Wyczytaliśmy ostatnio w czasopiśmie Kuchnia, że rok 2016 to rok kuchni koreańskiej. Będzie ona rządzić kulinarnym światem, bo jest zdrowa, pełna niezapomnianych smaków i aromatów. Z tego powodu, nie mogło zabraknąć u nas prezentacji sylwetki znanej m.in. z programu Top Chef Inessy Kim – Koreanki, która… urodziła się w Kazachstanie, a większość życia spędziła w Polsce.

 

Kim jest Kim? Czyli ona o sobie

Kim jestem? Inessa Kim – Koreanka urodzona w Kazachstanie, język ojczysty: rosyjski, kraj zamieszkania: Polska.

Nie przyjechałam tu bezpośrednio z Kazachstanu. Jedną z najwspanialszych przygód mojego życia były studia podyplomowe na Uniwersytecie Środkowoeuropejskim w Pradze i Budapeszcie. To był cudowny rok. Stosunków międzynarodowych uczyłam się nie tyle z podręczników, co od innych studentów z tak zwanego Wschodu. W wielokulturowym otoczeniu czułam się jak ryba w wodzie, doświadczyłam prawdziwej przyjaźni, a co najważniejsze, świat zaczął mnie nęcić swoją różnorodnością bardziej niż kiedykolwiek dotąd.

Wróciłam do domu tylko na parę miesięcy, uznałam bowiem że nadszedł czas na poznanie Zachodu i wyruszyłam do Anglii. Tam właśnie przeżyłam kryzys tożsamości. Na Uniwersytecie w Reading (niedaleko Londynu) uczyło się wielu zagranicznych studentów, ale z niezrozumiałych dla mnie powodów Grecy trzymali się z Grekami, Amerykanie z Amerykanami, Chińczycy z Chińczykami. Przez pierwsze tygodnie czułam się fatalnie. Niegdyś dusza towarzystwa, teraz samotnica i odludek. Nie mogłam przyłączyć się do Koreańczyków, bo po koreańsku – ani w ząb. Nie chciałam też wsiąknąć w grupę studentów z Kazachstanu – nie po to przecież wyjeżdżałam, żeby dusić się we własnym sosie.

Uratowała mnie kuchnia. W moim akademiku było to cudowne miejsce, w którym zapominałam o problemach, odprężałam się i przestawałam dręczyć się pytaniami, do jakiej kultury należę. W kuchni byłam po prostu sobą – smakoszem, od czasu do czasu wpadającym w szał eksperymentów. Co więcej, znalazłam wspólny język ze studentami z innych krajów właśnie dzięki gotowaniu, ale o tym opowiem w jednym z kolejnych rozdziałow.

Co robię w Polsce? Jestem jak ta przysłowiowa kobieta pracująca, która żadnej pracy się nie boi. Byłam tłumaczką, dziennikarką, lektorką języków rozyjskiego i angielskiego, cały czas obracając się w wielokulturowych środowiskach. Później założyłam własną firmę szkoleniowo-konsultingową. Jednak największą moją pasją zawsze pozostawało gotowanie.

W najtrudniejszym momencie mojego życia, kiedy straciłam obu rodziców, kuchnia znów mnie uratowała. Po udziale w konkursie TVN „Gotuj o wszystko!” stwierdziłam, że nadszedł czas na to, by przekształcić swoją pasję w biznes. Zdecydowałam się na otworzenie małego lokalu gastronomicznego w Warszawie przy ul. Miłej. Jednocześnie spełniłam marzenie moich kochanych rodziców Tamary i Valery o małej gastronomii w Polsce. Firma KIM T&V powstała właśnie z myślą o nich…

 

Kuchnia Kim

Mam sporo ulubionych dań, ale nie potrafię zdecydować, którą kuchnię lubię najbardziej. Uwielbiam koreańskie sałatki, węgierski gulasz, włoskie spaghetti, uzbecki płow (znany w Polsce jako pilaw), ale nie mam kuchni faworytki. Moja kuchnia jest taka sama jak ja – wielokulturowa!

Lubię eksperymentować, a nowych potraw najczęściej próbują moi goście. Jest to dość ryzykowne, ale jednocześnie bardzo ekscytujące przedsięwzięcie: czasu do przybycia gości coraz mniej, a efekt moich poczynań wciąż nieznany, więc poziom adrenaliny wzrasta. Do tej pory zawsze jednak mi się udawało.

Ostatnio bawi mnie tworzenie nowych kompozycji smakowych, które nie mieszczą się w żadne ramy jakiejkolwiek odrębnej kuchni narodowej. Wystarczy, że zainspiruje mnie ktoś albo coś, w głowie zaczyna się kotłować i muszę pinie lecieć do sklepu po składniki, a potem – do swojego małego królestwa, czyli kuchni. Oczywiście podzielę się z wami moimi ulubionymi przepisami.

Na początek coś dla amatorów eksperymentów kulinarnych. Oto przepis na przekąskę, którą można szybko przyrządzić – na przykład wówczas, gdy zjawią się nieoczekiwani goście. Są to placki koreańskie, choć niezupełnie, bo kimczi koreańską kiszonkę z kapusty pekińskiej, której przygotowanie jest bardzo pracochłonne), zastąpiłam kiszonymi ogórkami. Nawiasem mówiąc, bardzo rzadko trzymam się jakiegokolwiek przepisu od początku do końca. Prawie zawsze muszę dodać coś od siebie, bo tak jest po prostu ciekawiej.

Placki po koreańsku - Ciasto

Składniki:

Czas przygotowania

20 min minut

Liczba osób

6 osób

warzywa i grzyby można zastąpić tym, co jest w lodówce, np. porem, kapustą kiszoną, wędliną itd.

Sos

Składniki:

Czas przygotowania

5 min minut

Liczba osób

6 osób

Przygotować sos: obrany czosnek przecisnąć przez praskę, wymieszać z sosem sojowym, dodać koperek i doprawić pieprzem.

Przygotować ciasto: umyte i oczyszczone z gniazd nasiennych papryki oraz ogórki pokroić w paski, oczyszczone pieczarki – w plasterki. Jajka ubić z 1/3 szklanki letniej wody, a następnie, nadal ubijając, stopniowo wsypywać mąkę, aż do uzyzkania konsystencji ciasta naleśnikowego. Do ciasta włożyć pozostałe składniki i wymieszać. Porcje ciasta kłaść łyżką na rozgrzany olej i smażyć z obu stron na złocisty kolor. Placki podawać na zimno lub na ciepło polane sosem.