromować, skłonić do zakupu – rozkręcić interes, po czym zgrillować kurę, która znosi złote jaja. Co to za dziwna polityka? Taką właśnie karierę zrobiła niedawno niejaka maślana ryba.

Jeśli dziwi nas coś jeszcze, to dobry znak. Postanowiłem wyjaśnić sprawę. Przeprowadziłem małe dochodzenie – śledzenie ryby. Zaraz wszystko wam opowiem.
Po pierwsze: ryba jest jedna, lecz w trzech postaciach: 1. rudderfish, 2. escolar, 3. oilfish lub inaczej kostropak.
Po drugie: żadna z nich nie jest prawdziwą rybą maślaną (z ang. butterfish), to inne gatunki.
Po trzecie: sklepy i restauracje, w których kiedyś ryba maślana bywała, a już nie bywa, nie bardzo wiedzą dlaczego, albo tłumaczą jakoś tak pokrętnie. Mętna woda na młyn zamieszania.
Po czwarte: przepisy na rybę maślaną np. z krewetkami i szparagami (pana Bikonta), czy w borowikach lub w sosie śmietankowym z szyjkami rakowymi, nie określają konkretnie którą rybę maślaną mają na myśli.
Po piąte: są sklepy i restauracje, w których ryba maślana była i jest nadal.

Zaczął rozjaśniać się akwen z rybami maślanymi, kiedy dotarłem do relacji osób poszkodowanych. Zacytuję kilka, lecz uprzedzam, że niektóre sformułowania mogą być drastyczne: „miałam temperaturę, czerwone plamy i byłam cała opuchnięta”, „biegunka to tylko delikatne techniczne określenie mojego stanu”, „ile ja się gaci naprałem”, „wystąpiło zbąblenie języka”, „przeżyliśmy straszne chwile” itp. Dla uspokojenia były też zeznania pozytywne np. „ryba maślana jest fantastyczna” – z forum smakoszy w rubryce „dieta w chorobie wieńcowej” czy „osobiście mam biegunkę po makreli”.

Są więc dwie strony tej samej ryby. Wiadomo, ryba spada zawsze masłem na dół, a wkradający się niepokój wymaga wyjaśnień. Śledztwo dotarło do ważnego dokumentu: rozporządzenia Komisji (WE) Nr 2047/2005 z dnia 5 grudnia 2005, zmieniającego rozporządzenie (WE) 853/2004 Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 29 kwietnia 2004, obowiązującego od 1 stycznia bieżącego roku. Dowiadujemy się, że nasze rybki nr 2 i 3, dystrybuowane pod wspólną nazwą handlową „ryba maślana”, mogą być rozprowadzane jedynie w opakowaniach i z dołączoną informacją o „ryzyku związanym z obecnością substancji wpływających szkodliwie na przewód pokarmowy”. Jest też komunikat sanepidu mówiący, że głównym składnikiem oleju ryb escolar i olifish są niestrawialne woski (ponad 90%). Z tego to powodu powyższe sensacje. Na pocieszenie dowiadujemy się, że „nie wykazano związku pomiędzy masą ciała, wiekiem, generalnym stanem zdrowia, a rozwojem choroby”. Jest też rada: „osoby spożywające przedmiotowe ryby po raz pierwszy, powinny zacząć od spożycia małej ilości w celu określenia własnej wrażliwości”. Amen.

No i wszystko wiemy. Trzeba teraz uważać na ryby maślane (które rybami maślanymi nie są). W restauracji mamy prawo poprosić kelnera o okazanie opakowania leżącej przed nami ryby maślanej, następnie skosztować kawałek i odczekać od 2,5 do 12 godzin. Jeśli nasz żołądek nie eksploduje – można jeść, jeśli mamy bóle, wysypkę, wymioty i jelita nie nadążają z oczyszczaniem – powinniśmy zrezygnować z dalszej konsumpcji…

…Och, gdyby też tak można gdzie indziej… Wybieramy parlamentarzystów (którzy jak zwykle z prawdziwymi politykami nie mają nic wspólnego). Na próbę prosimy o parę posiedzeń, głosowań i czekamy trochę. Robi nam się niedobrze – rezygnujemy z ich usług… Z tą różnicą, że biegunkę to powinni dostać oni, nie my…

Reasumując. Czy za każdym razem zdajemy sobie sprawę co unosimy do ust? Czy jest to to, co nam się wydaje? Czy zawsze wiemy czemu zawdzięczamy nieciekawe samopoczucie? Czy jesteśmy pewni co jest rzeczywistym powodem naszego rozdrażnienia, bólu i warczenia na otoczenie? Tak, coś nas na pewno zatruwa. Jednak niekoniecznie musi to być maślana ryba.